piątek, 30 listopada 2012

Jestem sierota... Normalna trąba ze mnie...

Nie, żeby pogoda mnie tak nastrajała. Jakoś tak życie mnie nastraja wczoraj i dzisiaj...
Jestem na urlopie wychowawczym i otrzymuję zasiłek wychowawczy z Ośrodka Pomocy Społecznej. 400zł plus 68zł zasiłku rodzinnego. Dużo i mało. Ale jak się nie ma tych 468zł to jest to dużo...
Pieniądze powinnam mieć najpóźniej ostatniego dnia miesiąca za miesiąc ubiegający. Przeważnie pieniądze miałam przedostatniego dnia miesiąca a nawet wcześniej. Ale nie w tym miesiącu...
Zasrałam sprawę i tyle... Dzwoniłam wczoraj spytać się pań w OSP czy zrobiły przelewu na co pani mi odpowiedziała, że jeśli złożyłam wniosek we wrześniu to przelew poszedł.
Ja uspokojona, bo dokumenty złożyłam rok temu, rozłączyłam się i zadowolona co jakiś czas zerkałam na konto... A tam pusto...

Dzwonie dzisiaj raz jeszcze i pytam się czy mi się nie skończył okres zasiłkowy a druga pani do mnie, że pewnie że się skończył jeśli nie złożyłam nowego wniosku o zasiłek.  Do jasnej cholery.... Pewnie, że nie złożyłam bo nie wiedziałam, że trzeba złożyć, odpowiedziałam pani. Oczywiście nie powiedziałam "do jasnej cholery"... Pani do mnie z pytaniem czy czytałam decyzję dotyczącą przyznania wniosku bo tam była informacja do kiedy zasiłek jest przyznany. No czytałam, pewnie że czytałam ale rok temu...
A tym razem, wyjątkowo nie zapisałam sobie w kalendarzu w okolicach listopada, że należy złożyć nowe dokumenty. 
I zasiłek za listopad poszedł się .... No właśnie. Przepadł bo nie dałam rady dzisiaj załatwić dokumentów z ZUS-u, US i od pracodawcy. To znaczy, dałabym załatwić od pracodawcy bo od ręki, z ZUSu bo od ręki ale z US nie. Tam trzeba czekać do 7 dni... Może jeszcze udałoby mi się zaświadczenie załatwić od ręki, jak pani w US byłaby ludzka ale takie samo zaświadczenie z US musi przedłożyć mój mąż... A mój mąż jest w Wielkim Mieście Lubawskim i nie ma opcji, żeby był dzisiaj do godz 16:00 w US... 
No i tak jestem 468zł w plecy...

Teraz mam czas do 10 grudnia, żeby złożyć dokumenty, to dostanę zasiłek końcem grudnia za grudzień. Jeśli nie zdążę to za grudzień zasiłek wypłacą mi w styczniu...
Czy ktoś z Was ma zbędne 468zł? Chętnie przyjmę ;)
 


środa, 21 listopada 2012

O groszu i chlebie - spostrzeżenia ze sklepu

W sumie to nie ma o czym mówić i fermentu siać ale chciałam się z Wami podzielić moimi spostrzeżeniami ze sklepu. Jaki sklep to nie ma znaczenia bo w każdym dzieje się podobnie.




źródło
Wczoraj już przy kasie:
Dałam kasjerowi pieniądze a że miał mało drobnych poprosił mnie o 5 groszy, żeby łatwiej mu było mi wydać resztę. Dodam, że suma za zakupy wyszła 19,74 groszy. Kasjer powinien mi wydać więc 31 groszy. Dał mi do ręki 30 groszy i mówi, dziękuję i zapraszam ponownie i bierze się za następną osobę. Ja się patrzę na pieniądze trzymane w garści i chwilę się zastanawiam czy ja źle liczę czy kasjer wydał mi 1 grosz za mało... Wiem, to tylko jeden grosz. Ale ja w ciągu tygodnia zostawiłam już 2 grosze bo kasjerzy nie mieli wydać 1 grosika... No więc pytam się kasjera dlaczego tak mi wydał reszty? A on pyta się jak? Mówię, że brakuje 1 grosza. A kasjer na to, że nie ma mi wydać 1 grosza, przepraszam Że musi w takim razie rozmienić pieniądze, żeby mi wydać.. Na co ja mówię, że ja poproszę ten 1 grosz bo innymi razy kasjerzy dwukrotnie nie mieli wydać 1 grosza. Zwróciłam też mu uwagę, że zanim podjął decyzję, żeby mi 1 grosza nie wydać to powinien się mnie zapytać bo to są moje pieniądze. Pan się zrobił czerwony, trochę się zmieszał, nie odpowiedział. A w kolejce przy kasie ludzie pewnie sobie o mnie pomyśleli...
A co?! W sumie to były moje pieniądze. Po drugie kasjer mógł zapytać a być może powiedziałabym, że nie ma sprawy i sobie ten grosz daruję. Ale z drugiej strony, gdybym nie miała jednego grosza to nie wiem czy kasjer by się zgodził na "groszową promocję"... Czepiam się? Uważam, że nie. Sklep,w  którym robiłam i codziennie robię zakupy to sieć marketów. Ciesząca się dużymi obrotami więc grosz do grosza...
A poza tym przy kasie znalazłam wówczas 20 groszy :)



