poniedziałek, 17 grudnia 2012

"Ostatania spowiedź" debiut Niny Reichter (spoiler)

Bradin Rothfeld jest dziewiętnastoletnim rockmanem. Kobiety w całej Europie wzdychają do jego brązowych oczu i cudownej, niemal dziewczęcej urody. Wracając z trasy koncertowej Brade spóźnia się na przesiadkę i spędza noc na opustoszałym lotnisku. Jeszcze nie wie, że będzie to najdziwniejsza noc w jego życiu. Spotyka wtedy Ally Hanningan. Tajemniczą Amerykankę, która go nie rozpoznaje. Spędzają ze sobą kilka magicznych, niezapomnianych godzin. A późnej wspaniała noc się kończy.
I oboje już wiedzą, że nie spotkają się więcej.
Nigdy więcej.
Bo zbyt mocno czują, co rodzi się między nimi.

Żadne z nich nie może się teraz zakochać.
Ally jest zajęta – uwikłana w dziwny związek, z którego na razie nie może się wyplątać, a Brada obowiązuje kontrakt płytowy, który mówi – „prasa nie może odkryć twoich kobiet”. Brade jednak używa podstępu i ciągnie tę znajomość. Pozostaje tylko jeden szkopuł. Ally nadal nie ma pojęcia, kim jest Bradin.
I również skrywa pewien sekret.
Co zrobi Bradin, pragnąc dziewczyny, której nie powinien nawet tknąć? 



Kilka tygodni temu dostałam propozycję zrecenzowania "Ostatniej spowiedzi" debiutującej polskiej autorki Niny Richter. Z chęcią na propozycję przystałam wcześniej orientując się jakie są opinie na temat książki. Nie zagłębiałam się w recenzje a zerknęłam tylko na ocenę. Średnia ponad 9/10 gwiazdek dała mi do myślenia, co ta książka ma w sobie, że ma taką wysoką ocenę?

Pierwsza strona, druga, trzecia, piećdziesiąta, setna, koniec... Na tym mogłabym swoją recenzję zakończyć ale coś napisać muszę. 
Dwie główne postacie, Ally i Bradin i miłość, która spotyka ich w najmniej oczekiwanym momencie. To temat główny powieści młodzieżowej. Dziewczyna, która nie słyszała nic o popularnym zespole muzycznym
i wokalista, który związany jest umową i kontraktem z menagerem, udziela wywiadów, gra koncerty, jego dni wypełnione są od samego rana po ciemną noc. Do tego nie może się związać z żadną dziewczyną bo tego mu zabrania kontrakt. Czytelnik jest obserwatorem rodzącej się miłości młodych choć doświadczonych życiowo ludzi. Ally związana jest z kimś, kto ją wykorzystuje i jest z nią tylko po to, żeby się pokazać
z ładną dziewczyną. Nie kocha Ally. Ta zaś jest z Christophem bo tak chcą jej rodzice a dokładnie matka. Mam wrażenie, że Ally jest jej za bardzo podporządkowana i ulega w każdej kwestii. 

Ally bardzo mnie denerwowała. Podporządkowana matce, w związku z facetem, którego nie kocha a wie, że on ją wykorzystuje. W sumie nie wiem dlaczego nie zostawiła Christopha w jasną cholerę bo nie widzę powodu, dla którego musi z nim być? Bo rodzice (matka) nie dadzą jej pieniędzy na utrzymanie i będzie musiała sobie radzić sama? Jeśli ktoś jest na tyle dorosły, że może spotykać się z facetami i nawiązywać intymne relacje, to uważam, że i utrzymać się może i nie musi brać pieniądze od rodziców. Wiem, rodzice płacili jej za studia, które wcale do bezpłatnych nie należały... Dla mnie Ally jest bezpłciowa, nudna, nie ma własnego zdania, chciałaby a boi się. Jest jak dziewczynka, która wchodzi w dorosłość i dojrzewa więc jest niezdecydowana i marudna a przecież główna bohaterka książki ma dziewiętnaście lat! Studiuje i mieszka poza domem.  Jest samodzielna. Choć tylko teoretycznie bo co to za samodzielność jak jej życie ciągle kontroluje matka a rodzice dają pieniądze na utrzymanie i studia? Chyba z domu właśnie i z relacji z rodzicami wynika fakt, że jest z Christophem i jemu też jest uległa... Odebrałam Ally jako pustą dziewczynę, która potrafi tylko marudzić i tak naprawdę szuka kogoś, kto się nią zajmie i zaopiekuje. Da poczucie bezpieczeństwa, załatwi wszystkie sprawy codziennego życia a ona będzie leżała i pachniała. Ta dziewczyna w książce nie robi nic prócz studiowania. Interesuje się fotografią i sama fotografuje. Ally ewidentnie brakuje tego, co ma Tom, brat Bradina. Jaja...

