środa, 31 sierpnia 2011

Zmiany. Oby na lepsze...

Ano tak. Przede mną. Przed Wami. Zmmiany.
Przed Wami zmiana mojego bloga. A raczej jego szaty graficznej. Dzięki pomocy Bujaczka mój blog teraz wygląda tak. Przyznam się Wam, że gdy na zmianę się decydowałam, nie miałam pojęcia jak chciałabym, żeby wyglądał. Krok po kroku i rysowała się jego nowa szata. Na koniec blog prezentuje się, według mnie, dużo ładniej, bardziej elegancko. A przy tym dominują kolory neutralne, które lubię najbardziej.

Zmiana przede mną to żłobek Emilki. Jutro po przebudzeniu i wypiciu mleka przez Emilkę, wsiadamy w samochód i jedziemy do nowego miejsca. Nowe miejsce dla Emilki i dla mnie. Nowa sytuacja dla niej i dla mnie. A najbardziej tę zmianę i nowe miejsce będę przeżywała ja a nie Emilka. To ja po zostawieniu córki w żłobku, wsiądę do samochodu i zamiast jechać od razu do domu, popłaczę w samochodzie i jak mi przejdzie to dopiero ruszę w drogę powrotną. Trzymajcie za mnie kciuki bo jutrzejszy dzień będzie trudny bardziej dla mnie niż dla Emilki... A od października, gdy wrócę do pracy znowu zmiany bo organizacja życia po powrocie do pracy.

A za kilkanaście dni zapraszam do siebie na Jesienną wędrówkę książki. Jaka to będzie książka i o co chodzi z wędrówką dowiecie się za jakiś czas. Zdradzę tylko, że będziecie mogły gościć u siebie przez kilka dni książkę polskiej autorki. Według mnie, książkę trzymającą w napięciu do końca i porywającą od początku. Kto chętny niech pamięta do mnie zaglądać. To już lada dzień. A jutro napiszę Wam kto będzie nowym właścicielem "Lunchu w Paryżu". Jutro losowanie candy.

wtorek, 30 sierpnia 2011

Urodzinowy prezent...

Nie, nie dla mnie bo do moich urodzin jeszcze cztery miesiące. Stety, niestety (?) ...
Ale mogę Wam już pokazać jaki prezent dostał ode mnie ktoś mi bliski. Prawdziwy przyjaciel. Tak, przyjaciel, nie przyjaciółka.

Prezentowane przeze mnie zdjęcie jest własnością Brises a wszystkie fotki i całość prezentu zobaczycie tutaj
Brises jest czarodziejką i jeśli nie macie pomysłu na prezent a chcecie podarować coś wyjątkowego to z pewnością Brises coś dla Was wyczaruje...

Do kompletu jeszcze kartka z życzeniami w środku.

Tak, jak zawsze długo myślę nad prezentem, żeby był trafiony i indywidualny, tak tym razem problemu nie miałam. Odkąd znam Brises i jej rękodzieło, od dawna wiedziałam, że prezentem dla przyjaciela będzie album. Oj, nie. Z prezentem był problem bo dłuuugo zdjęcia wybierałam i myślałam nad podpisami przy zdjęciach, żeby to ze sobą współgrało. A pomysł oraz wykonanie prezentu to już cudowna Brises.

Aniu, bardzo Ci raz jeszcze dziękuję bo sprawiałaś radość nie tylko obdarowanemu ale również obdarowującemu. I z pewnością jeszcze nie raz zaufam Tobie, Twojej wyobraźni i zdolnym rękom.

Już wiem co dostanie mój chrześniak na swoje osiemnaste urodziny. Zgadnijcie co?

niedziela, 28 sierpnia 2011

Złote myśli Emilki - złote, słodkie dzieciństwo

Taki dzisiaj tytuł przyświeca mojemu wpisowi.
Jakiś czas temu poprosiłam Brises, żeby zrobiła dla mnie - dla Emilki taki notes do zapisywania słówek i powiedzonek Emilki. Powiecie, że Emilka jeszcze nie mówi. Ano nie mówi ale potem pomysł z głowy mi wyleci i gdzie wówczas będę to notowała? A tak już mam i mam pomysł jak te wpisy będą wyglądały. Prócz sytuacji i historyjek będą tam również zdjęcia. A jeśli Emilka będzie taka pomysłowa jak jej mamusia, to chyba już muszę u Brises zamówić kolejne notesy na złote myśli i sytuacje oraz pomysły Emilki...

A notes prezentuje się tak:

Zdjęcie zrobione przez Brises a ja w żadnych razie nie przypisuję sobie własności do zdjęcia. Resztę zdjęć i jak wygląda cały notes zobaczycie u czarodziejki Brises.