źródło
Dzisiaj przy pieczywie, ten sam sklep:
Podchodzę do pieczywa bo chcę jeden chleb wziąć i widzę, że pan (klient) wsadza rękę do pojemnika z pieczywem i każdy chleb maca. Nie wiem co sprawdzał bo w tym sklepie chleb wyjmują z pieca kilkanaście (jeśli nie kilkadziesiąt) razy w ciągu dnia. Zwróciłam uwagę panu, a jakże! Nie byłabym sobą gdybym przemilczała. na co pan mi mówi prosto w oczy, że on tylko jeden chleb brał. A ja, że widziałam. Pan był w sklepie z żoną i córką (tak to wyglądało) i córka do mnie mówi coś w stylu: "ale się stało... ekspedientki chleb gołymi rękoma wyjmują i to pani nie przeszkadza". A ja widzę codziennie robiąc zakupy, że chleb wysypywany jest bezpośrednio z plastikowych skrzynek do pojemników albo wyjmowany przez siatkę.
Znowu się czepiam? Nie. Wyobraźmy sobie, że pan, któremu zwróciłam uwagę jest na moim miejscu a na miejscu tego pana jest osoba bezdomna, brudna i śmierdząca. Myślicie, że temu "mojemu" panu nie przeszkadzało by takie zachowanie?

poniedziałek, 19 listopada 2012

Nigdy nie mów nigdy - stosik

Zrobię wszystko, żeby do końca roku (a może i dłużej) nie wydać złotówki na książki kupione przeze mnie ale nie będę się również wymieniała książkami. Powód jest prozaiczny dla każdego mola książkowego. Nie, nie chodzi o brak finansów choć to też. Ja mam tyyyle książek do przeczytania, że nie daję już rady. Wzięłam sobie jeszcze dodatkowe zajęcie charytatywnie związane z książkami i wolny czas poświęcam teraz na to właśnie zajęcie. Czytam po kilka stron dziennie i to już z zamkniętymi prawie oczami. No więc mówię sobie: dość!

A teraz zerknijcie co przybyło na moje półki:

Lewa strona od góry to "Historia prawdziwa kapitana Haka" do recenzji od wydawnictwa Olesiejuk Bardzo lubię książki z tego wydawnictwa i mam ochotę na kolejną młodzieżową literaturę spod pióra Pierdomenico Baccalario.
Następne to "Narzeczone lorda Ravensdena", "Kłopotliwy dług księżnej" i "Czarny brylant" to powieści historyczne (coś co uwielbiam) kupione za grosze a następnie "Biała wilczyca" (długo jej szukałam i mam) "Wino z Malwiną" (też się jej naszukałam) i "Nadciąga burza". To książki z wymiany na LC.

 Prawa strona to w 100% zakup własny od mojej ulubionej Izuś "Gra z mordercą", "Kamyk" (zastanawiałam się nad nią i mam nadzieję, że nie pożałuję), "Preludium brzasku", "Nic nie trwa wiecznie" (czytam "Wrześniowe dziewczynki" i docelowo chcę mieć wszystkie książki tej autorki) i "Najnowsze przygody Mikołajka". Brakuje jeszcze jednej książki, która stoi już na półce z książkami Emilki a mianowicie "Sprzedawca czasu" Elżbiety Wojnarowskiej.

