czwartek, 22 marca 2012

Wiosennie, słonecznie i od razu żyć się chce

Bo słoneczko tak ładnie dzisiaj świeci. Świeciło i dwa dni temu. Wczoraj było trochę gorzej ale my z Emilką i tak chodzimy trzy razy dziennie na spacerek. Najpierw rano po chleb i inne domowe sprawunki. Wracamy około godzinki później to Emilka je drugie śniadanko. Powiecie, że po chleb godzinę nas nie ma? A bo my idziemy za rączkę, bez wózka powoli. Zbieramy kamyki, oglądamy samochody. Trafi się coraz częściej motor (ulubiony Emilki) i koparka. A to gdzieś piesek po podwórku biega, czasem kotek pod drzewkiem siedzi. Dużo atrakcji w każdym razie po drodze po chleb i bułeczkę dla Emilki. No więc po powrocie Emilka je śniadanko i ja też. Chwilkę w domu zabawiamy, siku do nocnika i znowu się ubieramy na spacerek. Idziemy sobie zależnie od pogody i celu podróży albo za rączkę albo wózkiem. A że coraz ładniejsza, wiosenna pogoda to chodzimy sobie do parku, tam gdzie coraz więcej dzieci albo na działki pracownicze bo tam zielono, cicho i dużo roślinek. No i coraz więcej działkowiczów robi wiosenne porządki. Oczywiście pieski i kotki też są. Wracamy do domku, obiad dla Emilki, bieganie w domu za kotkami, pieskiem, pomaganie mamie albo i psocenie ociupinkę. Zależnie od uwagi mamy. Wygłupy z babcią. Po obiedzie chwilka na zabawę, sikanie do nocnika i przebieramy się w piżamkę i siup do łóżeczka. Emilka grzecznie usypia sama w trzy minuty. I nawet wiercenie dziur w ścianach nie przeszkadza dziecku w spaniu. A wiercenie bierze się stąd, że ocieplamy dom i roboty za oknem co niemiara.
Po spaniu Emilka zjada podwieczorek, pije soczek albo coś innego i zbieramy się znowu na godzinny spacerek. Wracamy do domu około 18:00 albo 18:30 i zostajemy już w domu. No i tak do kąpania o godz 19:30. Potem już kolacja i wygłupy do 21:00. Myjemy rączki, ząbki, robimy siku i znowu Emilka idzie do łóżeczka spać. Usypia w trzy minuty.
Cudowne dziecko...
A tak wiosennie dzisiaj Emilka się prezentowała na spacerku.

Śmieję się, że Emilka może już iść do przedszkola. Sama je już nawet zupkę (tylko trochę i czasem wylewa się jej z łyżki), sama pije z kubeczka z dwoma uszkami. Zaczyna się sama ubierać. I co z tego, że kurteczkę umie założyć tylko na jedną rączkę? Na drugą się niedługo nauczy zakładać ubranko. A dzisiaj przed spacerem wzięła buciki i zaczęła wiązać kokardki ze sznurówek... Skarpetki i spodenki też ćwiczy w zakładaniu. Czapka za to zawsze bez problemu ląduje już na głowie.

Przed nami wiosenne zakupy. Kurteczka na teraz i potem na jesień, buciki, czapka, bluzeczki i jakieś spodnie. Generalnie na wiosnę musimy wymienić prawie całą garderobę. Dawno nic ubraniowego nie kupowałyśmy. No i mi też się coś przyda.
Emilka już zdrowa jak widać na zdjęciu. Po tygodniu wirusa przyszła pora na grypę żołądkową dziecka. Łącznie więc przez dwa tygodnie dziecko było chore co odbiło się najbardziej na braku apetytu. Za to teraz Emilka rusza buzią cały dzień i je każdą ilość, jaką jej dam. Po jedzeniu ma brzuszek jak najedzone małe kociaki.

W domu tez wiosna. W sypialni stoją różowe tulipany. W kuchni moje ulubione - żółty strong. Gatunek, który jest najtrwalszy i najdłużej stoi w wazonie. No bo w Biedronce 10 sztuk kosztuje 7,99zł... Jak tu się oprzeć?
Pozdrawiamy Was wiosennie i dziękujemy za miłe słowa gdy Emilka chorowała.

piątek, 9 marca 2012

Ogłoszenia duszpasterskie

No bo jak to nazwać inaczej?
Emilka ciągle jeszcze ma biegunkę i średnio z apetytem. Choć energii i humoru jej nie brakuje. Jakimś cudem kilka dni temu udało się połknąć całą dawkę leków. Bez wypluwania, bez wyrywania się, bez płaczu i wojny. Nie wiem jak to się stało ale teraz grzecznie otwiera buzię i połyka a potem pokazuje babci i dziadkowi jaki syrop był pycha, pycha i klepie się rączką po brzuszku.
Z powodu choroby Emilki i naszej też bo i nam się oberwało, nasz wyjazd w góry oddalił się na trzy miesiące. Mieliśmy jechać do mojego chrześniaka na jego 18-ste urodziny. Mój chrześniak jest też chrzestnym Emilki, żeby wszystko zostało w rodzinie... Pojedziemy w góry ale na początku czerwca na wesele to starszego braka mojego chrześniaka. Tak się przy okazji składa, że przyszły Pan Młody ze swoją narzeczoną w sobotę za tydzień nas odwiedzą w celu oficjalnego zaproszenia na ślub i kilkudniowe wesele. Doczekać się imprezy nie mogę. Emilka już ćwiczy tańce weselne przy muzyce disco polo.