Pozostając w temacie dzieci. Brises zrobiła mi też ramkę ze zdjęciem Emilki. Ale pokażę ją Wam jak Brises pokaże ją u siebie. Ramka stoi na komodzie w sypialni i cieszy oko. Nie tylko mamy i taty Emilki ale każdego, kto nas odwiedza.
Już wiem, że takie ramki ze zdjęciem Emilki sprezentuję kilku osobom m.in chrzestnemu naszego szkraba i pradziadkom. A potem następne pomysły na prezenty i następne i następne... Żeby tylko Brises miała czas i ochotę tworzyć dla mnie te cudeńka...

Za dwa tygodnie wybieramy się na 1 urodziny Majeczki. To córka naszych znajomych. Prezent dla Majeczki już gotowy i za dwa dni będzie u mnie. Ale pokażę go Wam dopiero po 10 września, żeby mama Majeczki nie zobaczyła prezentu wcześniej niż to zaplanowałam. Oczywiście prezent to też rękodzieło, oryginalna i niepowtarzalna rzecz. Odkąd założyłam bloga i widzę, jakie rzeczy robicie, nie potrafię przejść obok tego obojętnie i jak tylko nadarza się okazja, to zamawiam u Was i mam. Bo nie robię już takich zakupów w normalnych sklepach tylko u Was, koleżanki blogowiczki (czy blogerki?). W ten sposób wspieram też Wasze małe przedsiębiorstwa. A w każdą rzecz przez Was zrobioną, włożone jest tyyyyle serca ile ja wkładam wymyślając prezenty dla obdarowywanych. I doszłam do wniosku, że dużo większą radość sprawia mi robienie prezentów i obserwowanie reakcji obdarowywanych niż dostawanie.

A od czwartku Emilka pozna nowy świat jakim jest żłobek. Długo się zastanawiałam czy zostać jeszcze w domu z Emilką ale doszłam do wniosku, że szczęśliwa mama to spełniona mama. A ja muszę wyjść do ludzi, po prostu muszę. Jestem zwierzęciem towarzyskim. O tyle mam fajną (i nie fajną) pracę, że będę pracowała na dwie zmiany. Pierwsza od 8 rano a druga od 14. Więc łatwiej będzie mi zorganizować sobie czas i zajęcia. Co drugi tydzień jak będę do pracy śmigała na 14, zrobię zakupy, zajmę się domem i czas dla siebie będę miała. A Emilka w tym czasie będzie bawiła się z dziećmi i uczyła nowych rzeczy. Już bez problemu robi do nocnika tylko jeszcze nie umie powiedzieć, że chce. Za mała, żeby robić tylko do nocnika. Ale jak ja posadzę to od razu bez problemu robi co ma zrobić i finał. Idealne dziecko. Mówię Wam , idealne.

No to zmykam trochę poczytać póki dzieciątku śnią się Aniołki...

czwartek, 25 sierpnia 2011

Projekt Kraszewski

Kilka dni temu dołączyłam do grona uczestników Projektu Kraszewski. A wszystko polega na tym, że czytamy i recenzujemy książki Kraszewskiego aby udowodnić, że Kraszewski nie jest nudny i da się go czytać.
Powodem, który mnie przekonał do przystąpienia do projektu był mój mały księgozbiór dzieł Józefa Kraszewskiego. Wiedziałam już od bardzo dawna, że mam w domu książki tego autora bo moja mama kocha jego twórczość. Ale dopiero niedawno postanowiłam skatalogować jego dzieła, które stoją na półce w moim domu.

No i wyszło, że mam, co następuje:
Barani Kożuszek: Opowiadanie historyczne z końca XVIII wieku
Boży gniew: Czasy Jana Kazimierza
Bracia rywale
Czarna Perełka: Powieść
Dwa światy
Dwie królowe: Bona i Elżbieta
Dziadunio: Obrazki naszych czasów
Dzieci wieku
Dziwadła: Powieść współczesna
Herod-baba: Opowiadanie dziadka
Historia o Janaszu Korczaku i o pięknej miecznikównie: Powieść z czasów Jana Sobieskiego
Historia prawdziwa o Petrku Właście palatynie, którego zwano Duninem: Opowiadanie historyczne z XII wieku
Infantka: Anna Jagiellonka
Król chłopów: Powieść historyczna z czasów Kazimierza Wielkiego
Lalki: Sceny przedślubne
Ładny chłopiec
Matka królów: Czasy Jagiełłowe
Półdiablę weneckie: Powieść od Adriatyku
Pułkownikówna: Historia prawdziwa z czasów saskich
Resurrecturi: Powieść w dwóch tomach
Roboty i prace
Sąsiedzi: Powieść z podań szlacheckich z końca XVIII wieku
Semko: Czasy bezkrólewia po Ludwiku: Jagiełło i Jadwiga
Serce i ręka: Powieść prawie historyczna
Skrypt Fleminga: Powieść historyczna z czasów Augusta II
Sprawa kryminalna: Powiastka
Stara baśń: Powieść z IX wieku
Starosta warszawski: Obrazy historyczne z XVIII wieku
Strzemieńczyk: Czasy Władysława Warneńczyka
Syn marnotrawny: Opowiadanie z końca XVIII wieku
Waligóra: Powieść historyczna z czasów Leszka Białego
Z życia awanturnika: Obrazki współczesne
Złote jabłko: Powieść
Złoty Jasieńko: Powieść współczesna
Zygzaki: Powieść

Razem sztuk 35 (słownie trzydzieści pięć). Dużo to czy mało? Skoro na jego liście lektur jest ponad 220 dzieł nie licząc antologii bajek... Kiedy ten człowiek zdążył to napisać?