O tyle cięższe są moje półki a ja chętna na nowe wrażenia, historie, emocje i spędzenie czasu z książką... Zmykam do roboty bo książki czekają i stygnie mi herbata z cytryną i sokiem malinowym własnej roboty :)

Dobrej nocy Wam życzę...

niedziela, 18 listopada 2012

Co jest na zdjęciu? Rozwiązanie i wyniki

Witajcie.

Bardzo się cieszę, że mój rebus cieszył się taką popularnością. Mimo, że nie należał do najtrudniejszych to nie był banalnie prosty bo sporo odpowiedzi było błędnych.
Poprawna odpowiedź to "karta książki" i takie odpowiedzi brałam pod uwagę.
"Kwiaciarka" wędruje więc w ręce tej osoby. Gratuluję Ci :) Taki sposób prezentacji zwycięzcy podpatrzyłam gdzieś na blogu i mi się spodobał. Kochana, na Twój adres czekam do środy.
Niebawem postaram się zorganizować kolejny rebus. Chcecie?

***************************

Jak minął Wam weekend? Mi pod hasłem "wino i pogaduchy". Przyjechała do mnie siostra cioteczna, którą bardzo lubię (bo, że kocham to normalne) i wieczorami, gdy mój mąż i Emilka już spali, ja z siostrą wykapane siedziałyśmy lub leżałyśmy na jej łóżku i pijąc półsłodkie wino z Biedronki (cena wprost śmieszna a wino pycha) gadałyśmy, gadałyśmy i gadałyśmy. Pierwszego wieczoru do 1 w nocy a drugiego do 1:30 w nocy. Rano ja wstawałam około godz 8:00 a reszta domowników spała do godziny 9:00 albo ciut dłużej. Tacy to mają dobrze, prawda?

Dzisiaj przede mną trochę pracy jako bibliotekarz bo muszę zrobić porządek z książkami i może uda mi się jeszcze przeczytać kilka stron "Wrześniowych dziewczynek", które zaniedbałam ostatnio z powodu wizyty wyżej wspomnianej siostry.

Jutro pokażę Wam moje kolejne książki, która dotarły do mojej biblioteczki. W ten sposób do końca roku (co najmniej) nie kupuję i nie wymieniam się książkami.

Dobrej nocy Wam życzę...

czwartek, 15 listopada 2012

Muszę. Wybaczcie ale muszę. Będę się chwalić...

Miałam nowe nabytki pokazać jutro jak dotrze jeszcze jedna przesyłka ale nie mogę. Wybaczcie ale muszę się pochwalić co udało mi się wygrać w konkursach w ciągu 3 tygodni.




Od góry:
- audiobook "Irena" Małgorzaty Kalicińskiej i Basi Grabowskiej,
- "Kamienica przy Kruczej" Maria Ulatowska,
- "Zaułek szczęścia" Urszuli Jaksik,
- "Piernikowe makabreski" Joanne Fluke,
- "Złudzenie" Thomas Erikson,
- "Wielka księga dobrych manier" Elisabeth Bonneau,
- trylogia "Zakręty losu" Agnieszki Lingas - Łoniewskiej.
Cieszą oko, prawda?
Tym razem nie podzielę się z Wami tymi książkami bo każda jest dla mnie ważna i każdą chcę mieć na własność.

Co mam czytać w pierwszej kolejności? Ja najpierw mam ochotę na "Kamienicę przy Kruczej" a potem trylogię... Następne nie mają już znaczenia :)

środa, 14 listopada 2012

Zabawa w "co jest na zdjęcu?". Do zgarnięcia książka...

Macie ochotę na szybką zabawę?
Jakiś czas temu wpadło w moje ręce to coś co jest na zdjęciu. I nie chodzi o winogrona :)
Zasady są następujace:

