sobota, 29 września 2012

Drewniana rocznica 29.09.2007

Pięć lat temu 29 września... O tej porze trochę zaczynałam się już denerwować a dom powoli się zapełniał. Moja siostra z mężem, moja babcia, potem przyszła teściowa... W tym samym czasie w hotelu meldowali się goście, którzy zjechali do nas z południa Polski i odpoczywali po podróży a przed ślubem i weselem.

W tym dniu czułam się najpiękniejsza na świecie i żadna inna panna czy mężatka nie była ładniejsza ode mnie. Byłam księżniczką. Dzisiaj jestem mężatką a na dzisiaj przypada nasza piąta rocznica ślubu.
Wieczorem idę z mężem do teatru - to już nasza tradycja, że w rocznicę ślubu idziemy do teatru. Dzisiaj na "Dziewczyny z kalendarza" do Teatru Komedia
Dwa pierwsze zdjęcia to moje ulubione. Zdjęcia robiła nam sympatyczna Ela, która nadal zawodowo zajmuje się fotografowaniem. Tutaj, na jej stronie można obejrzeć jej zdjęcia i poznać szczegóły na temat jej pracy. A teraz zapraszam do obejrzenia kilku zdjęć.

n





piątek, 28 września 2012

Seria Disney English. Nauka języka dla najmłodszych

Seria Disney English od wydawnictwa Olesiejuk to książeczki dedykowane najmłodszym do nauki języka angielskiego.

Na początku znajduje się kilka słów do rodziców na temat publikacji.
Następnie historyjka w dwóch wersjach językowych. Najpierw po polsku a poniżej bądź na kolejnej stronie, po angielsku z wytłuszczonymi słówkami. W osobnej ramce wypisane są wytłuszczone  zwroty i słowa z polskimi odpowiednikami.

Na końcu historyjki jest słowniczek ze słowami, które znalazły się w opowiadaniu. Aby dziecko nie znudziło się samym czytaniem czy słuchaniem historyjki, może również uczyć się poprzez zabawę i grę. W każdej książeczce są różne zabawy nawiązujące do przedstawionej historyjki. Dla przykładu w książeczce "Wybierzmy się z na przejażdżkę" są" słówka tematyczne (te znajdują się w każdej części serii), policz i powiedz, delfiny grają w piłkę i gra w klasy.


Ilustracje są śliczne i kolorowe. Ale również nie mają zbędnych elementów czy ozdobników przez co dziecko skupia się na wymowie i historii przyjaciół Myszki Miki.

Do każdej książeczki dołączona jest płyta z historyjką opisaną w książeczce jednak czytaną po angielsku. Na płytach lektor mówi wolno
i płynnie a wymowa zarejestrowana jest wzorcowo. Nie ma szumu w tle a każde słowo dokładnie słychać, dzięki czemu dziecko (ale i dorosły) szybko i łatwo nauczy się podstawowych zwrotów i zdań w języku angielskim.
Książeczki są w twardej oprawie więc nie ma obawy, że małe rączki szybko zniszczą pomoc do nauki języka. Płyta w środku w foliowej obwolucie przyklejona jest do okładki.

Można się zdecydować na tradycyjną wersję książki z jedną historyjką w cenie 12,99zł lub wersja dwustronna z dwiema historyjkami w cenie 24,90zł. Uważam, że cena obydwu wersji jest adekwatna do jakości. Idealne na prezent ale również do domowej biblioteczki każdego dziecka w ramach własnych zakupów.


Moja ocena
9/10


***************************************

Mam dla Was niespodziankę w postaci jednej książeczki  zatytułowanej "Pluto jest najlepszy". Wystarczy, że wpiszecie się w komentarzu pod tym postem i podacie imię i wiek swojego dziecka a ja wybiorę jedną osobę, która dostanie książeczkę w prezencie.
Szczęśliwą osobę wyłonię 20 października i będę czekała 3 dni na adres do wysłania prezentu. Jeśli nikt się nie zgłosi książka powędruje do mojej biblioteki publicznej. Książeczkę wyślę najpóźniej do końca października.
Podzielcie się tą wiadomością z innymi i podlinkujcie poniższe zdjęcie. Powodzenia!







