wtorek, 31 maja 2011

Telewizyjny debiut Emilki

i to w publicznej telewizji!

Króciutki film o elektronicznych nianiach. Czyli urządzeniach, bez których nie może obejść się młoda mama. Czy napewno? Uważam, że urządzenie ułatwia życie codzienne.

Zobaczcie jak się Emilka prezentuje klik

Ja nie jestem z siebie zadowolona (z wyglądu) ale to nie jest kwestia ubrania tylko wyglądu. Muszę poprostu wziąć się za siebie i schudnąć. Bo źle się czuję w tej skórze. Choć ogólnie rzecz biorąc, jestem z siebie zadowolona.

Na dzisiaj to tyle. Miłego i udanego wtorku życzę.

poniedziałek, 30 maja 2011

Truskawki i lenistwo

Uwielbiam truskawki. Mogłabym oddać nawet książki za truskawki? Nie, nie mogłabym oddać książek. Bez jednego i drugiego świat nie byłby taki kolorowy.
Zdjęcia truskawkowego koktajlu Wam nie pokażę bo nie zrobiłam. W taki upał i duchotę baterie są na wyczerpaniu. Dosłownie oczywiście.
Emilka śpi więc mogę chwilkę poczytać. A czytam Murakami "1Q84" pierwszą część. I zapowiada się bardzo fajnie.
Jestem po lekturze "wody dla słonia".

Gorąco polecam. Czyta się szybko i ani się człowiek postrzeże, już jest na dwusetnej stronie i do końca została chwilka. Książka rewelacyjna. Moim zdaniem oczywiście. Nie musicie się zgadzać. Dawno nie czytałam takiej fajnej lektury. To, co mi się spodobało najbardziej to napisanie książki w pierwszej osobie. Główny bohater opowiada swoją historię i mamy tu w głównej mierze retrospekcję. Świetne, bardzo dokładne opisy różnych sytuacji. To nie jest książka o cyrku jaki my znamy. Arena, kolorowe stroje, artyści na trapezach i trampolinach, fajne zwierzęta. Bajecznie i kolorowo. Tu jest cyrk od drugiej strony. Praca, pot, brak pieniędzy, miłość do ludzi ale i zwierząt, nienawiśc do ludzi i do zwierząt.
Czytając książkę zwróciłam uwagę na pewne szczegóły. Ten, kto czytał książzkę, niech mi napisze. Jaki kolor włosów miała Marlena?
Bardzo zwracam uwagę na szczegóły a tu w książke i na okładne są różne odpowiedzi na to pytanie. A ja tak nie lubię... Bo przecież okładka mówi o książce, prawda?

Ponieważ Alicjanka nie zgłosiła się po wygraną niespodziankę spośród pobserwatorów, losowałam ponownie. Los wskazał Anek7Anek, podaj mi swój adres bo poprzedni gdzieś zapodziałam. I spodziewaj się niespodziewajki.

Bose stopy dotykają chłodnej podłogi. Tylko basenu mi brakuje...
Wracam więc do lektury Murakami i truskawek.

piątek, 27 maja 2011

Magia listu

Kiedy ostatnio pisałyście do kogoś list? Ale taki prawdziwy list na papierze, pisany ręcznie długopisem albo piórem? Ja już daaaawno. Dzisiaj przejrzałam swój wiklinowy koszyczek, w którym trzymam listy.




To są listy, które pisalam do siostry ciotecznej. Żeby było bardziej głupio, to ona mieszkała w tym samym mieście co ja. Ale magia listu zrobiła swoje i pisałyśmy tak do siebie kilka lat. Siostra cioteczna nie miała wówczas w domu telefonu stacjonarnego a o komórkach to jeszcze nikt nie słyszał. Więc pisałyśmy tak kilka lat. Fajnie było. Wyglądało to tak: Napisałam do niej list, najczęsniej na kilka stron. Głównie głupoty w tym liście były ale list był długi i to się liczyło. W każdym liście obowiązkowo musiały być naklejone naklejki z aktorami albo piosenkarzami. Naklejki pochodziły głównie z miesięcznika (albo tygodnika lub dwutygodnika) Popcorn albo Bravo. Pamiętacie taką gazetę? To było coś! Czasme naklejki nie były naklejane na list tylko wkładane do koperty i to była taka niespodzianka dla adresatki. Potem niecierpliwie czekałam na odpowiedź. Jak tylko skrzynce coś było to pędziłam windą na 6 piętro do domu, brałam klucz i po schodach leciałam na dół do skrzynki. I oczywiście nikt nie mógł listu przeczytać ani otworzyć! bo ręcę bym połamała. Tak takie tajemnice do siebie pisałyśmy, że ho ho!
Listów było 36. Wiem bo każdy list jest ponumerowany. Taka byłam porąbana. I chyba nadal jestem bo nadal każdy list miałby swój numer.