Jeśli chcecie poznać twórczość JIK albo już znacie i lubicie to przystąpcie do Projektu Kraszewski i podzielcie się swoimi spostrzeżeniami po lekturze Kraszewskiego.


środa, 24 sierpnia 2011

Pam Jenoff "Dziewczyna komenda" i "Żona dyplomaty".

Kilka lat temu w moje ręce trafiła "Żona dyplomaty" Pam Jenoff. Od razu trafiła do mojej biblioteczki jako ulubiona. Teraz jestem świeżo po lekturze "Dziewczyny komendanta" a czytając ją uświadomiłam sobie, że tę pozycję Pam Jenoff też już czytałam. Też trafi do ulubionych.

1 września 1939 roku świat młodej Żydówki Emmy Bau legł w gruzach. Jej nowo poślubiony mąż, Jakub, działacz ruchu oporu, musi się ukrywać. Rodzina trafia do getta. W wyniku splotu niezwykłych wydarzeń Emma nie dzieli tragicznego losu swoich rodaków, tylko z nowymi dokumentami - jako Polka Anna Lipowska - rozpoczyna życie w okupowanym Krakowie. Pragnie w ukryciu przeczekać wojenną zawieruchę, lecz nie jest jej to dane. Pewnego dnia zostaje przedstawiona komendantowi Georgowi Richwalderowi aby zostać jego asystentką w biurze na Wawelu. Emma zaczyna też współpracować z ludźmi podziemia i staje przed poważnymi dylematami. By ratować siebie i innych musi zbrukać wszystko, co dla niej święte.


Jak to się stało, że przeżyłam, gdy tylu innych zginęło? Dlaczego właśnie ja? Europa 1945 rok. Cudem ocalała po koszmarze nazistowskiego obozu Marta Nederman powoli wraca do zdrowia i równowagi psychicznej. Poznaje amerykańskiego żołnierza Paula, którego miłość przywraca jej wiarę w sens życia. Marta znów zaczyna marzyć i snuć plany na przyszłość, zachodzi w ciążę. Niestety tragiczna śmierć Paula niszczy nadzieje na szczęście. Zrozpaczona Marta odnajduje wreszcie ukojenie w małżeństwie z brytyjskim dyplomatą Simonem, z którym udaje jej się stworzyć wspaniały, ciepły dom. Jednak los jeszcze raz okrutnie z niej zadrwi i wystawi ją na ciężką próbę. Marta pragnie pomóc brytyjskiemu wywiadowi w zdemaskowaniu komunistycznego szpiega, ale to oznacza powrót do znienawidzonej i okrutnej przeszłości...

Obydwa dzieła autorki uznaję za bardzo dobre. Przy ocenie nie biorę pod uwagę faktów z książek. Moją ulubioną tematyką w książkach jest okres wojenny i międzywojenny więc jestem w swoim żywiole.
Gdzieś, kiedyś przeczytałam, że "Żona dyplomaty" jest kontynuacją "Dziewczyny komendanta". Tak się stało, że ja najpierw przeczytałam "Żonę ..." a potem "Dziewczynę ...". Książki łączą lata, kiedy rzecz się dzieje i Marta, główna bohaterka "Żony dyplomaty". I mogę Was zapewnić, że śmiało możecie przeczytać książki w dowolnej kolejności. Nie są one ze sobą powiązane w sposób uniemożliwiający przeczytanie drugiej książki bez znajomości pierwszej.
Dlaczego napisałam, że przy ocenie obydwu dzieł autorki nie biorę pod uwagę faktów? A to dlatego, że autorka nie opiera się na faktach. Bo skąd główna bohaterka Emma miałaby mieć pomarańcze? Bo jakim cudem w sklepach można było dostać zabawki albo wybrzydzać na targu kupując warzywa? To są drobnostki, które jednych mogą i rażą w oczy a inni nie zwracają na to uwagi bo wiedzą, że jest to literacka fikcja.

Zresztą. Autorka sama pisze w książce o swoich odczuciach dotyczących tamtych czasów: "... W trakcie pisania uświadomiłam sobie, że pojęcie historycznej fikcji można uznać za oksymoron. Wymyślając postacie i wydarzenia, dokładałam wszelkich starań, aby wyrazić prawdziwy stan ducha ludzi, którzy żyli i umierali podczas II wojny światowej i Holokaustu. Starałam się w sposób rzeczywisty oddać pełen zakres siły, słabości i emocji, jakie wydobywają z człowieka niezwykłe wydarzenia i okoliczności. Na koniec pragnę wyrazić bezgraniczny podziw dla żydowskich społeczności Polski oraz całej Środkowej i Wschodniej Europy w przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Wasze bohaterskie zmagania stanowią dla nas wszystkich nieustanną inspirację."
Słowa autorki pochodzą z książki "Dziewczyna komendanta" i są podziękowaniami.