Bradin. Chłopak, który marzył o byciu wokalistą, o własnym zespole i byciu gwiazdą. Rzeczywistość jednak przerosła jego marzenia i wyobrażenia. Momentami ma dosyć i chciałby żyć jak jego rówieśnicy albo grać komercyjną muzykę w małych klubach dla małej garstki słuchaczy. Teraz musi uważać na każde słowo wypowiedziane publicznie, na każdy gest, nie może publicznie się pokazać bo zaraz otoczony jest fankami. Nie raz musi uciekać przez nawiedzonymi fankami bo z "wielkiej miłości" mogłyby zrobić mu krzywdę...
Idealny do granic możliwości. Choć dla mnie to już nawet poza granicami. Bo idealnych ludzi przecież nie ma. Autorka wykreowała jednak Bradina, żołnierza na białym koniu, który pojawia się by wybawić księżniczkę z wysokiej wieży albo z rąk okrutnego człowieka...

Fabuła. Tu mam największe zastrzeżenia. Po przeczytaniu kilkudziesięciu stron zastanawiałam się w czym tkwi fenomen książki? Kiedy zacznie się dziać coś, co odpowie na taką wysoką ocenę książki? Ally i Bradin spotykają się aby za krótki czas od siebie uciec. Potem znowu są razem, znowu każde osobno, znowu razem, znowu osobno... Czasem zachowują się jak dzieci: infantylnie i niepoważnie. Ich zachowanie budzi moje zdziwienie bo jest nierealne. Sytuacje i zdarzenia, w których się bohaterowie znaleźli czasem wręcz bajkowe. Autorka poszalała trochę z głównymi bohaterami pozwalając na niedojrzałe zachowanie Ally
i idealizm Bradina. Ale "Ostatnia spowiedź" nie jest typowym romansem. Poznajemy od kulis życie popularnego zespołu muzycznego, są oczywiście dramaty, niedomówienia, pomówienia. Tajemnice skrywane przez bohaterów. No i dialogi. Straszne. Nie wnoszą nic do fabuły, według mnie są zbędne i płytkie. Miałam też wrażenie, że cała historia (prócz początku, gdzie bohaterzy się poznali) dzieje się wciąż w jednym miejscu a wiem, że tak nie było. Autorka chyba nie bardzo potrafiła przenieść czytelnika z miejsca na miejsce.
Zakończenie pierwszej części trochę przewidywalne. Zastanawiam się też co oznacza tytuł? Pomysł na książkę był dobry tylko wykonanie... się nie udało. Tak skwituję "Ostatnią spowiedź".

Debiut Niny Reichter uważam jednak za udany skoro tak wysoko czytelnicy ocenili jej książkę. Sama uważam, że autorka ma ciekawe pióro i potrafi pokazać uczucia, których w książkach jest coraz mniej. Potrafi wywołać w czytelniku emocje, których brakuje przy czytaniu innej literatury. U mnie jednak twórczość Niny Reichter nie spowodowała ani uśmiechu ani łez. Nie wzruszyła mnie na tyle, żebym nie mogła po lekturze "Ostatniej spowiedzi" spać. Ale muszę przyznać, że "Ostatnią spowiedź" czyta się jak książkę autora zagranicznego a nie naszego, rodzimego. Gdybym nie znała nazwiska (choć Reichter chyba nie jest polskim nazwiskiem) to z pewnością napisałabym, że autorka jest zagraniczną pisarką. Jak się dowiedziałam, pisarka jest pochodzenia polskiego.
Jeśli autorka napisze książkę dla dorosłego czytelnika, z chęcią przeczytam licząc na coś więcej niż tylko zapowiedź dobrej lektury. Czy przeczytam kolejną część "Ostatniej spowiedzi"? Z pewnością nie kupię jej sama. Jeśli dostanę do recenzji to przeczytam. Jeśli nie, nie będę płakać...