Mam też kilka listów ze Stanów jak moja dobra koleżanka poleciała tam na kilka miesięcy pracować. A ciekawostką jest, że moja córka ma tak na imię jak ta właśnie koleżanka. Emilka.
I moja największa kolekcja listów: około 100 listów, które pisałam z dziewczyną poznaną dzięki gazecie młodzieżowej "Świat Młodych". Pamiętacie to czasopismo? Duży format gazety, plakaty, rubryka "poznajmy się". I właśnie tak wysłałam swój list, że szukam kogoś, z kim mogłabym pisac listy. Odpisało dużo osób. Zaczęłam pisać z trzema osobami. Finalnie do dzisiaj mam kontakt z jedną, z którą właśnie te 100 listów wymieniłam. Nie, listów już do siebie nie piszemy. Kontaktujemy się e-mailowe przeważnie choć i na NK się czasem zgadamy. Listy są powiązane po 25 sztuk i przewiązane wstążeczką. Tylko nie pamiętam gdzie je wsadziłam, żeby się nie sgubiły...? Jak będę miała chwilkę to je znajdę z sentymentu. I przeczytam.
Mam jeszcze papeterię, którą miałam właśnie na specjalne okazje. Jak juz ładną gdzies upolowałam to potem długo się zastanawiałam czy i do kogo napisac list na papeterii. Czyli podobnie jak mają scrapujące osoby, przed pocięciem noweg papieru.

A Wy? Pisałyście do kogoś listy? Macie takie wspomnienia? Przechowujecie listy?

czwartek, 26 maja 2011

Na huśtawce

I jak Wam minął dzień? Mi szybko. Rano ugotowałam dla Emilki zupkę z kalafiorkiem. Dałam mamie kartkę i złożyłam życzenia. Potem pojechałam do teściowej z kartką, kawą i życzeniami. Wróciłam to była już 15:00. Emilka poszła spać. Pokrzątałam się trochę w domu, mężowi zrobiłam i podałam obiad. Potem przyjechała moja siostra z mężem i posiedzieliśmy trochę z nimi i rodzicami. Emilka pochwaliła się cioci i wujkowi jaką ma fajną huśtawkę. Prawda, że fajurska?


No i była już 19:00. Chwilkę później kąpanie Emilki i kolacja. Obowiązkowo musieliśmy się powściekać i powygłupiać z naszą pstynką. Lada dzień nasz maluszek będzie na czworaka śmigał do przodu bo w tył ma już tę sztukę opanowaną. I trzeba będzie kupić bramkę zabezpieczająca do schodów i w futrynę drzwi do naszego pokoju, gdzie najczęściej bawi się Emilka.
Muszę męża namówić na drugie dziecko bo jak patrzę na ten nasz cud, to muszę mieć w domu jeszcze taki jeden. Zresztą ja zawsze mówiłam, że chce mieć trójkę dzieci. Tylko jak męża do tego namówić? Macie jakiś sposób?

.....................
Kolejne kartki do mnie wędrują. Kartki, które tym razem robiła dla mnie Brises Zobaczcie jaką kartkę dostanie Emilka na swoje pierwsze urodzinki Tutaj jest kartka dla mojej mamy na jej kolejne urodziny.