Również wydawnictwo Mira na wstępie zaznacza, że jest to powieść widziana oczami młodej Żydówki Emmy a nie osadzona w realiach okupacyjnych czy paradokumentalna.
I jeśli jako taką przeczytacie tę powieść, będziecie nią zachwyceni.

Zobaczycie jak to było za czasów wojny, ile emocji kosztowało wszystkich życie wśród hitlerowców i okupanta. Każdy Żyd musiał myśleć o bezpieczeństwie swoim i swoich bliskich. I nawet, jeśli trzeba było złamać święte zasady wiary i swojej moralności to cel uświęcał środki.
Mi trudno byłoby żyć w tamtych czasach. Na szczęście nie musiałam i nie muszę. Mam nadzieję, że nie będę musiała ani ja ani moje dzieci i wnuki...

Miała być recenzja a wyszedł wywód.
Obydwie książki polecam z racji poruszanej tematyki. Przy okazji czytelnik odpowie sobie na pytanie, jaka jest jego moralność i zasady wiary? Ile zrobiłby dla siebie i innych? Czy byłby w stanie ryzykować własne życie by inne uratować? I na ile jesteśmy silni a na ile słabi?

Zdjęcia i opisy pochodzą z portalu lubimyczytac.pl i z okładki książek.

poniedziałek, 22 sierpnia 2011

Stosik fantastycznie fantastyczny

Ano po tytułach można się zorientować, że fantastyczny a prezentuje się na zdjęciu tak:


Z racji, że biblioteka miejska wciąż się rozbudowuje i jest nieczynna, poszłam oddać książki do filii biblioteki. I przy okazji pożyczyłam kolejne.














Od góry zaczynając:
- "Dziewczyna komendanenta" Pam Jenoff - z biblioteki
- "Kapłanka w bieli" Trudi Canava tom 1 - z biblioteki
- "Ostatnia z dzikich" Trudi Canavan tom 2 - z biblioteki
- "Misja ambasadora" Trudi Canavan tom 1 - z biblioteki
- "Król demon" Cinda Williams Chima - zakup własny

Szkoda, że nie dostałam od razu całych trylogii. Ale książki cieszą się na tyle dużym zainteresowaniem, że wolałam brać to co było niż potem znowu na nie czekać.

I znowu mam dylemat książkoholiczki. Teraz czytam "Złodziejkę książek". Jak skończę, to którą książkę czytać jako następną? Żeby tylko takie problemy były to świat byłby idealny. Eh...
Jak ja żałuję, że nie mogę wziąć się od razu za czytanie bo Emilka śmiga po podłodze i potrzebuje mojego zainteresowania. Ale wieczorem choćby nie wiem co, jak Emilka będzie już w łóżeczku leżała a ja będę wykąpana, nikt i nic mnie od książki nie oderwie. Nawet mąż nie będzie mógł liczyć na moją uwagę. Im szybciej skończę "Złodziejkę książek" tym szybciej zacznę... No właśnie. Którą zacznę?

Denerwowały mnie wszystkie książki, które mam do przeczytania bo leżą gdzie tylko jest miejsce. Na szafce, pod telewizorem, w wiklinowym koszyku, przy łóżku na szafce nocnej... A że kupiłam ostatnio dwa wielkie pudła w IKEI na ubranka Emilki, które są już za małe to wykorzystałam pudło. Książki leżą teraz w pudle i czekają na swoją kolej. A że nie potrafię oprzeć się przed posiadaniem następnych to ich pięć minut może długo nie nadejść. Są priorytety oczywiście. Z biblioteki i pożyczone w pierwszej kolejności. A potem długo, długo nic i dopiero te, które są moją własnością.



niedziela, 21 sierpnia 2011

Czerwień Rubinu Kerstin Gier


Trylogia Kamieni jest tak wciągająca, że w zasadzie należałoby powiedzieć: „wsysa”; jest dowcipna, a zarazem totalnie romantyczna. Pewnego dnia piętnastoletnia Gwen odkrywa, że jest posiadaczką genu podróży w czasie – niespodziewanie przemieszcza się o sto lat wstecz. Okazuje się, że nie jest jedynym podróżnikiem - istnieje całe tajne bractwo, zajmujące się kontrolą dwunastu podróżników w czasie – Gwen jest ostatnim z nich. Szybko odkrywa, że jedenastym jest bardzo atrakcyjny dziewiętnastolatek: Gideon. Ale zakochiwanie się nie jest takie proste gdy się skacze tam i z powrotem w czasie i gdy trzeba wypełnić niebezpieczną misję w XVIII. wieku.