Książki otrzymałam od wydawnictwa Olesiejuk.
Dziękuję.

czwartek, 27 września 2012

A kto śpi w Twoim łóżku? "Łóżko" J.L.Wiśniewski

Tytuł prowokujący, intrygujący i zapowiadający emocje i silne wrażenia. Tytuł, który na myśl przywodzi różne skojarzenia. Dobre i złe. Grzeszne i te zupełnie poprawne, etyczne.
Moje skojarzenia z łóżkiem są bardzo skrajne. Albo spokojne i wyciszające albo grzeszne i bezpruderyjne.

Wiśniewski jest świetnym znawcą kobiet i intymnych relacji międzyludzkich. Pięknie i mądrze pisze o miłości i leczeniu uczuciowych ran, o potrzebie wzajemnej troski i o seksie. Czy wycieczka na Seszele pomoże Ance wyjść z depresji po odejściu ukochanego? Co połączyło pewną psycholożkę, jej narzeczonego i najbliższą przyjaciółkę? Jak pogodzić się ze stratą najbliższej osoby, gdy zbliża się samotna Wigilia? Poruszające historie, prawda o ludziach i nieprzewidywalnym życiu.













Twórczość Janusza Wiśniewskiego znam z  "Samotności w sieci". Czytałam ja jako nastolatka i nie zrobiła na mnie specjalnego wrażenia. Mogłabym ją określić jako zwyczajną książka z trochę, jak dla mnie, nudnym środkiem. Może tylko wtedy tak ją odebrałam a dzisiaj spojrzała bym na "Samotność..." oczami dorosłej kobiety? Może kiedyś przeczytam ją jeszcze raz. Póki co, z Włóczykijki dotarła do mnie kolejna książka i jest to "Łóżko"

Cieniutka, niepozorna książka, którą czyta się ekspresowo mimo poruszanego, niełatwego tematu jakim są osobiste i intymne relacje z drugim człowiekiem. Ale nie jest to taka książka, gdzie serce bije szybciej a na karku pojawiają się krople potu z podniecenia. Nie ma w książce scen łóżkowych. Są za to przemyślenia, które pojawiają się po zamknięciu kolejnego rozdziału w życiu, po zakończeniu związku. Przemyślenia ale i wspomnienia. Również te dobre choć i złych nie zabraknie. Bo co zostaje człowiekowi, gdy rozstał się z drugim, bliskim mu człowiekiem? Nie zawsze związek kończy się bo tak chcemy. Czasem los gotuje nam przykre i niespodziewane, drastyczne zakończenie bez happy endu. 

"Łóżko" to zbiór opowiadań, które były już kiedyś publikowane w różnych publikacjach czy książkach. Nie spotkałam się jednak z żadnym z nich i chętnie przeczytałam każde, z tego małego zbioru opowiadań. 

Jakie są moje odczucia po lekturze? Nie jest mi łatwo wszystko zebrać do kupy i nadać temu jakiś sens. Każde opowiadanie jest inne. Inne bo o czymś innym mówi, jest historią innych ludzi, budzi inne emocje, ma inne źródło pochodzenia i inaczej się kończy. A przecież wszystkie opowiadania mają wspólny temat: łóżko. Po przeczytaniu tej małej książeczki trochę zastanowiłam się nad swoim opowiadaniem, które ja mogłabym napisać w tym temacie. Byłoby jeszcze inne. A Wasze? Jakie byłoby, gdybyście Wy miały/mieli napisać kolejne opowiadanie do zbioru opowiadań pt. "Łóżko"?

Lektura na jeden wieczór ale koniecznie trzeba mieć w ten jeden wieczór spokój, odpowiedni nastrój, chęć do własnych wspomnień i ulubiony kubek z ulubioną herbatą bądź innym, ciepłym napojem. Ja miałam herbatę z cytryną i sokiem malinowym własnej roboty. Zabrakło mi tylko spokojnej, jazzowej albo bluesowej muzyki. Ale tę włączyłam sobie już po lekturze aby dalej pozostać w nastroju opowiadań. I tak emocje i przemyślenia ciągle błądzą mi po głowie. Skaczę z jednego faceta na drugiego (ależ to zabrzmiało), z jednej znajomości w drugą. Przede mną jeszcze analiza dotychczasowego związku z moim mężem. A żeby było fajniej, to w sobotę minie 5 lat jak jesteśmy po ślubie... 
"Łóżko" trafiło pod mój dach i w moje ręce w idealnym momencie.