.....................
Lubicie statystykę? Ja średnio ale miałam ją na studiach więc Was trochę pomęczę.
Zadałam sobie trud i sprawdziłam na Waszych blogach czy jest podlinkowany banerek. Choć nie wszędzie zostawiłam komentarz to byłam i miód i wódkę piłam ;)Po merytorycznej weryfikacji wszystkich komentarzy i zgłoszeń w candy udział wzięło:
- 28 chętnych na króliczych w pomarańczach –losowanie ręczne
- 77 chętnych na spędzenie wieczoru z książką – losowanie ręczne
- 56 osób obserwujących mój blog – losował random
Swoją drogą, ciekawa jestem ile z tych osób zniknie z obserwujących w najbliższym czasie hehe. Osoby, które w komentarzu nie zaznaczyły czy wolą króliczych czy książkę, nie wzięły udziału w losowaniu.
Od cięcia losów aż mi się nożyczki stępiły ale wolę ten sposób losowania nich randoma czy jakąkolwiek inną maszynkę losującą.
Przyznam, że pozytywnie mnie zaskoczyła ilość osób chętnych na candy i tych, które odwiedziły mojego bloga. Tym bardziej, że jestem tu nowa (już chyba nie taka nowa). Okazuje się, że cukierki są wystarczającym narzędziem do zareklamowania swojego bloga. Więc będę się częściej reklamowała ale na innych trochę zasadach. Na jakich to się dowiecie w swoim czasie oczywiście.
Przejdźmy do rzeczy.
Od którego cukierka zacząć?
Od książki: szczęśliwym posiadaczem książki niespodzianki jest Soulmate
Króliczyca, która od jakiegoś czasu mieszkała w szufladzie, zamieszka u Witaaminki. Witaaminko, marzenia się spełniają…
I niespodzianka spośród obserwatorów. Niespodzianka trafi w ręce a raczej do brzuszka Alicjanki. Mam nadzieję, że będzie Ci smakować niespodzianka…

Gratuluję szczęśliwcom! Pozostałych uczestników loterii zapraszam zaglądać na bloga i komentować, bo niedługo kolejne cukierki na innych zasadach.
I do zobaczenia na Waszych i moim blogu.
Oczywiście czekam na Wasze adresy do niedzieli. Potem losuję ponowie...

A teraz idę się przytulić do podusi i otulić kołderką... Dobranoc...

środa, 25 maja 2011

Wyjątkowy Dzień Matki

Jutro będzie oczywiście Dzień Matki. Ale dla mnie będzie to wyjątkowy Dzień Matki. A wszystko przez Emilkę a raczej dzięki Emilce. Od 11 miesięcy jestem mamą. Upragnioną mamą i wyczekaną mamą. To samo mogę napisać i powiedzieć o Emilce - upragniona i wyczekana oraz wymodlona nasza córka. Choć to chyba ja ją sobie bardziej wymodliłam i wypragnęłam aniżeli mój mąż. Nie powiem, kocha Emilkę ponad życie i wszystko dla niej zrobi. Ale tak już jakoś ten świat jest stworzony, że to my kobiety w większości mamy instynkt zanim na świat przyjdzie pociecha.
Jutro będzie to Dzień Matki wyjątkowy bo po raz pierwszy to święto będzie dotyczyło również mnie. I choć Emilka nie mówi jeszcze świadomie mamo i nie będzie miała świadomości święta, nie dostanę od niej laurki ani buziaka to i tak jutro jest też moje święto. A 23 czerwca będzie też święto jej taty . Też wyjątkowe z tych samych powodów. Ale wyjątkowe będzie też dlatego, że 26 czerwca Emilka będzie kończyła roczek.
Czy Wy też macie wrażenie, że czas zapierdziela i nie czeka na nas? Im jestem starsza tym większą mam tego świadomość. Im jestem starsza tym bardziej brakuje mi życia i czasu. Tym bardziej się martię, że tak mało mi już zostało. Że nie zdążę wszystkiego zrobić, zobaczyć. Że coraz bliżej są dni, kiedy zacznę tracić bliskich. Nie wiem, czy dożyję dnia, kiedy na świat przyjdą moje wnuki a potem prawnuki. A chciałabym. Bardzo...
........................

Za domem dziadek zawiesił dzisiaj huśtawkę dla Emilki. I wszystko byłoby cudowne, gdyby Emilka potem chciała z tej huśtawki zejść. Krótko się dzisiaj huśtała bo wiatr straszny. Za to jutro jak słoneczko wygra walkę z wiatrem to czuję, że huśtawka na chwilę nie będzie osamotniona i Emilka dzielnie dotrzyma jej towarzystwa przez cały dzień.
Jak ja lubiłam się huśtać... A karuzele łańcuchowe w wesołych miasteczkach to obowiązkowo musiałam zaliczyć od najmłodszych lat.

