Powieść "Przypadek" to pierwsza książka beletrystyczna Grzegorza Miecugowa. Nazwisko autora, który jest znanym dziennikarzem telewizyjnym, może sugerować, że "Przypadek" to powieść z kluczem.Jednak czytelnik nie znajdzie w niej żadnych odniesień do polityki,którą autor zajmuje się na co dzień. "Przypadek" to opowieść o nieufności i próbie ucieczki od własnego losu człowieka, który przeżył silny wstrząs emocjonalny. Wartka, momentami sensacyjna akcja osadzona jest w polskich i niemieckich realiach czasu kryzysu ekonomicznego.
Tak to mogę określić bo takie są moje wrażenia i odczucia po lekturze.
No i mam trudny orzech do
zgryzienia. Dlaczego? Bo otrzymałam książkę do recenzji od wydawnictwa. Bo to
pierwsza książka Grzegorza Miecugowa, którą przeczytałam i miałam w ogóle
ochotę przeczytać. Bo książka wzbudziła we mnie mieszane uczucia a z każdą
upływającą minutą coraz bardziej rozumiem przesłanki autora. Takich „bo”
mogłabym wymienić jeszcze kilka.
Marcin Szuster, główny bohater
książki, przypadkiem widzi w domu swojego szefa, swoją ukochaną Martę. A widzi
ją w niedwuznacznej sytuacji. Dwoje bliskich mu osób zadało cios Marcinowi w
samo serce bowiem szef to ktoś komu Marcin ufał a Marta to jego narzeczona i
również bliska mu i zaufana osoba. Zaczyna się dziać. Niby wszystko zaplanowane
ale jak to w życiu bywa dalsze losy zależą od przypadków. Marcin zaplanował coś, czego jeszcze czytelnik
do końca nie wie. Może się domyślać. Szczegóły planów Szustera wychodzą na jaw
w miarę przewracania kartek w książce. Długo mogłabym wymienią co się dzieje w
życiu bohatera, kogo spotyka, co planuje zrobić a co robi w rzeczywistości. Co
mu się uda a co nie i dlaczego.
Konkluzja autora jest taka, że
życia zaplanować się nie da bo nie mamy na wszystko wpływu nawet gdy nam się
tak wydaje. I nawet gdy napiszemy sobie w punktach na kartce co chcemy zrobić i
dokąd zmierzamy to życie i tak pisze własne scenariusze. Nie zawsze to co
widzimy jest tym co nam podpowiada nasza wyobraźnia. Czasami widzimy tylko
część obrazka a resztę sami sobie dopowiadamy. Nie, nie sami. To nasz mózg
dopisuje resztę. Po lekturze „Przypadku” wiemy, że nie zawsze mózg dobrze
nam podpowiada. Nie, to też źle napisałam. Nie trzeba przecież książki czytać, żeby
wiedzieć, że mózg nie zawsze nam dobrze podpowiada.
Czy książka dobrze się kończy?
Ona nigdy nie opisywała złych sytuacji czy złego życia więc nie mogę napisać,
że dobrze czy źle się kończy. Dla jednego to co dobre będzie dobre a dla drugiego to
będzie złe. Określenia „dobre” czy „złe” to określenia umowne i zależne od naszych wartości. Musicie więc
najpierw sami przeczytać „Przypadek” aby określić jak dla Was kończą się losy bohatera.
Dla mnie kończy się normalnie a opowiada o życiu każdego z nas. Nie ma
zaskakujących wątków. Bohaterowie są przewidywalni. No, prawie są
przewidywalni. Nie rozumiem pewnych zachować Szustera bo po jasną cholerę w
hotelu zrobił bałagan i swoją krwią ubrudził łazienkę a do swojego pokoju
zniósł z restauracji szklanki po innych gościach? Nie rozumiem po co autor
wymyślił taką sytuację? Dla mnie w żaden sposób nie miało to wpływu na dalsze
jego losy czy postępowanie policji w poszukiwaniach.
Na początku dobrze mi się czytało
książkę Grzegorza Miecugowa ale w miarę poznawania losów bohaterów miałam
wrażenie, że wszystko spowalnia. Że bohaterowie są jacyś tacy bez życia,
powolni, powoli się ruszają, mówią, myślą. Że są ślamazarni i anemiczni trochę.
Czytając miałam wrażenie, że sama czytam tak wolno jak dzieje się akcja w
książce. Ale brak szybkości spowodowane było chyba tym, że ja tak postrzegam
autora książki. Trochę tak bez ikry, bez jaj jak ja to mówię. Mam nadzieję, że
autor i Wy źle mnie nie zrozumiecie. Nie znam osobiście Grzegorza Miecugowa ale
tak go odbieram i już. Jestem przeciwnością autora pod tym względem bo często
słyszę, że jestem w gorącej wodzie kąpana i pewnie dlatego tak odebrałam
bohaterów. Na blogu Magdaleny przeczytałam, że autor podobno pisał tę książkę stojąc w korku. I to by się zgadzało i odpowiadało na pytanie dlaczego książka i bohaterowie nie mają w sobie energii i życia...
Żeby móc napisać tę recenzję
zerknęłam na odczucia innych czytelników Miecugowa. Okazało się, że są podobne.
Po odłożeniu książki na półkę
moja pierwsza myśl była taka, że książka jest do bani. Że nic nie wnosi, nudna,
bez sensu, nie przekazuje żadnych wartości i autor nie miał sprecyzowanego celu
pisząc „Przypadek”. Że przypadkiem napisał "Przypadek". Ale następnego dnia po przeczytaniu w mojej głowie zaczęły
świtać myśli, że wiem o co chodziło w książce i co ona ze sobą niesie.
Wydaje mi się, że większość
czytelników, tak samo oceni lekturę jak ja na początku. Albo nawet zrazi się do
niej i odłoży ją na półkę doczytując do czterdziestej, może sześćdziesiątej
strony. I to jest błąd. Bo nie każda książka musi wprost nieść emocje i przesłanie.
Sama nie bardzo mogę
jednoznacznie określić czy książka mi się podobała czy nie. Zdecydowanie
zabrakło mi energii w działaniu bohaterów i żywiołowości w pisaniu przez
autora. Przeszkadzało mi, że momentami bohaterowie zachowują się irracjonalnie
do danej sytuacji. Plusem jest to, że… momentami książkę dobrze się czyta choć
tych momentów jest zdecydowanie za mało.