Polecam Wam książkę choć raz jeszcze zaznaczam, że najlepiej czytać opowiadania w ciszy i spokoju, żeby nikt nie przeszkadzał. 


Moja ocena 
6/10

Minusem jest zdecydowanie cena małej książeczki bo kosztuje aż 32,90zł. 

Włóczykijka

sobota, 15 września 2012

"Przebiegła i niewinna" - być kobietą, być kobietą...



Akcja powieści toczy się na początku XIX w. w sferach posiadaczy ziemskich w Anglii. Intryga nawiązuje do wydarzeń z poprzedniej powieści, przewijają się te same postaci. I tak na przykład tajemniczy osobnik, który odnajduje ważny dokument w Uległa i posłuszna to Asher Cordell, główny bohater tego utworu. Pochodzi on z dobrej, szlacheckiej rodziny, lecz jego ojciec, oficer marynarki, zaginął na morzu jeszcze przed narodzinami syna. Matka ponownie wyszła za mąż, też za wojskowego, utracjusza i hazardzistę. By uchronić majątek rodzinny i przyrodnie rodzeństwo przed nędzą, Asher zdobywa pieniądze nieczystymi metodami, angażując się w rozmaite, mętne przedsięwzięcia - na przykład za oddanie władzom owej cennej notatki, której zaginięcie było osnową akcji poprzedniej powieści, kazał sobie słono zapłacić.








Gdy w moje ręce trafiła druga powieść Shirlee Busbee, pod tytułem „Przebiegła i niewinna”, od razu zaczęłam ją czytać. Uwielbiam powieści historyczne ale o tym już pisałam.

Powieść jest kontynuacją pierwszej części ale spokojnie można czytać je osobno. Jest kilka wzmianek i odniesień do „Uległej i posłusznej” ale nie są to takie przypomnienia, które utrudniałyby lekturę „Przebiegłej i niewinnej”. Książki łączą przede wszystkim postacie, które występują w obydwu częściach. Ta powieść jednak w niewielkim stopniu nawiązuje do bohaterów z pierwszej książki. „Przebiegła…” od początku opowiada inną historię. Otóż Asher Cordell chce wykraść diament  będący w posiadaniu lorda Ormsby’ego.  W tym samym miejscu i czasie Juliana chce wykraść listy, które pisała jej siostra do lorda. Aby nie zostać nakrytym na próbie kradzieży, Asher i Juliana chowają się za zasłoną, ku zaskoczeniu obojga.. Po jakimś czasie uczucie zaczyna kiełkować choć z początku się do tego nie przyznają. Julianna prosi Ashera o pomoc w odebraniu listów Ormsby’emu, który  szantażuje jej ojca i siostrę aby ta wyszła za lorda. Juliana nie wie jeszcze, że Asher zrobi wszystko aby za żonę mieć Julianę bo Juliana będąc wdową nie spieszy się do ponownego zamążpójścia.

Autorka od razu przenosi nas w inny świat. W świat, gdzie życie toczy się wokół dworów, zamków, posiadłości  angielskiej arystokracji. Filiżanka herbaty po obiedzie w towarzystwie innych dam a dla panów kieliszek burbona albo brandy przy rozpalonym kominku.  W wielkich oknach ciężkie story, ciężkie i skrzypiące drzwi, ogromne ilości książek w bibliotece, w gabinecie zapach cygara albo fajki i półmrok. Wszędzie porozstawiane świece aby dawały blask po zachodzie słońca. W kuchni ciągle się coś gotuje a kucharka na dzień naprzód musi wiedzieć co będzie na obiad. Często też musi gotować dla gości bo jak już się goście zjadą to i na kilka dni zostają.  W garderobie halki, sukienki, pantalony, bielizna osobista. Na toaletce spinki, klamerki, ozdobne kwiatki do wpięcia we włosy, szczotki, grzebienie, pachnidła. W stajni koniuszy zawsze gotowy z powozem  dla dam a koń czeka na jeźdźca. W ogrodzie mnóstwo pachnących i kolorowych kwiatów, przystrzyżone trawniki i tuje. Chodniki w ogrodzie wysypane drobnymi kamyczkami, które chrupią pod pantofelkami dam spacerujących w leniwe popołudnia…
Czujecie ten klimat? Autorka doskonale porusza się w życiu codziennym XIX wiecznej arystokracji.  Fajnie zbudowana fabuła i opisy pozwalają szybko czytać powieść. Postacie nie mają bardzo rozbudowanych charakterów i opisów przez co są łatwe do zapamiętania ale również do polubienia.  Tak jak w pierwszej części, tutaj również autora przedstawiła kilka scen erotycznych. A ja wciąż zastanawiam się czy tak naprawdę wyglądało życie seksualne XIX wiecznego społeczeństwa? Jakoś nie bardzo chce mi się wierzyć. Ot, mała dygresja. Bardziej taki opis pasuje mi do współczesnego świata aniżeli do XIX wieku…