1. Zabawa tylko dla osób aktywnie blogujących na terenie Polski. Jeśli jesteś spoza Polski a chcesz wziąć udział w zabawie, pokrywasz koszty wysyłki nagrody.
2. Odpowiedź poprawnie na pytanie: co znajduje się na zdjęciu przedstawionym poniżej? Odpowiedź należy wysłać WYŁĄCZNIE na e-maila vivi22@poczta.onet.pl  a w tytule napisać KONKURS.
3. Warunkiem koniecznym jest podlinkowanie poniższego zdjęcia.
4. Wśród poprawnych odpowiedzi wylosuję książkę "Kwiaciarka" Ksawerego de Montepina. Jeśli poprawna odpowiedź będzie jedna to zwycięzcę wyłonię bez losowania.
5. Sponsorem i organizatorem konkursy jestem wyłącznie ja jako Vivi22.
6. Wyniki ogłoszę 18 listopada w niedzielę a więc zgłaszać się można do ostatniej chwili. Po ogłoszeniu zwycięzcy na adres do wysłania nagrody czekam 3 dni robocze czyli do środy włącznie. Po tym czasie książka pozostaje u mnie a konkurs jest nierozstrzygnięty.
7. Nagrodę wyślę do końca listopada 2012 roku na adres podany przez zwycięzcę. Przesyłka z nagrodą wysłana będzie listem poleconym przez Pocztę Polską na terenie Polski. Jeśli nagroda do mnie wróci nie wysyłam jej ponownie. Jeśli nagroda zaginie, nie biorę odpowiedzialności za niedoręczenie przez Pocztę Polską.
8. Reklamacje przyjmuję przez 5 dni od momentu ogłoszenia wyników.

No to co znajduje się na poniższym zdjęciu?






Powodzenia!

.

czwartek, 8 listopada 2012

Jesienny stosik, Tosia miętosia i jedna książka dla Was.

Dawno nie pokazywałam co przybyło na moje półki z książkami. Za chwilkę napiszę o szczegółach a póki co poznajcie nowego członka naszej rodziny. Choć powinnam napisać członkinię naszej rodziny bo to koteczka. Nazywa się Tosia i ma około pięciu miesięcy. Mieszka z nami od września i na dobre zadomowiła się u nas. Nie boi się już naszej suczki ratlerki i dwóch dorosłych kotek. Ponieważ dorosłe kotki są czarne z białymi krawatkami to Tosia dla odmiany jest maści szary pręgus. 


Emilka bardzo Tosię polubiła do tego stopnia, że zaczęła ją teraz nosić na rękach. A że Emilka jeszcze mała i rączki ma malutkie to Tosia broni się przed noszeniem na rękach i musimy ją ciągle ratować z opresji. Rano przychodzi do nas do łóżka gdy Emilka pije mleko i łapie przez kołdrę nogę Emilki. Zastanawiam się kto ma większą radochę z takiej zabawy: kot czy Emilka? Nasza młoda kociczka lubi układać się na kolanach i mruczy z zadowolenia. Gdy jemy to obowiązkowo siada na wolnym krześle i łapki kładzie na stół. Tylko talerzyka i sztućców jej brakuje... 
Gdy Tosia z nami zamieszkała, miałam z nią mały problem. Jestem alergikiem a największym alergenem dla mnie jest kocia sierść. Nie mogłam głaskać Tosi ani przytulać bo od razu kichałam, miałam katar a moje oczy zwężały się do wielkości szpary pod drzwiami i przybierały kolor zmarzniętego nosa. Teraz jest dużo lepiej choć nadal mam katar. Jeszcze trochę i uodpornię się na sierść Tosia tak jak na sierść naszych dwóch pozostałych kotek. 

No to teraz jesienny stos i szczegóły:

Od dołu:
- "Kolekcjoner" Alex Kava z wymiany z LC,
- "Pensjonat na wrzosowisku" i "Miłość na wrzosowisku" Anna Łajkowskiej" z wymiany na LC,
- "Sekret mojego turbanu" recenzja Nadia Ghulam recenzencka od wydawnictwa Bellona,
- "Strażnik Gułagu" Iwan Czystjakow recenzencka j.w.,
- "Zgubieni" Charlotte Rogan zakup własny na targu z książkami,
- "Drugie piętro" Andrzej Gumulak z wymiany na LC,
- "Spotkamy się pod drzewem ombu" Santa Montefiore zakup własny na targu z książkami,
- "Pandemonium" Lauren Olivier, z wymiany na LC. Ma ktoś na wymianę "Delirium"?
- "Fabrykantka aniołków" Camila Lackberg, z wymiany na LC,
- "Kwiaciarka" Ksawery de Montepin, j.w.,
- "Agnes Grey" Anne Brontë, zakup własny,
- "Nieznajoma" Pamela Schoenewaldt, pożyczona od siostry. Jeśli czytałyście "Krawcową z Madrytu" i lektura się Wam podobała to "Nieznajoma" też sprosta Waszym oczekiwaniom. A na wierzchu leży właśnie "Krawcowa z Madrytu" kupiona tutaj za straszne pieniądze bo za 9,90zł...  Ponieważ bardzo mi się podobał debiut Marii Duenas to musiałam mieć tę książkę u siebie w domu aby móc w każdej chwili do niej wrócić. A wrócę nie raz. Polecam Wam jeśli nie czytałyście. Zarezerwujcie sobie wolne wieczory bo gwarantuję, ze trudno będzie się od książki oderwać. 



