sobota, 23 czerwca 2012

Grzegorz Miecugow co przypadkiem napisał "Przypadek"


Powieść "Przypadek" to pierwsza książka beletrystyczna Grzegorza Miecugowa. Nazwisko autora, który jest znanym dziennikarzem telewizyjnym, może sugerować, że "Przypadek" to powieść z kluczem.Jednak czytelnik nie znajdzie w niej żadnych odniesień do polityki,którą autor zajmuje się na co dzień. "Przypadek" to opowieść o nieufności i próbie ucieczki od własnego losu człowieka, który przeżył silny wstrząs emocjonalny. Wartka, momentami sensacyjna akcja osadzona jest w polskich i niemieckich realiach czasu kryzysu ekonomicznego.










Tak to mogę określić bo takie są moje wrażenia i odczucia po lekturze.
No i mam trudny orzech do zgryzienia. Dlaczego? Bo otrzymałam książkę do recenzji od wydawnictwa. Bo to pierwsza książka Grzegorza Miecugowa, którą przeczytałam i miałam w ogóle ochotę przeczytać. Bo książka wzbudziła we mnie mieszane uczucia a z każdą upływającą minutą coraz bardziej rozumiem przesłanki autora. Takich „bo” mogłabym wymienić jeszcze kilka. 

Marcin Szuster, główny bohater książki, przypadkiem widzi w domu swojego szefa, swoją ukochaną Martę. A widzi ją w niedwuznacznej sytuacji. Dwoje bliskich mu osób zadało cios Marcinowi w samo serce bowiem szef to ktoś komu Marcin ufał a Marta to jego narzeczona i również bliska mu i zaufana osoba. Zaczyna się dziać. Niby wszystko zaplanowane ale jak to w życiu bywa dalsze losy zależą od przypadków.  Marcin zaplanował coś, czego jeszcze czytelnik do końca nie wie. Może się domyślać. Szczegóły planów Szustera wychodzą na jaw w miarę przewracania kartek w książce. Długo mogłabym wymienią co się dzieje w życiu bohatera, kogo spotyka, co planuje zrobić a co robi w rzeczywistości. Co mu się uda a co nie i dlaczego. 

Konkluzja autora jest taka, że życia zaplanować się nie da bo nie mamy na wszystko wpływu nawet gdy nam się tak wydaje. I nawet gdy napiszemy sobie w punktach na kartce co chcemy zrobić i dokąd zmierzamy to życie i tak pisze własne scenariusze. Nie zawsze to co widzimy jest tym co nam podpowiada nasza wyobraźnia. Czasami widzimy tylko część obrazka a resztę sami sobie dopowiadamy. Nie, nie sami. To nasz mózg dopisuje resztę. Po lekturze „Przypadku” wiemy, że nie zawsze mózg dobrze nam podpowiada. Nie, to też źle napisałam. Nie trzeba przecież książki czytać, żeby wiedzieć, że mózg nie zawsze nam dobrze podpowiada.

Czy książka dobrze się kończy? Ona nigdy nie opisywała złych sytuacji czy złego życia więc nie mogę napisać, że dobrze czy źle się kończy. Dla jednego to co dobre będzie dobre a dla drugiego to będzie złe. Określenia „dobre” czy „złe” to określenia umowne i zależne od naszych wartości. Musicie więc najpierw sami przeczytać „Przypadek” aby określić jak dla Was kończą się losy bohatera. Dla mnie kończy się normalnie a opowiada o życiu każdego z nas. Nie ma zaskakujących wątków. Bohaterowie są przewidywalni. No, prawie są przewidywalni. Nie rozumiem pewnych zachować Szustera bo po jasną cholerę w hotelu zrobił bałagan i swoją krwią ubrudził łazienkę a do swojego pokoju zniósł z restauracji szklanki po innych gościach? Nie rozumiem po co autor wymyślił taką sytuację? Dla mnie w żaden sposób nie miało to wpływu na dalsze jego losy czy postępowanie policji w poszukiwaniach. 

Na początku dobrze mi się czytało książkę Grzegorza Miecugowa ale w miarę poznawania losów bohaterów miałam wrażenie, że wszystko spowalnia. Że bohaterowie są jacyś tacy bez życia, powolni, powoli się ruszają, mówią, myślą. Że są ślamazarni i anemiczni trochę. Czytając miałam wrażenie, że sama czytam tak wolno jak dzieje się akcja w książce. Ale brak szybkości spowodowane było chyba tym, że ja tak postrzegam autora książki. Trochę tak bez ikry, bez jaj jak ja to mówię. Mam nadzieję, że autor i Wy źle mnie nie zrozumiecie. Nie znam osobiście Grzegorza Miecugowa ale tak go odbieram i już. Jestem przeciwnością autora pod tym względem bo często słyszę, że jestem w gorącej wodzie kąpana i pewnie dlatego tak odebrałam bohaterów. Na blogu Magdaleny przeczytałam, że autor podobno pisał tę książkę stojąc w korku. I to by się zgadzało i odpowiadało na pytanie dlaczego książka i bohaterowie nie mają w sobie energii i życia...
Żeby móc napisać tę recenzję zerknęłam na odczucia innych czytelników Miecugowa. Okazało się, że są podobne.