Dziennikarze o Czerwieni Rubinu:

Jeśli jakakolwiek powieść może być równie wciągająca, słodka i uwodzicielska jak ciastko czekoladowe - to jest nią nowa powieść Kerstin Gier - Czerwień Rubinu. Niesłychanie apetyczny miks tajemniczego thrilleru, science fiction i romantycznej przygody, które czytelniczki, także powyżej 18 roku życia najprawdopodobniej połkną za jednym posiedzeniem. Augsburger Allgemeine Zeitung

Zdjęcie i opis pochodzą tradycyjnie z portalu lubimyczytac.pl

Na tę książkę trafiłam niechcący na targu z książkami Wcześniej ani słowa o książce nie słyszałam ani nie czytałam. A że była okazja do wymiany z Bujaczkiem to przystąłam do wymiany.

Książka "Czerwień Rubinu" należy do młodzieżych. Coś często ostatnio młodzieżową lekturę czytam... Chyba się starzeję i moje wymagania książkowe spadają...
Wracając do tematu. Młodzieżowa lektura wcale nie znaczy gorsza od lektury dla dorosłych.
Dzieło niemieckiej autorki nie należy do wybitnych czy też wysokich lotów. Ot łatwa w odbiorze, napisana potocznym językiem ale wciągająca. Jak dla mnie nie ma tam wartkiej akcji i można się domyślić pewnych rzeczy ale książkę czyta się szybko. Ja byłam po lekturze w ciągu jednego wieczora.
Na rynku coraz więcej jest opowieści, które czyta się lekko i przyjemnie i nie trzeba się nadto zastanawiać nad przesłaniem autora. A szkoda...
Rubin to główna bohaterka, która będzie miała misję do zrealizowania. Jak dla mnie za mało się dowiedziałam z pierwszej części o misji ale liczę, że większość odpowiedzi na pytania znajdę w drugiej części trylogii czasu.
Zastanawiam się też, dlaczego w wielu miejscach w internecie jest napisane, że to trylogia kamienia... Na książce napisane jak byk, że to trylogia czasu...

Reasumując. Jeśli szukasz lektury lekkiej, która Cię wciągnie a nie będziesz musiała wytężać szarych komórek to książka w sam raz na jeden wieczór. Bo faktycznie tylko tyle potrzeba, żeby mieć ją za sobą. Jeśli lubisz przemyśleć, co autor chciał nam przekazać przez swoje dzieło to Kerstin Gier nie napisała opowiadania dla Ciebie. Książka nie należy do złych czy bardzo złych ale według mnie nie należy też do rewelacyjnych.

Czasem warto oderwać się od romansów i kryminałów, gdzie na zmianę albo się całują, przytulają i kochają albo biją, zabijają a krew leje się strumieniami.
Mi się "Czerwień rubinu" podobał mimo kilku minusów jak dla mnie. Ale jeśli nasza młodzież takie książki czyta to ja jestem o nich spokojna.
Miłej lektury życzę i czekam na drugą część trylogii czasu.

A książkę mam do sprzedania. Na e-maila podam szczegóły.

piątek, 19 sierpnia 2011

Emilka idzie do żłobka a mama wraca do pracy oraz o współpracy z wydawnictwem

Czy u Was też tak padało, grzmiało i się błyskało?
Wszystko u mnie trwało może dziesięć minut i znowu niebo jasne a na nim króluje słońce. Mam nadzieję, że tak już będzie do końca miesiąca. Oczywiście mam na myśli królowanie słońca a nie burzę...

Nawiązując do tematu posta. Podjęłam decyzję o powrocie do pracy. A Emilka będzie chodziła do żłobka, gdzie jest dziesięcioro dzieci.
Pierwszy raz zaprowadzę ją tam pierwszego września. Cały wrzesień będziemy miały z Emilką na to, żeby się oswoiła z nowym miejscem i nową sytuacją. Oczywiście ja też muszę się z tym oswoić. A od października spokojna o Emilkę wrócę do pracy.
Zanim podjęłam decyzję o powrocie do pracy i prowadzaniu Emilki do żłobka, długo się nad tym zastanawiałam. Rozważałam za i przeciw. Rozmawiałam z wieloma osobami. A ponieważ tylko spełniona mama jest szczęśliwą mamą, wracam do pracy.

Na koniec tygodnia spotkało mnie miłe zaskoczenie. Dostałam e-maila z wydawnictwa ZNAK Dostałam propozycją recenzowania książek dla dzieci w wieku 3-17 lat.
Mam nadzieję, że współpraca będzie miła i owocna dla obydwu stron.

Skończyłam czytać "Czerwień rubinu" więc spodziewajcie się recenzji w weekend.
Uprzedzając fakty powiem, że z niecierpliwością czekam na kolejną część trylogii.

środa, 17 sierpnia 2011

Stosik sierpniowy i prezent urodzinowy

Mam wrażenie, że stosik jest już jesienny. Pogoda nas nie rozpieszcza. No, dzisiaj i wczoraj było ciepło ale nie gorąco jak latem. Emilce kupiłam basenik i przez pogodę jeszcze go na podwórku nie wypróbowała.