 Drugie zdjęcie prezentuje książki z biblioteki, które będę czytała Emilce. Wieczorem, przed spaniem kładę się z Emilką na naszym, dużym łóżku i czytam Emilce bajkę. Przy okazji opowiadamy co jest na obrazkach i wracamy po piętnaście razy do wcześniejszych obrazków. W ten sposób z książeczką spędzamy około pół godziny bo inaczej się nie da :) Gdy ja skończę czytać, Emilka bierze książeczkę, przekręca strony i czyta. A gdy skończy mówi "koniec" i idzie do swojego łóżeczka spać. I nie ma, że mi się nie chce wieczorem czytaj jej książeczek. Czytanie musi być i koniec. Ale cieszę się, że lubi książki. Chodzi ze mną do biblioteki i wybieramy książeczki. Przy okazji uczy się obycia z biblioteką. Wiem, że ma na to jeszcze czas bo w Boże Narodzenie skończy 2,5 roku ale dlaczego mam jej nie zabierać ze sobą do biblioteki? Mam nadzieję, że tak jak ja polubi książki i biblioteki. 
Od jakiegoś czasu chodzi mi po głowie myśl, że może na bibliotekoznawstwo podyplomowe na UW się wybrać?


****************************

Jednak książka może powędrować w Wasze ręce. Mam na myśli książkę, ze stosiku. Nie wiem jeszcze która. Zadanie dla Was:
- napisz w komentarzu, którą książkę ze stosiku chcesz przeczytać,
- na swoim blogu wstaw podlinkowane zdjęcie stosiku,
- zwycięzcę wybiorę 6 grudnia, na adres do wysyłki czekam 3 dni kalendarzowe od ogłoszenia wyników a książkę wyślę do 10 grudnia włącznie.
- Jeśli w zabawie weźmie udział więcej niż 20 osób, będzie jeszcze coś do wygrania, co Was rozgrzeje w zimowe wieczory przy książce... 

No to na którą lekturę macie ochotę?

piątek, 2 listopada 2012

"Sekret mojego turbanu" Nadia Ghulam, Agnes Rotger

Książka trafiła w moje ręce dwa dni temu prosto z wydawnictwa Bellona. Jak tylko skończyłam czytać jedną książkę wzięłam się za tę pozycję. Średnio jestem nastawiona do tego rodzaju literatury, gdzie historia jest faktem a narratorem jest główna bohaterka. Nie lubię gdy jest mało dialogów a dużo opowiadania. Staram się nie sięgać po takie książki. Czy moja przygoda z historią Nadii jest udana? Zaraz Wam opowiem.





Nadia ma zaledwie osiem lat, kiedy kończy się jej dzieciństwo. Bomba zniszczyła jej dom i razem z nim jej dotychczasowe życie, jej twarz i wszelkie wygody i otaczający ją do tej pory dostatek. Jest to historia odważnej i szczególnej dziewczynki, która decyduje się zrezygnować z własnej tożsamości, aby uratować swoją rodzinę od nędzy i głodu. Dziewczynki, która w wieku dziesięciu lat decyduje się na zmianę białej chusty na turban, przyjmując tożsamość swojego zmarłego brata i walczy niestrudzenie o własne przetrwanie. W ciemnym turbanie modli się w meczecie obok starego mułły. Każdy, kto ją zna szanuje ją i słucha z uwagą, choć jej głos jest słaby, a ciało wątłe. Ale przyjaciele i sąsiedzi wiedzą, że pod ubraniem nie jest młodym mężczyzną, jak sądzą wszyscy, ale młodą kobietą, która drży za każdym razem, kiedy jest zaczepiana przez Talibów w obawie, że jej tajemnica zostanie odkryta.
Nadia musiała zrezygnować z bycia sobą i narażać życie każdego dnia, aby ratować swoją rodzinę. Po ponad dziesięciu latach ukrywania swojej tożsamości jako kobiety, w wieku 21 lat Nadia przybyła do Hiszpanii, aby poddać się rekonstrukcji swojego zniszczonego przez bombę ciała. Historia, w stu procentach prawdziwa i wspaniała, mówi o odwadze, inteligencji, szczęściu i cierpieniach dziewczyny.