A tutaj jeszcze jedna kartka a Dzień Matki. Tym razem od mojej mamy dla jej mamy. Czyli de facto dla mojej babci. Jest jeszcze kartka ślubna na ślub w czerwcu. Ale mój aparat to się nadaje o kant dupy potłuc. Więc jak u mamajudo pojawią się zdjęcia to Wam pokażę.
To nie wszystkie cuda kartowo scrapowe. Czekam jeszcze na kartkę na Dzień Ojca, jeszcze jedną kartkę na ślub w czerwcu i na 1 urodziny dla Emilki. Ale tym razem będą to kartki zrobione przez Brises Sama nie wiem czego się spodziewaćami i jak zawsze trochę się boję, czy będą mi się podobały...

Wybieram się też na IV Ogólnopolski Zlot Scrapbookinguw Warszawie. Będę brała udział w warsztatach prowadzonych przez Oliwiaen
i będę się uczyła robić sztalugową kartkę ślubną. Co z tego wyjdzie to się okaże bo to będzie moje pierwsze osobiste spotkanie ze scrapbookingiem.
Jeśli jesteście zainteresowane warsztatami to zapraszam serdecznie po szczegóły tutaj

niedziela, 22 maja 2011

Spacerowo, rodzinnie - sielsko, anielsko i w zgodzie z naturą

Od czego by tu dzisiaj zacząć?
Rodzinnie.

Co tu dużo pisać. Pogoda jak drut. Słoneczko świeciło ślicznie nie tylko przez weekend. A że mąż pracuje cały tydzień i sobotę też tym razem, dzisiaj byliśmy na spacerze. A gdzie? A zobaczyć największą fontannę w Europie czyli na Podzamczu.
Byłyście? Widziałyście? Gdy zapadnie już zmrok (w maju o 21:00 a czerwiec, lipiec i sierpień 21:30) fontanna jest podświetlana i tańczy w rytm muzyki. Pokaz trwa najpierw około 15 minut, potem przerwa 10 minut i znowu pokaz trwający tym razem około pół godziny. Nie widziałam osobiście bo moja córka już wówczas śpi w łóżeczku ale rodzice byli w sobotę i opowiadali. Ludzi jak na jakimś koncercie albo pikniku. Mnóstwo i tylko widać świecące ekrany telefonów komórkowych bo wszyscy robią zdjęcia i kręcą filmy. Z mężem wybieram się tam w czerwcu a Emilka zostanie pod czujnym okiem babci i dziadka. Taką fontannę widziałam już w Tunezji w porcie El Kantaoui (tak się piszę?) ale tam fontanna jest dużo mniejsza.























a tu kilka zdjęć miejsca, które jest oblegane tłumnie jak tylko słońce przyświeci. Przy mrozie też tubylca i tamtylca spotkasz ale nie w ilościach hurtowych...























A teraz trochę natury i przyrody. Wiecie co to jest? Pewnie wiecie ale musicie podać jak najdokładniej

















To w moim ogródku oczywiście takie cuda się dzieją...

piątek, 20 maja 2011

Chciałam Wam coś pokazać

Na dobry wieczór chciałam Wam pokazać, jak ostatnio zasypia moje dziecko:


Skarpetki też ściągnęła. I nie ma znaczenia czy to ranek, południe czy wieczór bądź noc. Moje dziecko ostatnio ma fioła na punkcie ściągania skarpetek. A gdy skarpetki są już w rękach to macha nimi jak nawigator.

Nie mam weny twórczej więc i postów nie chce mi się pisać. Jak już siądę do komputera to czytam Wasze blogi, oglądam zdjęcia, zazdroszczę Waszych umiejętności i chęci do pracy. A mi się nie chce. To po pierwsze a po drugie to nawet za bardzo czasu nie mam. Ze względu na pogodę jesteśmy z Emilką cały dzień na podwórku. Do domu to tylko na jedzenie przychodzimy albo zmianę pieluszki. No, chyba że ja muszę coś zrobić typu ugotować zupę czy pranie wstawić. To Emilka wędruje za mną w swojej furze drabiniastej albo wózku. A tak to mnie w domu nie ma. Teraz dom traktuję jak hotel.
Nawet prasowanie czeka na mnie trzeci dzień, choć prasować lubię.