Co do wydania. Każdy rozdział ozdobiony ornamentem, każdy rozdział wyraźnie zakończony i oddzielony od następnego.  To lubię w książkach bo spokojnie można odłożyć książkę gdy trzeba a potem wrócić do czytania bez zastanawiania się gdzie i o czym czytałam.  Tym razem okładka jest bardziej śliska od poprzedniej części ale na tej również przedstawiona jest kobieta (tworzy nie widać) w bogato zdobionej sukni. Tylko ręce ma jakieś gołe, bez biżuterii… Okładka soczysta, zielona. Na niebie pewnie gęsi a w tle moczary, bagna co daje nutkę tajemniczości.
Nie mogłam się oderwać od lektury mimo obowiązków domowych. Gdyby nie obowiązki, książkę przeczytałabym za jednym posiedzeniem.

Jeśli lubicie powieści historyczne, lubujecie się w opisach życia ówczesnego społeczeństwa to książka trafi w wasz gust. Autorka nie poskąpiła w swoich opisach ani miejsc i strojów oraz intryg, zemst i tajemnic rodzinnych.  O ile w  „Uległej i posłusznej” na pierwszy plan wysuwa się wątek miłosny głównych bohaterów to w „Przebiegłej i niewinnej” mamy do czynienia z wątkiem kryminalnym a wątek miłosny ukazany jest w znacznie mniejszym stopniu a autorka nie skupiła się na nim tak szczegółowo jak w pierwszej powieści.

Być kobietą, być kobietą... A może raczej damą być? Tak jak będąc dzieckiem, większośc dziewczynek chce być księżniczkami, tak w dorosłym życiu moja wyobraźnia podpowiada mi, że fajnie gdybym w XIX wieku była damą. Żałuję, że nie mogę choć na jakiś czas przenieść się w przeszłość i na własnej skórze sprawdzić jaką byłabym damą: uległą i posłuszną czy przebiegłą i niewinną? A może waleczna i kruchą? Zanim odpowiem sobie na to pytanie muszę koniecznie przeczytać trzecią część powieści autorstwa Shirlee Busbee a na to muszę jeszcze poczekać.
Niestety...





Moja ocena 7/10

Za książkę dziękuję wydawnictwu i panu Patrykowi

środa, 5 września 2012

"Nadzieja" Katarzyny Michalak - gdy nadzieja umiera ostatnia... spoiler

Nie chcę powtarzać tego, co można przeczytać na większości blogów, o książkach Katarzyny Michalak. Mam na myśli ogólne wrażenia o jej książkach. Dlatego przejdę do rzeczy.

Piękna, przejmująca opowieść przede wszystkim dla kobiet!
Jest świat, w którym ojciec bije Lilkę, a Aleksem, Ruskiem, wszyscy poza jego ciotką Anastazją gardzą. I jest Nadzieja, dom-oaza, miejsce pełne miłości, gdzie zło świata nie dociera. Niełatwo tam trafić. Połączeni miłością, która ich trzyma przy życiu, ale zarazem niszczy, Aleks i Lilka muszą przejść długą drogę, nim tam trafią. Czy ich miłość wreszcie się spełni? Czy klątwa Lilith trwać będzie nadal?















To moja pierwsza opinia o twórczości Katarzyny Michalak, publikowana na blogu. Jakoś do tej pory nie składało mi się, żeby zebrać do kupy swoje wrażenia po lekturach książek autorki i napisać coś sensownego.  