Po odłożeniu książki na półkę moja pierwsza myśl była taka, że książka jest do bani. Że nic nie wnosi, nudna, bez sensu, nie przekazuje żadnych wartości i autor nie miał sprecyzowanego celu pisząc „Przypadek”. Że przypadkiem napisał "Przypadek". Ale następnego dnia po przeczytaniu w mojej głowie zaczęły świtać myśli, że wiem o co chodziło w książce i co ona ze sobą niesie.
Wydaje mi się, że większość czytelników, tak samo oceni lekturę jak ja na początku. Albo nawet zrazi się do niej i odłoży ją na półkę doczytując do czterdziestej, może sześćdziesiątej strony. I to jest błąd. Bo nie każda książka musi wprost nieść emocje i przesłanie.

Sama nie bardzo mogę jednoznacznie określić czy książka mi się podobała czy nie. Zdecydowanie zabrakło mi energii w działaniu bohaterów i żywiołowości w pisaniu przez autora. Przeszkadzało mi, że momentami bohaterowie zachowują się irracjonalnie do danej sytuacji. Plusem jest to, że… momentami książkę dobrze się czyta choć tych momentów jest zdecydowanie za mało. 

Moja ocena 
2/6 


Za książkę dziękuję wydawnictwu i panu Patrykowi.


piątek, 22 czerwca 2012

Prezent dla dziecka na drugie urodziny

Dzień za dniem pędzi i tak już dwa lata za chwilę miną (wtorek) jak zostałam mamą. Z każdym dniem mam w głowie, że kocham swoje dziecko miłością bezwarunkową i najmocniejszą na świecie. Zrobię dla swojego dziecka wszystko. Krzywdy zrobić nie dam a jak ktoś skrzywdzi Emilkę to ja sama karę wymierzę. Też tak macie?
Za tydzień robimy małe rodzinne spotkanie urodzinowe. Będzie ciasto, tortu nie będzie. Dziwne, prawda? Emilka będzie miała dwie świeczki do zdmuchnięcia w małym ciasteczku tiramisu. Będzie miło i wesoło. Tak planuję :)

A dzisiaj odebrałam prezent dla Emilki od nas - ode mnie i męża. Emilka dostanie szkatułkę na swoją biżuterię, gumki i spinki. Zabawek ma dosyć. Zresztą bawi się nową zabawką 5 minut a potem zabawka idzie w zapomnienie. Nie ma znaczenia co to za zabawka. Więc zabawki nie dostanie w prezencie. No dobra. Dostała :) Ma piaskownicę i basen i zjeżdżalnię. To chyba wystarczy?




Szkatułkę zrobiła Iza, która prowadzi bloga http://waltance.blogspot.com/ i jest bardzo miłą osobą. Miałam przyjemność poznać ją osobiście. I jak to bywa z kobietami oraz ręcznie robionymi rzeczami, Iza zrobi dla mnie jeszcze kilka rzeczy ale wszystko w swoim czasie. Gdyby gotówka była to wszystko chciałabym na już. A tak będę musiała poczekać. Dla mnie szkatułeczka na moje biżu, druga na prezent urodzinowy no i jeszcze kilka deseczek do powieszenia w kuchni.

Postanowiłam, że Emilka co roku na urodziny dostanie jeszcze kartkę z życzeniami. I w ten oto sposób do pełnoletności uzbiera tych kartek osiemnaście. A każda będzie ręcznie robiona rzecz jasna i jedyna na świecie. W ubiegłym roku dostała więc taką karteczkę:



karteczkę robiła moja ulubiona Ania znana jako Brises.

Zgadnijcie kto w tym roku karteczkę na drugie urodziny wykonał? Ano również Ania - Brises. Ale tym razem nie będzie różu ani wróżek. Teraz dominuje błękit i koronki oraz wstążeczka. Która karteczka Wam się podoba bardziej? Mi ta na drugie urodziny. Chyba dorastam razem z Emilką ;)



Na koniec pokaże Wam jeszcze co teraz czytam. Jeszcze cieplutka bo dopiero co ją do domu przywiozłam.


