niedziela, 12 lutego 2012

"Tam gdzie ty" Jodi Picoult czyli homoseksualiści i ich dzieci

Po dziesięciu latach małżeństwa i długotrwałych bezskutecznych staraniach o dziecko, Zoe i Max Baxter postanawiają się rozstać. Zoe, ku własnemu zaskoczeniu, znajduje szczęście u boku kobiety, Max szuka pocieszenia w kościele. Lecz marzenie o dziecku trwa, i to, co wydawało się być na wyciągnięcie ręki, przeradza się w starcie światopoglądów i przekonań religijnych, w którym nie ma miejsca na sentymenty.

„Tam gdzie ty” to powieść o trudnych, często bardzo bolesnych wyborach oraz o tym, że każdy ma prawo do szczęścia. Ale czy na pewno?


Autorka przyznała, że pisząc "Tam gdzie ty", jej syn, nastolatek Kyle przyznał się, że jest gejem. Podsunął jej do przeczytania swój esej o byciu homoseksualistą. Książka ta stała się chyba też trochę prywatną sprawą autorki... Takie mam myśli.

Ta książka to już siódma bądź ósma spod pióra autorki, którą przeczytałam. Pierwszą, z którą się zetknęłam była "krucha jak lód".
Jakoś tak się stało, że nie do końca zdawałam sobie sprawę, jakiego tematu dotyczy ta najnowsza Jodi. Na początku myślałam, że poruszanym tematem jest bezdzietność
i bezpłodność małżeństwa chcącego mieć potomstwo. Tak jest ale to tylko przyczyna dalszych losów bohaterów. Jak bardzo się myliłam wiedzą ci, którzy mają już lekturę za sobą.
Książka, tak jak czytane do tej pory, podobała mi się. Nie przypadła mi tylko do gustu "Jak z obrazka". Owszem, lubię twórczość Jodi bo przedstawia ważne i niecodzienne sprawy i tematy życiowe.
Ale "Tam gdzie ty" nie jest dla mnie specjalnie poruszającą. A to za sprawą wielu osób, homoseksualistów, których znam i z którymi często mam do czynienia. A zwłaszcza jedna bo jest moim przyjacielem... Z racji znajomości z homoseksualistami i bywania w miejscach dla homoseksualistów nie razi mnie w oczy trzymanie się za ręce, całowanie czy poprawianie włosów drugiej połówce.
Jest jednak jedna rzecz, która zasiała na nowo w mojej głowie ziarenko. Temat posiadania dzieci przez pary homoseksualistów. O ile od zawsze jestem za prawnym usankcjonowaniem związków tych samych płci to do adopcji czy posiadania dzieci przez takie pary byłam na nie.
Po lekturze książki na nowo zaczęłam się zastanawiać jakie jest moje stanowisko w tej sprawy i właściwie dlaczego jestem a może byłam przeciwna? Bo nie mam jakiś konkretnych powodów. Skoro więc nie przeszkadza mi bycie gejem czy lesbijką i nie uważam, żeby ta cecha wynikała z wychowania to dlaczego nie aprobuję posiadania dzieci przez takie pary?

"Tam gdzie ty" pokazuje nasz świat i chyba jeszcze podejście większości ludzi do homoseksualizmu, uważając go za chorobę. Wielu wierzących ludzi twierdzi, że homoseksualizm można wyleczyć i próbuje to zrobić na wiele sposób. Mylne wrażenie pokutuje, że homoseksualista jest zboczeńcem i na pewno krzywdzi dzieci. Dla wielu gej czy lesbijka (chyba częściej gej) równa się zboczeniec i pedofil. Ale dlaczego? Bo tak nas wychowywano. Nas to znaczy katolików. Takie mam wrażenie, że to właśnie katolicy są większością nie akceptującą osób homo. I nawet ci przeciwni nie zdają sobie sprawy ilu wokół nich jest homo. Ilu ludzi w mediach, polityce, kulturze, rozrywce itp ukrywa się ze swoją orientacją.
Gdybym tak zrobiła wpis z nazwiskami... Tylko po co?
Książka J.Picoult przedstawia nam życie osób tej samej płci ale też pokazuje, że tacy ludzie, mają prawo do szczęścia. Do szczęścia, które my posiadamy i biologicznie mamy większe szanse na takie szczęście. Na drugim planie poznajemy matkę Zoe, która na początku przeżywa szok na wieść o lesbijskich skłonnościach córki ale z czasem akceptuje to i chce, żeby córka była szczęśliwa.

Bardzo cenię sobie osoby, które przyznały się do swojej orientacji jak na przykład autor Jacek Poniedziałek czy Tomasz Raczek. Do dzisiaj pamiętam jak mój przyjaciel spytany przeze mnie wprost czy jest gejem, zaprzeczył. A za kilka dni przyznał mi się, że faktycznie jest gejem. Zaprzeczył ze strachu i obawy, że tak łatwo go rozszyfrowałam a on chce pozostać anonimowy. Moje serducho kochane...

Miała być recenzja książki a wyszedł chyba bardziej prywatny wywód na temat homoseksualizmu i posiadania dzieci przez gejów i lesbijki.
Cieszę się, że Jodi poruszyła ten temat bo ja sama zaczęłam się zastanawiać nad posiadaniem dzieci przez homo a to dużo. Bo nawet jeśli tylko ja zmieniłam zdanie to jest do dużo.

Moja recenzja 
7/10

1 komentarz:

  1. Też początkowo nie wiedziałam do końca o czym jest, znaczy myślałam tak jak Ty. Też przebywam w otoczeniu homoseksualistów i jakoś mnie to nie razi czy coś.
    Od początku jestem za tym by takie pary mogły adoptować dzieci bo moim zdaniem będzie im lepiej u dwóch tatusiów czy mam niż w Domu Dziecka zy też patologicznej rodzinie...

    OdpowiedzUsuń

Zostaw po sobie ślad. Chętnie Ciebie odwiedzę.