Stosik prezentuje się tak:


Od góry patrząc:
- "Kobieta na krańcu świata 2" Martyny Wojciechowskiej kupiona w Biedronce
- "Jutrzejsza miłość" - tę już prezentowałam, się przyplątała do stosiku, widocznie chce być przeczytana teraz, już
- "Barwy zemsty" Diana Palmer kupiona na blogu tylko nie pamiętam którym... Za 5zł książka
- 4 książki "Książki wybrane" Readers Digest kupione na targu książek tutaj sztuka 5zł
- "Czerwień rubinu" wymiana z Bujaczkiem
- "Babskie gadanie" Izabeli Pietrzyk kupiona od Izuś
- "Bardziej wczoraj niż dziś" Rina Frank jak wyżej
- "Pod dwiema kosami" Danuty Noszczyńskiej również jak wyżej

Na zdjęciu nie ma jeszcze dwóch książek. "Pokój" Emmy Donoghue i "Uroczysko" Magdaleny Kordel pożyczył mi Bujaczek za co bardzo Ci Irenko dziękuję. Jeszcze kilka książek czeka na wymianę z Bujaczkiem ale wszystko sukcesywnie.

I czy ktoś mi powie, że to nie były okazje? Albo że pieniądze wydane bez sensu?
Czekam jeszcze na "Króla demona" i doczekać się nie mogę. Są książki, które muszę mieć na swojej półce i przeczytać je choćby dziś. I ta właśnie do nich należy.

A teraz zajawka niespodzianki, którą dostanie mój przyjaciel. Jutro ma urodziny. Ponieważ jest w tej chwili u rodziców to prezent dostanie jak wróci.
Wówczas pokażę prezent w całości. Dzisiaj wysłałam mu kartkę z życzeniami. Kartka oczywiście w komplecie do albumu zrobiona przez Brises.
Jak widać zdjęcie również zrobione przez Brises. Mam nadzieję, że Ania nie będzie na mnie zła, że wykorzystuję jej zdjęcie.


Nie mogę się doczekać reakcji Oskara gdy wręczę mu niespodziankę.
Album 80zł, mina Oskara bezcenna...

wtorek, 16 sierpnia 2011

Kamuflaż Ewy Ostrowskiej

RECENZJA BIERZE UDZIAŁ W KONKURSIE ZORGANIZOWANYM PRZEZ SERWIS ZBRODNIA W BIBLIOTECE

Długo zabierałam się do lektury Kamuflażu. Dlaczego? Przerażała mnie ta książka...
Wydawca z tyłu na okładce napisał o zniknięciu sześcioletniego dziecka aby po kilku dniach się odnalazło. Tylko, że matka znajduje w piaskownicy manekina ze skalpem dziecka na głowie...
Odkąd jestem mamą Emilki, naturalnie boję się o swoje dziecko. Nie miałam odwagi sięgnąć po książkę Ewy Ostrowskiej, z racji poruszanego tematu.

Zdjęcie i opis pochodzi ze strony merlin.pl

Książka wciąga czytelnika od pierwszych stron. Od samego początku, czytając thriller, wczuwałam się w rolę policjanta szukającego dziecka a potem chcącego rozwikłać mroczną zagadkę miasteczka.
Tu będziecie mieli zwroty akcji, przemyślenia i podążanie tropem porywacza i mordercy. Tu nie ma schematycznych bohaterów. Spotkacie się z zaskakującymi sytuacjami aby na końcu znowu być zaskoczonym odpowiedzią na główne pytanie: kto i dlaczego porwał dziecko? Ba. Na jednym dziecku się nie skończy.
Dzięki tej książce, według mnie bardzo dobrej książce, będziecie mieszkańcami miasteczka, w którym zaczynają się dziać mrożące krew w żyłach zdarzenia. Przy okazji mieszkańcy miasteczka dowiadują się, że każdy z nich ma ciemną przeszłość, o której chciałby zapomnieć.
Ewa Ostrowska stworzyła thriller psychologiczny, który nie jest utartym schematów.
Czytając, w pewny momencie miałam wrażenie, że wiem kto jest tym złym. Ale autorka skutecznie mnie zmyliła.

Z ciekawości przejrzałam sobie bibliografię Ewy Ostrowskiej. W większości są to książeczki - opowiadania dla dzieci. Trochę mnie zaskoczyło, że pisząc dla dzieci tak świetnie autorka poradziła sobie z mocnym kryminałem.

Z czystym sumieniem polecam. Tym bardziej, że książkę napisała polska autorka. A wciąż pokutuje przekonanie, że polscy pisarze nie potrafią napisać dobrej i trzymającej w napięciu książki. Ewa Ostrowska potrafi.

sobota, 6 sierpnia 2011

Tarasownia

Chciałam Wam pokazać część mojego (rodziców) tarasu. Póki co dom jest rodziców więc dlatego nie mogę napisać mojego...