Nie czytałam jeszcze żadnej recenzji. Czytałam tylko ogólne informacje o czym jest książka i obejrzałam rozmowę z autorką na temat książki. Okładka według mnie rewelacyjna. Książka również bo to cegła a takie lubię najbardziej. Dodatkowo we wrześniu ukaże się druga część "Krok do szczęścia" a autorka zdradziła, że być może i trzecia część będzie miała finał w księgarniach. I jak tu się nie cieszyć?

wtorek, 12 czerwca 2012

"Burza" Julie Cross a'la trylogia czasu [zapowiedź]

Znacie trylogię czasu Kerstin Gier? "Czerwień rubinu", "Błękit szafiru" i "Zieleń szmaragdu". Ja znam. Choć cała seria ma kilka minusów to polubiłam Gwen i jej przygody wynikające z przemieszczania się w czasie.
Z wielką przyjemnością sięgnę po kolejną literaturę młodzieżową również dotycząca podróżowania w czasie. Tym razem poznam Jacksona Meyera i jego dziewczynę Holly.

 Rok 2009. Dziewiętnastoletni Jackson Meyer jest zwyczajnym nastolatkiem, studiuje, ma dziewczynę… i potrafi podróżować w czasie. Lecz ta umiejętność nie ma nic wspólnego z tym, co ogląda się w filmach – jego skoki
nie zmieniają teraźniejszości ani nie powodują żadnych zakłóceń w Kosmosie.
Nadchodzi jednak dzień, gdy nieznajomi mężczyźni napadają na Jacksona i jego ukochaną Holly, a podczas brutalnej szarpaniny dziewczyna zostaje poważnie ranna. Przerażony i spanikowany Jackson cofa się do roku 2007, lecz ten skok okazuje się inny niż wszystkie. Chłopak zostaje uwięziony w przeszłości.
Jackson, chcąc uratować Holly, nie ustaje w rozpaczliwych próbach odnalezienia drogi powrotnej do swojego czasu, lecz po serii niepowodzeń godzi się z losem i postanawia dowiedzieć się więcej o swoich umiejętnościach. Jednak ludzie, którzy strzelali do Holly w roku 2009, depczą
mu po piętach. Wrogowie Czasu nie cofną się przed niczym, aby wcielić młodego podróżnika w swoje szeregi. Przystąpi do nich albo zginie.


"Burza" jest debiutem powieściowym Julie Cross i początkiem cyklu. Zapowiada się interesująco.


"Lista" J.D. Bujak polski Ketchum

To moje drugie spotkanie z twórczością J.D. Bujak. Pierwsze miało miejsce około roku temu gdy w moje ręce trafił "Spadek". Spotkanie było bardzo udane. Tę lekturę mogę zaliczyć do udanych jeszcze bardziej.

 „Nie mam pojęcia, co się działo później i jak długo to trwało. W każdym razie pamiętam, że najpierw poczułem ból – potworny, rozdzierający ból wzdłuż prawego boku. (…) Powoli otwierałem zapuchnięte i posklejane powieki. Leżałem na czymś twardym, a wokół panował półmrok. Gdzieś za moimi plecami musiała się świecić niewielka lampka.
Nie mogłem sobie przypomnieć, co tutaj robię. (…) Chciałem się podnieść, ale kiedy tylko lekko dźwignąłem ramię z podłogi, ból boku przeszył całe ciało, rozchodząc się ciarkami do każdej z moich komórek. Jęknąłem i spojrzałem w prawo. Przez moment nie mogłem uwierzyć w to, co widzę.
Obok mnie leżał Eryk.
Był rozebrany do naga, tak jak ja. I...”

Maile, listy, sms-y – pozornie nieistotne informacje i zdarzenia stają się dla młodego architekta początkiem nowego życia, którego szalony rytm wyznacza tajemnicza lista ze spisem nazwisk przyszłych ofiar mordercy. Trzymająca w napięciu historia bohatera uwikłanego w cyniczną grę szaleńca wciąga czytelnika w świat okrucieństwa, strachu i bezradnoś
ci.