"Nadzieja" podzielona jest na V części. Dodatkowo każda część dzieli się na historie dziejące się w różnym czasie. Na szczęścia każdy czas napisany jest inną czcionką co powoduje, że nie miałam problemu z odróżnieniem teraźniejszości od przeszłości i powrotu do teraźniejszości. 
Do tej pory przeczytałam kilka książek autorki: "Rok w Poziomce", "Powrót do Poziomki", "Lato w Jagódce", "Sklepik z niespodzianką. Bogusia" i "Sklepik z niespodzianką. Adela". Nie dałam rady "Gry o Ferrin" i nie dałam rady "Poczekajce" więc nie ruszyłam też "Zachcianka", "Zmyślonej" i "Sekretnika". Nie jest więc tak, że każda książka autorki mi się podoba i w ciemno biorę każdą... Ale nie powiedziałam też, że nie zrobię drugiego podejścia do książek, którym nie podołałam...
Jakoś tak się stało, że bardziej podobają mi się te napisane później aniżeli te pierwsze, które wyszły spod pióra rodzimej autorki.

"Nadzieja" jest inna niż dotychczasowe serie: owocowa czy z kokardką.  Ogólnie mogę powiedzieć, że "Nadzieja" nie jest przesłodzona jak seria owocowa ani nie jest o normalnym, szarym życiu jak seria z kokardką. No bo przecież nie można powiedzieć, że bity, poniżany i wykorzystywany człowiek ma normalne życie, prawda? Bo nikt, kto ma normalne życie nie rani drugiego człowieka swoimi czynami czy słowami, świadomie? Uważam, że Lilka właśnie świadomie raniła Aleksieja... Bo nikt, kto ma normalne życie nie jąka się, nie musi uciekać przed mężem psychopatą i mafiozą. Bo książka, która nie jest przesłodzona nie ma przecież happy endu i często wzrusza choć nie musi powodować płaczu. W przesłodzonej książce możesz się spodziewać co będzie dalej i jak się potoczą losy bohaterów, że będą żyli długo i szczęśliwie a w "Nadziei" to nie nadzieja umiera ostatnia... Aby Lilka zrozumiała swoje dotychczasowe błędy musi odejść ktoś jej bliskie, kto bez względu na zachowanie Lilki zawsze przy niej był. nawet gdy ta o tym nie wiedziała.

Do tej pory, każda książką Kasi Michalak, którą przeczytałam wędrowała w następne ręce, sprzedawałam ją. "Nadzieja" zamieszkała ze mną na stałe. Wiem, że wrócę do tej książki bo treść zostaje w głowie i warto czasem przypomnieć sobie jak nie postępować z przyjacielem, z kimś bardzo bliskim.

Autorce wyszła powieść nie tylko kobieca. Powieść z głębszym przesłaniem, dająca do myślenia, budząca wiele emocji i wzruszeń. Tutaj nie chodzi tylko o budzące się uczucia najpierw dwojga dzieci a potem dorosłych już ludzi. Tu chodzi o traktowanie drugiego człowieka, o pamiętaniu o jego potrzebach, o myśleniu o nim 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu i 365 dni w roku i tak aż do śmierci. Właśnie, aż do śmierci a nawet po jego śmierci.
Tu nie ma słodkiego i sielskiego życia. Choć jest nadzieja to jest ból i zgrzytanie zębami. Jest upór i dążenie do celu - do Aleksieja i Nadziei aby wieść nareszcie spokojne życie u boku kochanego i kochającego mężczyzny. A żeby łatwo nie było to nawet po spotkaniu i zamieszkaniu z ukochanym nie jest sielsko. Byłam przekonana, że do Lilou pierwsza umrze... Autorka zdecydowała jednak inaczej. Myślę, że dobrze. Ukarała w ten sposób postępowanie Liliany wobec Aleksieja bo to on był tym dobrym a ona złym. Choć jak się teraz zastanawiam to i Aleksiej nie był przecież taki idealny...

Co do postaci. Nie mam im nic do zarzucenia. Nie powiem, że tą czy tą postać stworzoną przez autorkę lubiłam najbardziej czy najmniej. Ale zdecydowanie najbardziej denerwowało mnie postępowanie, zachowanie i charakter Liliany. Nie lubię takich ludzi (nie tylko kobiet), którzy zrzucają winę na drugiego aby obronić swoją skórę. Za to najbardziej potępiam główną bohaterkę. Choć ja ukarałabym ją jeszcze bardziej niż autorka bo nie pozwoliłabym jej zajść w ciążę z Aleksiejem...