Moja ocena
4/10

Za książkę dziękuję wydawnictwu Novae Res

11 komentarzy:

  1. Mimo wszystko mam ją na oku i chciałabym się z nią zapoznać :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Widzisz, jakie złudne bywają te cyferki... Przyznam, że sama zdecydowanie wolę oprzeć się na opisowych argumentach, a nie na liczbowej ocenie, której zresztą nieraz nawet nie zauważam.
    Po Twojej wypowiedzi, jestem pewna, że będę tę książkę omijać szerokim łukiem, drażni mnie jak polska autorka nieważne jak brzmi jej nazwisko, pisze o zagranicznych bohaterach, rozmywają się realia (no bo niby gdzie to się dzieje), ma wrażenie, że ta powieść to coś na kształt "fanaberii" na temat jakiegoś amerykańskiego filmu czy serialu dla nastolatek.
    No i kojarzy mi się ze "Spaloną różą", czyli wiele hałasu o nic.

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam tę książkę. Nie wiem, jak mogła się komuś nie podobać, ale to chyba rzecz gustu, może wieku. Dla mnie to było świetne, że Ally była własnie taka, wnerwiająca, bo nie była oklepana! Mnie ta książka porwała zupełnie.

    OdpowiedzUsuń
  4. No chyba jedna jedyna recenzja, która jest nie do końca chwalebna. Chwała Ci za to! Już nie mogłam czytać tych "och wspaniała, przepiękna, zakochałam się" bo mi było wprost niedobrze :P Nie ze względu na to, że do książki mnie nie ciągnie (bo ciągnie bardzo), ale naprawdę miałam wprost tego dosyć.


    Jak już minie szał związany z książką, to pewnie się z nią zapoznam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Moje zdanie na temat tej książki znasz. Osobiście jestem nią zachwycona, ale może to kwestia gustu, niemniej jednak szanuje twoje indywidualne odczucia po lekturze ,,Ostatniej spowiedzi''.
    Też szukałam w sieci więcej informacji na temat Niny i jedynie znalazłam wiadomości o tym, że autorka specjalizuje się w literaturze kobiecej i młodzieżowej oraz, że jest z zawodu prawniczką. Z tego względu wynika, że widocznie ma na swoim koncie jakieś książki, które jeszcze w Polsce się nie ukazały. Niestety nie znam więcej szczegółów. Jak tylko coś się zmieni w tej kwestii, to dam znać, gdyż sama jestem ogromnie ciekawa innych dzieł pani Reichter.

    OdpowiedzUsuń
  6. Muszę się zainteresować tą książką, wydaję się być ciekawa.

    OdpowiedzUsuń
  7. właśnie niedawno to wydawnictwo zaproponowało mi współpracę troszkę mało byłam przekonana, ale zobaczymy jak to będzie...

    OdpowiedzUsuń
  8. Brzmi ciekawie :) Szkoda, że tak mało not dostała :/

    OdpowiedzUsuń
  9. Czy posiada ktoś tą książkę w pdfie..? Chciałabym ją przeczytać, więc byłoby super jeżeli ktoś chciałby się nią podzielić.

    OdpowiedzUsuń
  10. Jestem naprawdę pod wrażeniem.Gdy czytałam tę książkę miałam dokładnie takie same odczucia, jak autorka tej recenzji - podpisuję się pod nią obiema rękami. Dodam więc jeszcze tylko od siebie, że dominującymi uczuciami, jakie towarzyszyły mi podczas lektury "Spowiedzi" były: irytacja, złość i znużenie. Irytacja,bo portrety bohaterów tej książki są tak bardzo nieprzekonywujące, że odnosiłam wrażenie, że autorka nigdy nie miała bliskiego kontaktu z ludźmi z krwi i kości. Złość, że pisarka wyraźnie nie docenia inteligencji i wrażliwości czytelników, karmi ich banalną do granic możliwości schematyczną fabułą oraz ciągnącymi się w nieskończoność, egzaltowanymi do bólu dialogami i opisami cierpień i uniesień, rodem z pamiętnika jakiejś naiwnej, osiemnastowiecznej panienki. I wreszcie: znużenie, bo rytm narracji jest, jak na mój gust, zbyt monotonny, a całość - zważywszy na zawartą w niej treść - zdecydowanie zbyt rozwlekła.

    OdpowiedzUsuń

Zostaw po sobie ślad. Chętnie Ciebie odwiedzę.