Chciałam się Wam pochwalić trochę. Kilka miesięcy temu znalazłam informację, że w ramach szkoleń finansowanych przez UE organizowane jest szkolenie na operatorow koparko - ładowarki. Więc nie zastanawiając się nawet chwili, wypełniłam formularz zgłoszeniowy za męża, męża zagoniłam do kontaktu z pracodawcą po stosowne dokumenty i wysłalam zgłoszenie w imieniu męża. Ucieszyłam się kilka tygodni temu, bo listem mąż dostał skierowanie na badania kwalifikacyjne. A w sobote jedzie już podpisać umowę na szkolenie bo się dostał. Teraz męża nie będę miała też w weekedny bo szkolenie własnie wówczas jest organizowane. Ale jakoś wytrzymam. Pogoda śliczna to znajdę dla siebie i Emilki jakieś zajęcie. A jak wrócę do pracy to i dla siebie znajdęe szkolenie podnoszące kwalifikacje. Własnie!

A teraz słuchajcie uważnie. Lubicie brać udział w candy? To mam dla Was takie właśnie tutaj



















Czekoczyna organizuje i w losowaniu można mieć aż trzy losy więc nie zastanawiajcie się, tylko wpisujecie się, wpisujecie.


Odwiedził mnie też listonosz parę dni temu. Nie, nie w celach towarzyskich. W celu doręczenia mi przesyłki z wygraną w candy Wszystko to co kocham Byłam trochę zaskoczona, że tak szybko Justyna wysłała do mnie prezent. Bardzo Ci Justynko dziękuję.
Kubeczek już stoi w kuchni, choć jeszcze z niego gorącego napoju nie piłam. Dostałam mnóstwo bardzo ładnych serwetek i chyba będę musiała się wreszcie zabrać do pierwszego, swojego decoupagu... Tylko zapału mi brak choć chęci i pomysły są. To teraz obejrzyjcie co dostałam:



A po wczorajszym 3,5 godzinnym spacerze, mam opalenizne robola. Wiecie jaka to jest opalenizna? Miałam bluzkę z krótkim rękawem i mam obydwie ręce tak opalone, że zostały rękawy :)

Co ja tu jeszcze chciałam? W następny poście. Może jutro...
Dobranoc...

środa, 18 maja 2011

A ja lubię prowadzić dom tylko czuć się kochaną potrzebuję...

Do końca 8 miesiąca ciąży pracowałam bo chciałam. Lubie swoją pracę. Od połowy maja 2010 poszłam na L4. Urodziłam, więc siłą rzeczy potem był urlop macierzyński. Od grudnia jestem na urlopie wychowawczym i planuję tak do końca września. Co potem? Chcę wrócić do pracy a Emilkę posłać do żłobka od września. Wrzesień byłby miesiącem na ogarnięcie nowej sytuacji. A jak będzie to czas pokaże.
Lubię prowadzić dom. Lubię prać, prasować, gotować. Lubię robić zakupy, czekać na męża aż wróci z pracy. Lubię, gdy na przywitanie po pracy daje mi buziaka. Lubię podać mężowi obiad. Lubię pamiętać o rachunkach, załatwiać sprawy urzędowe, mieć dużo spraw do załatwienia na głowie. Lubię zajmować się moim największym skarbem - Emilką. Lubię układać ubrania w szafie, zmieniać pościel i ręczniki. Kurze wycierać, podlewać kwiatki, pamiętać o urodzinach i imieninach oraz innych uroczystościach. Lubię... W zamian potrzebuję trochę czułości, wdzięczności za pracę w domu, uśmiechu. Tylko trochę pomocy jak przyjdzie sobota i niedziela. Zrozumienia jak mam gorszy dzień, przytulenia jak mam PMS, pocieszenia jak coś mi się nie uda, podziękowania za ulubiony obiad. Oczekuję pamięci o moich urodzinach i imieninach, pamięci że lubię konwalie. Chcę dostać czasem książkę, kupić sobie coś, co może nie jest mi niezbędne ale mi się podoba. Dużo oczekuję w zamian?
....................

Od Sil dostałam dzisiaj przesyłkę. Dziękuję Sil. Trafiłaś w dziesiątkę. Zobaczcie, co dostałam:

Te zakładki są MADE IN SIL jak widać. Proszę jak niedużo potrzeba, żeby zrobić swoje zakładki.