Uważam "Nadzieję" za bardzo udaną książkę autorki. Według mnie ta jest najlepsza z dotychczas wydanych. Jeśli Kasia tak się rozkręca z książki na książkę to biorąc pod uwagę jej plan wydawniczy na 2013 a potem na 2014 rok, boję się myśleć o czym nam napisze jeszcze...

Kasiu, pisz, pisz :) Dziękuję Ci za "Nadzieję" bo nadzieja umiera ostatnia...


niedziela, 2 września 2012

"Australia. Gdzie kwiaty rodzą się z ognia". Marek Tomalik

Gdy tylko książka pojawiła się w ramach akcji Włóczykijka chciałam ją mieć u siebie i przeczytać o kraju, który budzi moje zainteresowanie i wciąż jest w sferze marzeń.
Dotarła więc i do mnie. Od razu zaczęłam ją czytać.

Stanąć na największym klifie świata... Poczuć za plecami ciepło bezkresnego kontynentu, a przed sobą chłód oceanu. Zasypiać pod kobaltowym niebem pełnym gwiazd. Przedzierać się przez wysokie trawy i niekończące się wydmy. Spotykać przyjaciół, którzy zawsze wskażą Ci drogę. Słuchać aborygeńskich mitów i opowieści poszukiwaczy złota. Nie wiedzieć, co zdarzy się jutro...
Ty też możesz to wszystko przeżyć. Wyrusz w podróż, po której nic już nie będzie takie samo.

Książka dla wszystkich fanów dalekich i samotnych wędrówek, pokazująca tajemnicze piękno i fenomen Australii. Napisana przez miłośnika tego dalekiego kontynentu - Marka Tomalika, znanego dziennikarza, współtwórcę Festiwalu Podróżników Trzy Żywioły, który przez piętnaście lat prowadził w Radiu Kraków program podróżniczy Globtroter.




Treścią książki są perypetie i opowiadania autora, podróżującego po Australii, spełniającego swoje marzenie o podróży na ten kontynent. Tutaj jest blog autora. 
"Australia..." nie była pierwszą książką podróżniczą, którą przeczytałam. Mam więc porównanie z innymi tego rodzaju pozycjami literackimi. Poznałam przygody i opowiadania Martyny Wojciechowskiej, Beaty Pawlikowskiej czy Wojciecha Cejrowskiego. Ten ostatni jest moim ulubionym z kilku powodów ale o tym przy innej okazji.

Wydanie "Australii..." tak jak większość podróżniczych książek. Dużo kolorowych zdjęć,  kredowy, błyszczący papier, ciekawe krótkie historyjki, anegdoty, długie historie, własne spostrzeżenia, historia, ludzie, dużo praktycznych rad jak podróżować. Na końcu jest "poradnik buszmena, skąd możemy się dowiedzieć jak się przygotować w podróż po Australii, na co zwrócić szczególną uwagę, jak się komunikować między sobą, co ze sobą zabrać koniecznie. Autor przekazał też czytelnikowi na końcu książki mały słownik wyrażeń slangowych. Uważam, że jeśli wybieramy się do obcego kraju należy nauczyć się podstawowych słów, zwrotów aby się porozumieć.  Bo to my jesteśmy obcy więc i my musimy się podporządkować i nauczyć życia w obcym kraju a nie odwrotnie.

Jakie są moje wrażenia po lekturze? Mam mieszane uczucia. Z jednej strony książka dla mnie interesująca bo traktuje o kraju i kontynencie, do którego chciałam i chcę się kiedyś wybrać. No, może nie do końca w takie podróże, jakie odbył autor. Ale chcę. Z drugiej strony, spodziewałam się bardziej żywej opowieści, bardziej wciągającej, mniej przegadanej a za taką uważam tę książkę. Mimo interesujących wielu wątków, większość dla mnie interesująca nie była. Niestety. Nie wiem sama czego spodziewałam się po lekturze. Może czegoś w rodzaju książek i programów mojego ulubionego Wojtka Cejrowskiego? Może w stylu Cejrowskiego? A może po prostu Australia nie jest dla mnie... Być może.