Taras ma 13 metrów długości. Nie wiem ile szerokości. Okno na zdjęciu to wejście do kuchni z tarasu. Ale to nie jest ta kuchnia, którą Wam prezentowałam na blogu jakiś czas temu. Ta kuchnia to kuchnia rodziców. Na taras jest również drugie okno z salonu oraz drzwi wejściowe do domu. Z boku widać kratkę, po której pną się dwa rodzaje winogron. A przed tarasem rozlega się ogródek :) Trawnik, kwiaty, krzewy i drzewa. A dalej brama wjazdowa i furtka. I oto mój kawałek zieleni. Wczoraj był taki ładny dzień, że gdy Emilka usnęła, usiadłam na tarasie, nogi położyłam na krześle i czytałam, czytałam, czytałam... Dzisiaj tak cudownie już nie będzie bo się chmurzy. I tyle było u mnie wczoraj lata... Za mało jak na tę porę roku.

Wiem, że Brises wysłała do mnie zamówione przeze mnie rzeczy. Album i kartka dla przyjaciela na urodziny, notesik na powiedzonka Emilki i ramka ze zdjęciem Emilki. Sukcesywnie będzie można wszystko zobaczyć u Ani i u mnie. Nie chcę uprzedzać jej postów z tymi cudeńkami więc poczekam aż ona je pokaże u siebie. Ja chyba nie wytrzymam z podekscytowania do wtorku, bo pewnie wtedy wszystko będzie u mnie.
A teraz zmykam gotować dalej obiad. Dzisiaj szef kuchni serwuje żeberka duszone z cebulką, czosnkiem i papryką, kiszone ogórki (dla męża) oraz szpinak (dla mnie) a dla Emilki pupeciki z mielonęgo indyka, marchewka pokrojona w słupki do gryzienia samodzielnie i ziemniaki Lordy. To moje ulubione ziemniaki - zółte i się nie sypią. Nie lubię Irgi ani Irysa...

Mieliśmy iść dzisiaj na basen ale do mnie przyjechała ciocia... Eh

czwartek, 4 sierpnia 2011

Sytuacja z życia wzięta

Opowiem Wam dzisiaj sytuację, z którą się spotkałam kilka lat temu.

Nie ma znaczenia kiedy i gdzie dokładnie bo taka sytuacja może Wam się przytrafić choćby jutro) byłam w centrum Warszawy. Przechodziłam obok solarium. Do solarium prowadziło kilka, może 5-6 stopni. Przechodząc zauważyłam grupkę dziewczyn, w wieku około 13-15 lat. Dziewczyny nie zwróciłyby mojej uwagi, gdyby nie jedna z nich. A raczej jej zachowanie. Dziewczyny wchodziły po stopniach do solarium ale ta jedna nie mogła. Chwiała się na nogach, kiwała się, upadała, nogi się jej plątały. Pozostałe dziewczyny spojrzały na nią i bez specjalnego zainteresowania wchodziły do salonu. Jedna z grupki panien wzięła koleżankę pod rękę i pomogła jej wejść do środka.
Nie wiele myśląc, weszłam za nimi. Dziewczyny stanęły przy ladzie i zaczęły zapisywać się na solarium.
Weszłam i stojąc przy drzwiach, żeby panny nie zwiały, spytałam dziewczyn, czemu jedna z nich tak się chwieje na nogach? Wyobraźcie sobie, że dwie laski usiadły w fotelu a ta sierota Boża stała pod ścianą. I żadna z pozostałych koleżanek nie zwracała na nią uwagi. Na moje pytanie popatrzyły po sobie i nic nie odpowiedziały. Więc powiedziałam, że dzwonię na policje i sięgnęłam telefon. Jedna odważna się odezwała i powiedziała, żebym nie dzwoniła. Że ta koleżanka po nie zadzwoniła, żeby ją zabrały bo była gdzieś u kolegi tutaj w pobliżu. A rzecz się działa nie w wakacje tylko w okolicach maja/czerwca około południa. Zapytałam się dlaczego nie są w szkole. Już nie pamiętam co one na to. Coś odpowiedziały co nie było wiarygodne.
Zwróciłam uwagę, żeby posadziły tą koleżankę sierotkę bo się przewróci. Posadziły ją. Zaczęłam drążyć temat czy piła czy brała jakieś narkotyki. Błędny wzrok, zero kontaktu z dziewczyną choć alkoholu od niej nie było czuć. Pani z solarium słowem się nie odezwała. Powiem Wam więcej. Gdybym nie weszła do salonu to dziewczyny skorzystałyby z solarium i poszły dalej. Dokąd? Nie wiem... Prowadziłam rozmowę (za dużo powiedziane - rozmowę) z dziewczynami. Nie były wyzywająco ubrane choć jedna czy dwie były mocno umalowane jak na dziewczyny 13-15 letnie. Zaczęły płakać, tłumaczyły się, chciały gdzieś dzwonić, w rezultacie oczywiście żadna z solarium nie skorzystała.
Policja przyjechała w ciągu 10 minut. Spisali moje dane, dane dziewczyn, skontaktowali się z bazą i przyjechała Nysa policyjna, żeby dziewczyny zabrać na komendę a dalej to już nie wiem.