Dobrze, już dobrze.
Czekacie na informacja dotyczące losowania książki za komentarz lutowy oraz ze stosiku. Książka ze stosiku powędruje do Przeczytajki. Nie zdradzę jaka to książka bo to będzie dla Ciebie niespodzianką. Do środy czekam na adres do Ciebie. Podeślij mi go na e-maila.
Druga książka, też niespodzianka za komentarz zostawiony w lutym wędruje do Aleksandry. Również czekam na Twój adres do środy włącznie.

Życzę Wam wszystkim udanego weekendu. Ja przez chorobę Emilki średnio mam ochotę na cokolwiek. Również na czytanie książek...
Dobrze, że wesele tuż, tuż a potem w sierpniu upragniony urlop. Jupi!

niedziela, 4 marca 2012

Jak nie urok to sraczka - podanie leku dziecku

że Emilka chora to wiecie. Wczoraj w nocy doszły wymioty a dzisiaj przez dzień biegunka. Kolejna noc zawalona bo spałam jak mysz pod miotłą nasłuchując, czy Emilka nie wymiotuje, czy się nie krztusi i czy trzeba jej pościel oraz piżamkę zmienić. Dać pić, umyć buzię i łapki i znowu spać. Pojechaliśmy więc na dyżur do szpitala, żeby się dziecko przez noc nie męczyło. Pani doktor zdiagnozowała to co ja wiedziałam: grypa żołądkowa. Eh a miałam nadzieję, że nas ominie. Nie udało się. Emilka przez cały dzień zjadła tyle co kot napłakał. Nie wspominając o tym, że od poniedziałku przez chorobę o apetycie można pomarzyć. A dziecinka moja waży 9,900kg więc każde 100 gram spadku wagi u niej jest szybko widoczne. Na szczęście dziecku humor raczej dopisuje nie licząc szybszego niż zwykle zmęczenia i lekkiego rozdrażnienia.
Pani doktor przepisała nam więc dzisiaj po 5ml syropu na uspokojenie biegunki i drugiego na zaniechanie wymiotów. Szkoda tylko, że równocześnie z lekarstwami nie można przepisać sposobu na ich podanie. Bo moje dziecko żadnych lekarstw nie chce przyjmować. Nie ważne jakie: dobre czy złe, słodkie, kwaśne, smaczne czy do dupy... Wypluwa od razu po podaniu. I możemy próbować dawać łyżeczką do lekarstw, łyżeczką do herbaty, do zupy, Emilki łyżeczką, strzykawką dla dzieci do lekarstw, na leżącą, na siedzącą czy jak tylko sobie wymyślisz. Za każdym razem lekarstwo ląduje na buzi dziecka, na szyi, na ubraniu i dookoła. I w rezultacie nie wiem czy z 5 ml moje dziecko przyjęło choć połowę dawki leku...
Znacie jakieś czarodziejskie sposoby, żeby Emilka połknęła lekarstwo? Ja nie znam. Gdyby ktoś zobaczył jak Emilka przy tym płacze to poszłabym siedzieć za znęcanie się nad dzieckiem choć jej nic nie robię... A lek podać muszę i to najlepiej tak, żeby Emilka całą dawkę połknęła bo inaczej obydwie wylądujemy wśród lekarskich fartuchów a średnio mi się to widzi...

czwartek, 1 marca 2012

Gorzej niż tragicznie

Od kilku dni tak się czuję. I ja i Emilka. Obydwie mamy gorączkę, kaszlemy i męczy nas katar. Przy tym dochodzi brak apetytu, ogólne osłabienie organizmu. Emilka na szczęście może większą część dnia i nocy w łóżeczku spędzić na spaniu, z czego bardzo się cieszę bo nie muszę jej wówczas dźwigać. Bo ja nie mam siły na noszenie słodkiego ciężaru. Ba. Nawet nie mam siły głowy umyć, sprzątnąć w chałupie czy obiadu ugotować. Ale przecież świat się nie zawali jak tego przez kilka dni nie zrobię. Ważne, żeby dziecko miało co jeść, było czyste, nie zasmarkane i leki miało na czas podane. No i jeść dostało choć z apetytem to u niej tak jak u mnie z siłą ostatnio...
Dzisiejsza noc to była tragedia. Emilka co kilkanaście minut się budziła. A to smoczek, a to pić, a to przykryć ją musiałam. A to katar albo coś się jej śniło. I gorączka w nocy męczyła. Co już przysypiałam to Emilka znowu potrzebowała opieki. A jak dziecko już usypiało i ja się w łóżku umościłam to mąż chrapaniem dawał do wiwatu tak, że już miał się do drugiego pokoju wynieść. Dopiero około 6 rano trochę przysnęłyśmy. O 10 przebudziłyśmy się, Emilka godzinę w piżamce po domu pochodziła, mleko wypiła, poprzytulała się do mnie i do babcie i pokazała paluszkiem, że do łóżeczka chce. I teraz śpi spokojnie. Nie to co w nocy...
A ja nie mam siły i chęci poczytać...

Wiem, że luty już za nami i czekacie na ogłoszenie do kogo powędruje książka za komentarze. Ale poproszę Was jeszcze o trochę cierpliwości. Podam tę informację do Waszej wiadomości jak poczuję się ciut lepiej. Żebym nie musiała nosa co chwilę wycierać pakując książkę i choroby żebym jednej z Was nie wysłała w przesyłce.