Moja ocena 
6/10
Nie mniej polecam Wam lekturę. Nowy kraj, nowe doświadczenia, nowa wiedza. Dużo zdjęć, dużo wrażeń.



sobota, 1 września 2012

"Krok do szczęścia" Anna Ficner - Ogonowska. Komu, komu?

Niedawno przeczytałam pierwszą część "Alibi na szczęście" polskiej, debiutującej na rynku książkowym autorki. Mimo, że nie przepadłam czytając powieść i nie uważam książki za rewelacyjną, z chęcią poznam dalsze losy bohaterów. Mam nadzieję, że akcja jest trochę bardziej wartka a Mikołaj nie podchodzi do swojej miłości dalej jak pies do jeża... Bo momentami miałam ochotę trzepnąć go (Mikołaja) po głowie i spytać się go gdzie ma jaja... Ale książka na tyle była interesująca, że mam w domu "Krok do szczęścia" i wieczorem będę czytała dalej. A zaczęłam czytać wczoraj.

Muszę Wam powiedzieć, że od ponad roku doceniam twórczość polskich autorów. A wszystko za sprawą akcji włóczących się książek jako Włóczykijek. I jakoś tak się pięknie składa, że od ponad roku więcej czytam polskiej literatury aniżeli zagranicznej. To dobrze z kilku powodów. Po pierwsze okazuje się, że polscy autorzy wcale nie mają gorszych pomysłów na książkę niż zagraniczni. Po drugie, czytając rodzimą twórczość wspieram naszych autorów bo w dużej mierze kupuję książki a mniej wypożyczam. Po trzecie dlatego, że gdyby nie akcja Włóczykijka to wielu autorów wogóle bym nie poznała. Ba! Przeszłabym nawet obok ich książek obojętnie w ogóle nie zerkając w ich stronę. Dla przykładu: Katarzyna Michalak, Agnieszka Lingas-Łoniewska, J.D.Bujak, Aleksandra Tyl, Anna J. Szepielak, Bogna Ziembicka, Anna Klejzerowicz, Olga Rudnicka, Maria Ulatowska, Agnieszka Krawczyk, Ewa Ostrowska, Anna Fryczkowska... Znacie te nazwiska i książki tych autorów? Zachęcam, warto poznać ich twórczość. A w szczególności zwrócę Waszą uwagę na "Kamuflaż" Ewy Ostrowskiej. Uwielbiam tę książkę i gdyby takich więcej było to brałabym w ciemno. Niestety, autorka zmarła 12 lipca bieżącego roku...

Ale żeby nie kończyć takim smutnym akcentem, mam dla Was niespodziankę. Możecie stać się właścicielką drugiej części powieści autorstwa Anny Ficner-Ogonowskiej "Krok do szczęścia".


Zasady:

1. Konkurs trwa do końca września,
2. udział może wziąć każdy aktualnie blogujący, kto odpowie na pytanie: "czym/co dla Ciebie jest krokiem do szczęścia?" i odpowiedzi udzieli w komentarzu pod tym postem,
3. dublujące się odpowiedzi jednego autora nie biorą udziału w losowaniu,
4. jedną odpowiedź, która najbardziej mi się spodoba wybiorę nieobiektywnie ja jako jedyny członek komisji. Na adres do wysyłki książki czekam 5 dni od momentu podania zwycięzcy. Po tym czasie książka trafi do mojej publicznej biblioteki.
5. Rzeczą konieczną aby wziąć udział w konkursie jest umieszczenia podlinkowanego zdjęcia do tego posta, które to zdjęcie widzicie powyżej. Baner musi być aktywny.
6. Wybiorę też nagrodę pocieszenia a nagrodą będą kosmetyki AVON.
7. Sponsorem nagród jestem wyłącznie ja jako Vivi22
8. POWODZENIA :)


Ps. Widzicie te tulipany? Kupiłam dzisiaj zupełnie niespodziewanie. Nie myślałam, że moje ukochane strongi będą  już dostępne. To są jedyne kwiatki, które mogę mieć w domu cały rok i nigdy mi się nie nudzą. Muszę jeszcze tylko kupić biały dzbanek aby tulipany mogły się ładnie prezentować i mieć wysoko główki. A dzbanek marzy mi się taki biały jakich wiele u Was widziałam na blogach. I to będzie mój krok do szczęścia...