Przed spaniem tradycyjnie wzięłam książkę do ręki z myślą, że chwilkę poczytam. Zbliżała się godzina 23:00 więc nie miałam zamiaru spędzić dużo czasu czytając. Pierwsza strona, druga, trzecia, setna... Nie patrzyłam za zegarek bo

poniedziałek, 11 czerwca 2012

Stosik czerwcowy i różne wtrącenia

Ależ ten czas pędzi. Też macie wrażenie, że im człowiek starszy tym czas szybciej ucieka? Zanim skończyłam 18 lat to dzień za dniem ciągnął się niemiłosiernie. Na coś ważnego czekałam i czekałam w nieskończoność. A potem to jakbym z górki na sankach jechała. Ledwo na górce a już jestem na dole. To takie moje myśli po wyjeździe na południe Polski na ślub i wesele mojego ukochanego ciotecznego brata. Rodzonego brata nie mam, mam siostrę, a tego brata traktuję jak rodzonego właśnie. I kocham go taką miłością :)

Wesele się udało. Zabawa trwała trzy dni :) i mogłabym bawić się jeszcze. Rzeczywistość jednak na nas czekała i trzeba było wracać do domowych pieleszy. A w domu czekały książki i recenzje do napisania. A mój stosik czerwcowy, choć uzbierany w maju, prezentuje się tak:

od góry:

- "Aż śmierć nas rozłączy" zbiór opowiadań wybrany przez Harlana Cobena - z antykwariatu,
- "Zaklinacz koni" Nicholas Evans - z antykwariatu,
- "Pamiętnik pani Hanki"  Tadeusz Dołęga-Mostowicz - z antykwariatu kupiona pod wpływem recenzji Anek,
- "Zakład o miłość" Agnieszki Lingas-Łoniewskiej, wymiana na LC, bardzo lubię twórczość pani Agnieszki i mam ochotę wciąż na kolejne jej książki,
- "Amore i amaretti. Opowieści o jedzeniu i miłości w Toskanii" Victoria Cosford, od wydawnictwa Bellona do recenzji a recenzja jest tutaj, zapraszam i polecam,
-  "Przypadek" Grzgorz Miecugow, również od wydawnictwa Bellona do recenzji, właśnie czytam,
- "Więzień nieba" Carlos Ruiz Zafon, zakup własny,
- "Lato leśnych ludzi" Maria Rodziewiczówna, z antykwariatu,
- "Do ostatniej łzy" Anna Quindlen, zakup własny od Izuś,
- "Ostatni ślad" Charlotte Link, wymiana na LC,
- "Śmierć w Breslau" Marek Krajewski, z biblioteki publicznej,
- "Dziecko cienia" Judith Lennox, jak wyżej, nie wiem co to, wzięłam z półki bo mnie zaintrygowała,
- "Przedstawienie czas zacząć" Michael Hoeye, książka dla młodzieży ale bardzo polubiłam przygody zegarmistrza - myszy Hermuksa Tantamoqa i bardzo się cieszę na kolejne spotkanie z nim,
- "Życiologia" Miłosz Brzeziński, pożyczona.

Co znalazłyście dla siebie do przeczytania?

Na koniec pochwalę się Wam jeszcze moją małą myszką, która 26 czerwca będzie obchodziła swoje 2 urodziny :) Impreza oczywiście już się planuje. A nawet dwie imprezy. Jednak dla rodziny a druga dla znajomych i dzieci.





Emilka taka była głodna, że zanim przynieśli do stołu rosół to już jadła makaron,











A to już na poprawinach, poznawała salę do tańczenia i podpierała ściany ;)

czwartek, 7 czerwca 2012

„Amore i amaretti. Opowieści o miłości i jedzeniu w Toskanii” czyli Torta della nonna.


"Toskania to kraina czarów. Chodzi o czar powabnego krajobrazu, szacownych zabytków i pełnych temperamentu ludzi. Cywilizacja rozwija się tu od czasów antycznych, ale najwspanialsze zabytki Florencji, Sieny czy Pizy pochodzą z czasów Renesansu. Mimo tylu lat intensywnego rozwoju człowiek nie zepsuł cudownego, naturalnego pejzażu tej ziemi, pełnego malowniczych pagórków. Wzbogacił go tylko o doskonale komponujące się z krajobrazem winnice. Bo wino (Chianti!!!) to również symbol krainy. Podobnie jak smakowite potrawy kuchni włoskiej. Wiele przepisów na tradycyjne dania włoskie i typowo toskańskie znajdziecie Państwo na kartach publikacji. Toskania od wieków jest celem pielgrzymek zakochanych w niej podróżników. Oczarowała także autorkę tej książki. A tytułowe amaretti to urocza gra słów. Chodzi zarówno o miłostki, jak też typowe toskańskie ciasteczka."






Po raz pierwszy miałam okazję i chęć przeczytać książkę, gdzie główną rolę gra jedzenie. I nie myślę tu o książce kucharskiej. Na szczęście, gdy zaczęłam czytać „Amore i amaretti …” byłam najedzona bo inaczej wygryzłabym literki z kartek.
Zresztą sami zobaczcie. Na jednej tylko stronie autorka pisze o pappardelle – szerokie, nierówne paski makarony, które podaje się z sosem z zająca, o podłużnych pomidorach przyprawionych zieloną oliwą i świeżą bazylią. Są też grube kawałki