....................
Kartki okolicznościowe od kilku miesięcy zamawiam tylko u mamajudo
Właśnie dzisiaj poczta mi dostarczyła takie cuda na Dzień Matki:




















A tutaj na blogu mamajudo zobaczycie te kartki w dużo lepszej jakości. Bo mój aparat ma tylko 8 mpx i jest ogólnie do bani. A na nowy narazie nie mam funduszy. Jak tylko wrócię do pracy to pierwsze co kupię to będzie dobry, cyfrowy aparat fotograficzny. Obiecuję to sobie i słowa dotrzymam.
U mamajudo możecie też zobaczyć inne kartki, które u niej zamówiłam na urodziny dla pewnych nastolatków - sportowców. Tu kartka dla siatkarki a tu dla piłkarza bramkarza.

To tyle u mnie dzisiaj. Zmykam poczytać trochę, póki moje dzieci (mąż i córka) grzecznie śpią...

poniedziałek, 16 maja 2011

Jak okładka wpływa na zakup i chęć przeczytania książki

Od jakiegoś czasu zastanawiam się tym. A to dlatego, że coraz więcej ksiażęk pojawiających się ostatnio w księgarniach, ma takie okładki. Okładki, które przyciągają niczym magnes. Wchodzę do księgarni, rozglądam się po okazach i poluję... Najpierw wzrokiem poluję. Jak już coś upoluję wzrokiem to podchodzę polować dotykiem... I upolowałam dzisiaj dwie sztuki:


- "Pensjonat Sosnówka" Maria Ulatowska - II część "Sosnowego dziedzictwa"
- "Woda dla słoni" Sara Gruen
- "Prosto z lasu" Leszek Sulima Ciundziewicki - wiersze dla dzieci

Wierszyki były w cenie 8zł więc nie mogłam ich nie kupić. Już przeczytałam bo to miła lektura. Bardzo ładne obrazki, ładne wydanie w sztywnej okładce. Kolorowa i interesująca dla dziecka. Wierszyki szybko wpadają w ucho i zapadają w pamięci. Od razu nauczyłam się na pamięć o dzięciole, który do dentysty przyszedł. I pół dnia pod nosem mruczałam wierszyk: "Przyszedł dzięcioł do dentysty - powód był dość oczywisty. Mam ból zęba z lewej strony, był od dawna nieleczony...".

Jeśli chodzi o "Pensjonat Sosnówka" to po lekturze pierwszej części nie mogłam się doczekać drugiej. Więc mam i za chwil kilka zanurzę się w lekturze. Nie czuję, jak rymuję. To chyba po tych wierszykach...
A kupiłam książki oczywiście w Matrasie bo jest oferta "Majówka z książką" i książki kosztowały 25% mniej. Więc jak mogłam wyjść bez książek? Planuję oczywiście odwiedzić jeszcze tę księgarnie w maju conajmniej raz. Wam też polecam bo każdy znajdzie coś dla siebie.

Mam też coś dla Was do poczytania. I to od ręki. Wystarczy zajrzeć tutaj. Blog Klary Mrozek. Dziewczyna ma lekkie pióro i bogatą wyobraźnię. A czytając co napisała, buzia sama się otwiera z radości i ze zdumienia, że można takie rzeczy wymyślić.

Jestem po lekturze "Moje rzymskie wakacje" Kristin Harmel. Polecam książkę, ponieważ:
1. czyta się ją szybko - jak się zorientowałam to byłam na 200 stronie
2. mimo, że główna bohaterka Cat wciąż nie ma faceta, to książka kończy się happy endem - jak dla mnie
3. czytając zachciało mi się znowu pojechać do Włoch
4. bardzo fajne opisy miejsc w Rzymie, zapach cappuccino, słońce, marzenia, odkrywanie tajemnic, odkrywanie siebie...

Gdy czytałam to miałam wrażenie, że tam w Rzymie jestem razem z Cat. Że chodzę a czasem biegam z nią po Rzymie, po uliczkach, piję cappuccino w małych knajpkach, robię zdjęcia. Cat to taka trochę życiowa sierotka ale dojrzewa i odnajduje prawdziwą siebie.
Polecam.