Nadia jest nastolatką żyjącą z rodzicami i rodzeństwem w Afganistanie. Nie może narzekać na swoje życie bo ma wszystko czego potrzebuje jako dziewczynka. Prócz jedzenia, którego ma pod dostatkiem, w domu ma również gorącą, bieżącą wodę choć w pozostałych domach w kraju bieżącej wody brakuje. Beztroskie dzieciństwo oznacza dla Nadi kreskówki w telewizji, zabawy na świeżym powietrzu z bratem i naukę w szkole. Skakanie na skakance, zakupy w szkolnym sklepiku, słodycze, kieszonkowe. Nadia jest szczęśliwa. Rodzice Nadii mogą pozwolić sobie na samochód, na wystawne spotkania z rodziną i przyjaciółmi ojca. Do czasu gdy rozpętała się wojna domowa. W jednej chwili Nadia straciła wszystko. W ułamku sekundy pojawiła się ciemność. Na nowo Nadia spojrzała na świat po sześciu miesiącach gdy obudziła się ze śpiączki w szpitalu. Ale wtedy dowiedziała się, że w wyniku bomby, która spadła na ich dom, straciła część twarzy, ma poturbowaną rękę, nie może normalnie jeść i się ruszać a jej ciało jest poparzone. Nie ma też domu... Nadia musi na nowo uczyć się życia. Jej rodzina musi poszukać nowego domu i codziennie musi szukać i walczyć o jedzenie i każdą rzecz potrzebną do życia. Do tego wszystkiego jej brat Zelmai nie żyje... Nadia została sama z mamą i siostrami oraz chorym psychiczne ojcem. Ktoś musi stać się głową rodziny. Co zrobi Nadia? Czy jej życie potoczy się po jej myśli? Kto stanie na jej drodze aby jej pomóc? Czy Nadia na nowo nauczy się żyć po wybuchu bomby? Czy udźwignie ciężar utrzymania rodziny i zapewnienia jej środków do życia? Czy kilkuletnia dziewczynka ma w sobie tyle siły i determinacji by od razu stać się dojrzałą osobą?

Książkę czyta się rewelacyjnie. Dopiero co zaczęłam ją czytać a już byłam w połowie a zaraz przed oczami miałam ostatni rozdział. Choć nie lubię narracji w pierwszej osobie, w "Sekrecie mojego turbanu" nie przeszkadzało mi to. Mało dialogów, dużo opowiadania. Autorka czyli Nadia, zrobiła to tak sprytnie, że czytając wogóle się z tym nie męczyłam. Historie są krótkie ale treściwe. Nie są przegadane, jak to się często w takich historiach zdarza. 

Po lekturze przyszła mi do głowy myśl, że jak na kilkuletnie dziecko, autorka bardzo dużo zapamiętała ze swojego ciężkiego i trudnego życia jako chłopiec. Szybko uczyła się nowego życia, była dobrą obserwatorką i potrafiła trzeźwo myśleć. Nawet gdy znalazła się w niebezpieczeństwie nie traciła zimnej krwi. Dopiero po jakimś czasie analizowała swoje zachowanie i sytuację, w której się znalazła. Nigdy nie wiemy na co nas (ludzi) stać. Dopiero życie weryfikuje naszą dojrzałość i trzeźwe myślenie oraz postrzeganie świata. Jak na dziecko, Nadia podejmowała dużo ryzykownych decyzji ale najczęściej wszystko kończyło się pomyślnie. Uparta, silna, inteligentna, spostrzegawcza, dojrzała, odpowiedzialna. Raz powzięte postanowienie dawało jej kopa do działania i wiarę w siebie. Choć na jej drodze często piętrzyły się problemy, miała cel i do niego dążyła. Musiała bacznie obserwować życie dookoła i przewidywać co może przynieść przyszłość. 
Ale były też momenty, kiedy Nadia pozwalała sobie na chwile słabości, zapominała się kim jest i chciała znowu być sobą. Dziewczynką, która nie ma zmartwień, nie musi się ukrywać, nic ją nie boli, ludzie się z jej nie boją, może biegać i się bawić, uczyć w swojej ulubionej szkole, zakochiwać się. Dziewczynką, która ma mamę, zdrowego tatę, siostry i żyjącego brata...