Teraz się zastanawiam, co z tymi dziewczynami dzieje się obecnie? Jak pamiętają tamten dzień i jaka była prawda? Czy jedna z tych dziewczyn była po narkotykach? Na ich miejscu, zamiast szwędać się po mieście, wzięłabym tę nieszczęsną koleżankę i do domu zaprowadziła. Żeby nas nikt nie widział bo po co?

A teraz, żeby Wam poprawić humor, kilka zdjęć z naszego urlopu dwa lata temu. Tam jest bajecznie...


Pewnie zastanawiacie się, gdzie jest tak pięknie? Nie, nie w Polsce. W Chorwacji. Jeszcze kiedyś tam pojedziemy tylko już nie w środku lata, oj nie...

I dzisiaj na tym koniec. Zmykam się kąpać i czytać klasykę kobiecej lektury czyli Norę Roberts. Aha. I zapraszam na Targ z książkami bo mam do sprzedania kilka sztuk m.in Tygrysie Wzgórza, Rodzina Wenclów i Kości w proch Kathy Reichs.

poniedziałek, 1 sierpnia 2011

Hyperversum

Jakiś czas temu pożyczył mi Bujaczek kilka książek a wśród nich "Hyperversum" Cecilii Randall.
Przyznam, że trochę obawiałam się tematu poruszanego w książce i czasów średniowiecznych. Jak wiecie nie lubię historii...
Poza tym tak się na tę książkę napaliłam, jak szczerbaty na suchary, że myślę sobie: a jak mi się nie spodoba?
No przecież świat się wówczas nie skończy, Zwrócę ją Bujaczkowi i tyle... Z drugiej jednak strony uwielbiam grube książki, które z góry nie zapowiadają rychłego końca historii.

Zdjęcie tradycyjnie pochodzi z portalu lubimyczytac.pl


Książka zaczyna się niewinnie jak na nasze czasy. Młodzi ludzie grają w ulubioną grę komputerową. Jednak w pewnym momencie dzieje się coś, co sprawia, że myślami i ciałem znajdują się naprawdę w grze...
Od tego momentu w ich życiu dzieją się różne historie, o których nawet nie śnili. Stali się częścią średniowiecznej Francji i muszą tam zacząć żyć póki nie zjadą sposobu na powrót do swojego świata. Chciałam napisać, póki nie znajdą sposobu na powrót do rzeczywistości ale miejsce i czas gdzie się znaleźli w grze, też jest przecież rzeczywistością...

Gdy zanurzycie się w świat średniowiecznej Francji, staniecie się rycerzem, giermkiem albo hrabią. Ewentualnie hrabiną. Ja zdecydowanie utożsamiałam się z Ianem. Będziecie śledzić losy przyjaciół z zapartym tchem albo obgryzając paznokcie. Ewentualnie jedno i drugie. Wciąż będziecie się obawiali, czy pobyt ludzi z XXI wieku nie zmieni biegu historii. Będziecie chcieli, żeby Ian wciąż był w książce tak nieskazitelny i sprytny a przy tym inteligentny i wierny swoim przyjaciołom.

Książka porwała mnie od pierwszych stron. Naprawdę. Już nie pamiętam, która książka tak mnie wciągnęła. Do tego stopnia, że gdy jej nie czytałam tylko zajmowałam się domowymi sprawami, myślałam o książce i nie mogłam się doczekać żeby ją dalej móc czytać. W sobotę wzięłam "Hyperversum" do rąk i dałam się porwać autorce. Ze względu na brak czasu przeczytałam tylko 150 stron przez cały dzień. Ale w niedzielę... Pochłonęłam 600 stron...
Książka ta, jak każda, ma swoje minusy. Według mnie jest zbyt cienką książką. Za szybko i za dobrze się ją czyta. Porywa od samego początku by cały czas trzymać w napięciu i by ciągle się coś działo. Nie daje czytelnikowi na chwilę myślami od siebie odpocząć.
Hyperversum niesie również uniwersalne wartości, o których łatwo zapomnieć w obecnych czasach. Wierność, oddanie, honor, zaufanie to tylko kilka z wartości, z którymi będziecie mieli do czynienia w tej literaturze.
Żałuję, że ta książka nie jest moją własnością tylko pożyczona i że muszę ją zwrócić. Ale już szukam jej do kupienia, żeby stanęła na półce z moimi ulubionymi książkami. I za jakiś czas znowu po nią sięgnę a jak Emilka podrośnie dam jej do przeczytania i sama znowu ją pochłonę.
Na szczęście Hyperversum ma też plusy. Zakończenie. Jak dla mnie rewelacyjne bo daje mi nadzieję, że Cecilia Randall napiszę dalszy ciąg przygód Iana i Isabeau oraz ich przyjaciół. A na blogu Skarletki przeczytałam, że takie nastąpi więc czekam. I jak tylko pojawi się w księgarniach to będzie moja i już!

Polecam Wam bo myślę, że tak jak ja, nie będziecie się przy tej lekturze nudzili.