Obiecałam, że napiszę słów parę o "Roku w poziomce". I dosłownie będzie parę słów. No więc miałam wrażenie, że tę książkę już kiedyś czytałam. Takie déjà vu. I nie, żebym tak miała czytając piersze kilka stron. ja tak miałam przez ¾ książki... Ogólnie książka mi się podobała. To piersza książka Katarzyny Michalak, z którą miałam przyjemność obcować. Choć przez déjà vu to nie dam sobie ręki uciąć... Książka optymistyczna. Początek czytałam będąc na spacerze z córką. Siedziałam na ławce a słoneczko ślicznie świeciło. Czytało sie cudownie w takich okolicznościach. Lektura, którą szybko sie czyta. I choć kilka wątków dało się przewidzieć (jeśli nie wszystkie) to książkę zaliczam do udanych. Teraz czekają na mnie "Poczekajka", "Zmyślona" i "Zachcianek".

sobota, 14 maja 2011

Przyszła do mnie nie wiem skąd, zawróciła w głowie tak dokładnie...

Znacie to?

Bo do mnie przyszła dzisiaj.
Poczytajcie i obejrzyjcie:

Przyszła do mnie, nie wiem skąd,
zawróciła w głowie tak dokładnie;
teraz rozumiem, to jest to.
Jedna z nią noc i już przepadłam.

Książka !... o książka !


Patrzę wokoło i jest mi źle,
coraz więcej widzę i jeszcze więcej.
Muszę więc szybko z nią spotkać się,
z książką życie będzie łatwiejsze.

książka !...o książka !



Teraz już bez niej nie mogę żyć.
Wszystko, poza nią, jest nieważne;
świat w kolorach daje mi,
ja i ona już na zawsze..

książka !... o książka !


Tekst piosenki Andzi

Tekst to oczywiście słowa piosenki "Andzia" Oddziału Zamkniętego. Zamiast imienia "Andzia" dałam "książka". I tekst pochodzi z tej strony

Jestem po lekturze następujących książek:
- "Spalona róża" Anna Walczak
- "Klub matek swatek" Ewa Stec
- "Szeptem" Becca Fitzpatrick
- "Rok w poziomce" Katarzyny Michalak. Odnośnie tej książki to słów parę pojawi się w następnym poście. Bo ja miałam dziwne odczucia czytając tę pozycję...

środa, 4 maja 2011

Bezsilność, brak chęci i wygrana w CANDY

To zacznę dzisiaj pozytywnie, żeby skończyć marudzeniem i złymi odczuciami.

Właśnie sprawdziłam wyniki candy Wszystko to co kocham i okazało się, że los się do mnie uśmiechnął.
zdjęcie pochodzi z bloga organizatorki candy

Strasznie się cieszę tym bardziej, że różowy to mój ulubiony kolor odkąd urodziłam córkę. A ponieważ uwielbiam herbatę i kubki, to kolejny się przyda. Od razu zaznaczam, że jak tylko do mnie dotrze, to tylko w nim będę piła herbatę wieczorami, czytając książki.
Możecie mi teraz zazdrościć...

Czy Wy też tak macie, że nie chce się Wam nic? Nic to nie znaczy, że nie szyjecie, haftujecie, malujecie, decoupagujecie, scrapujecie itp. Nic się nie chce to znaczy, że nie macie ochoty ugotować, uprasować, uprać, zamieść, umyć garów, podlać kwiatków, jeść, spacerować, zakupów robić, cieszyć się życiem i ładną pogodą... Też tak macie, że jak pomyślicie ile życia przed Wami a jesteście odpowiedzialne za dziecko i dzieckiem musicie się zająć bo nikt inny tego nie zrobi, to Wam się odechciewa? Czy Wam też brakuje ochoty do życia bo ciągle robota, robota, robota? Czy zastanawiacie się nad każdą złotówką czy ją wydać czy nie, bo może na coś innego się przyda? Czy też złościcie się na swojego męża/partnera/kochanka, że nie sprzątnie po sobie talerzyka, że ubranie wisi nie w szafie, że kapcie leżą na środku pokoju, że przed tv siedzi zamiast zająć się domowymi obowiązkami?
No tak, przecież on pracuje i odpocząć musi... A ja nie?
No właśnie... To sobie ponarzekałam choć wcale lżej mi z tym nie jest. I nawet czytać mi się nie chce, cholera...