Autorka a zarazem główna bohatera pokazuje jak wyglądało jej życie codzienne przed i po wybuchu bomby w rodzinnym domu. Patrząc jej oczami widzimy też życie innych rodzin w Pakistanie oraz polityczną stronę wojny domowej. Nie ma tu historii sensu stricto, czego się trochę obawiałam. Teraz mam w głowie mnóstwo pytań i myśli. Jak to jest, że nie dostrzegamy małych i dużych szczęść, które nad spotykają? Nie doceniamy pokoju i spokoju politycznego. Nie szanujemy bieżącej wody, która płynie w kranie niezależnie od nas. Nie potrafimy cieszyć się z tego, że możemy być sobą, nie musimy się przed nikim ukrywać, udawać kogoś kim nie jesteśmy. Możemy iść w każdej chwili do kina, wyjść na ulicę, spotkać się z kim chcemy, ubrać jak nam się podoba, rozmawiać z kobietą i mężczyzną. Nikt się z nas nie śmieje, nie szydzi, nie pokazuje palcami bo nasze twarze budzą strach i lawinę pytań. Możemy sprawnie poruszać każdym palcem a świat za naszym oknem nie huczy od bomb...

Czytelnik bierze do ręki historię napisaną przez życie. Wiele wątków jest aż niemożliwych i nierealnych w XXI wieku. Często zastanawiałam się jak to jest, że ludzie ludziom zgotowali taki los...  Nadia będąc już mężczyzną musi zmagać się ze swoją kobiecością aby nikt nie odkrył kim jest bo grozi jej wówczas śmierć. Walczy o przetrwanie dla swojej rodziny narażając ją i siebie jednocześnie. Bo gdy talibowie o wszystkim się dowiedzą, Nadii i jej rodzinie grozi śmierć. I tak przez dziesięć lat życia jako Zelmai. Ale z drugiej strony gdyby nie stała się chłopcem a potem mężczyzną, nie dowiedziałaby się wielu rzeczy. Być może nigdy nie weszłaby do meczetu, nie poznałaby Koranu. Wielu zachować nauczyła się od mężczyzn spędzając z nimi godziny. Nie raz miała okazję najeść się do syta choć wciąż myślała jak zabrać trochę jedzenia dla pozostałych domowników. Narażała swoje życie i dobre imię.

"Sekret mojego turbanu" to zaczęta do doceniania codzienności. Jest to książka z serii tych, po których człowiek uświadamia sobie jak ma dobrze na świecie ale też ile równocześnie panuje tutaj zła i niesprawiedliwości. Uzmysławiamy sobie, że życie nas uczy i od nas wymaga. Daje siłę i motywację do działania. Widzieliście kiedyś kilkunastoletnią dziewczynkę, która własnymi rękoma czyści studnię z kamieni? Drobną, chudą dziewczynkę... Jeśli macie dzieci to wyobraźcie sobie, że to Nadia to Wasze dziecko... Pozwolilibyście aby ono było głównym i jedynym żywicielem rodziny? Świadomie zgodzili byście się aby narażało swoje życie i zdrowie pracując na dom? Nie ma odpowiedzi jednoznacznej. Ja nie wiem jak bym się zachowała będąc matką Nadii i żyjąc wówczas w Afganistanie.

Nie mogę pozostawić bez słowa oprawy graficznej. Okładka wprost urzekająca. Mi najbardziej podoba się dominujący kolor na okładce i hipnotyzujące spojrzenie pięknej dziewczyny. Z pewnością książka przyciąga wzrokiem i wyróżnia się z tłumu w księgarni i trudno przejść obok niej obojętnie. 

Polecam lekturę tym bardziej, że na stronie księgarni ma promocyjną cenę. Uważam, że cena jest adekwatna do wartości i jakości zawartej w książce.



Moja ocena 
8/10