Od jakiegoś czasu zastanawiam się tym. A to dlatego, że coraz więcej ksiażęk pojawiających się ostatnio w księgarniach, ma takie okładki. Okładki, które przyciągają niczym magnes. Wchodzę do księgarni, rozglądam się po okazach i poluję... Najpierw wzrokiem poluję. Jak już coś upoluję wzrokiem to podchodzę polować dotykiem... I upolowałam dzisiaj dwie sztuki:
- "Pensjonat Sosnówka" Maria Ulatowska - II część "Sosnowego dziedzictwa"
- "Woda dla słoni" Sara Gruen
- "Prosto z lasu" Leszek Sulima Ciundziewicki - wiersze dla dzieci
Wierszyki były w cenie 8zł więc nie mogłam ich nie kupić. Już przeczytałam bo to miła lektura. Bardzo ładne obrazki, ładne wydanie w sztywnej okładce. Kolorowa i interesująca dla dziecka. Wierszyki szybko wpadają w ucho i zapadają w pamięci. Od razu nauczyłam się na pamięć o dzięciole, który do dentysty przyszedł. I pół dnia pod nosem mruczałam wierszyk: "Przyszedł dzięcioł do dentysty - powód był dość oczywisty. Mam ból zęba z lewej strony, był od dawna nieleczony...".
Jeśli chodzi o "Pensjonat Sosnówka" to po lekturze pierwszej części nie mogłam się doczekać drugiej. Więc mam i za chwil kilka zanurzę się w lekturze. Nie czuję, jak rymuję. To chyba po tych wierszykach...
A kupiłam książki oczywiście w Matrasie bo jest oferta "Majówka z książką" i książki kosztowały 25% mniej. Więc jak mogłam wyjść bez książek? Planuję oczywiście odwiedzić jeszcze tę księgarnie w maju conajmniej raz. Wam też polecam bo każdy znajdzie coś dla siebie.
Mam też coś dla Was do poczytania. I to od ręki. Wystarczy zajrzeć tutaj. Blog Klary Mrozek. Dziewczyna ma lekkie pióro i bogatą wyobraźnię. A czytając co napisała, buzia sama się otwiera z radości i ze zdumienia, że można takie rzeczy wymyślić.
Jestem po lekturze "Moje rzymskie wakacje" Kristin Harmel. Polecam książkę, ponieważ:
1. czyta się ją szybko - jak się zorientowałam to byłam na 200 stronie
2. mimo, że główna bohaterka Cat wciąż nie ma faceta, to książka kończy się happy endem - jak dla mnie
3. czytając zachciało mi się znowu pojechać do Włoch
4. bardzo fajne opisy miejsc w Rzymie, zapach cappuccino, słońce, marzenia, odkrywanie tajemnic, odkrywanie siebie...
Gdy czytałam to miałam wrażenie, że tam w Rzymie jestem razem z Cat. Że chodzę a czasem biegam z nią po Rzymie, po uliczkach, piję cappuccino w małych knajpkach, robię zdjęcia. Cat to taka trochę życiowa sierotka ale dojrzewa i odnajduje prawdziwą siebie.
Polecam.
Obiecałam, że napiszę słów parę o "Roku w poziomce". I dosłownie będzie parę słów. No więc miałam wrażenie, że tę książkę już kiedyś czytałam. Takie déjà vu. I nie, żebym tak miała czytając piersze kilka stron. ja tak miałam przez ¾ książki... Ogólnie książka mi się podobała. To piersza książka Katarzyny Michalak, z którą miałam przyjemność obcować. Choć przez déjà vu to nie dam sobie ręki uciąć... Książka optymistyczna. Początek czytałam będąc na spacerze z córką. Siedziałam na ławce a słoneczko ślicznie świeciło. Czytało sie cudownie w takich okolicznościach. Lektura, którą szybko sie czyta. I choć kilka wątków dało się przewidzieć (jeśli nie wszystkie) to książkę zaliczam do udanych. Teraz czekają na mnie "Poczekajka", "Zmyślona" i "Zachcianek".
Ehh mnie też okładki przyciągają jak magnes... i zazwyczaj książką jestem zauroczona, chociaż parę razy się zawiodłam. Okładka cudo, a książka niestety nieciekawa.
OdpowiedzUsuńKatarzynę Michalak i ja chcę przeczytać.
OdpowiedzUsuńA co do okładek... no niestety, ludzie to wzrokowcy. Większość z nas najpierw patrzy, później czyta. W księgarni zawsze kupuje oczami. Choć jeśli opis jest nieciekawy... Ale prawda jest taka, że gdy podejmuje sama decyzję, co będę czytała, to dość długo się namyślam. Czytam co wy myślicie, jakie są opinie na świecie...
Moje Rzymskie Wakacje też czytałam już jakiś czas temu i bardzo miło wspominam.
OdpowiedzUsuńTeż często przed zakupem kieruję się okładką:)
Cześć :)
OdpowiedzUsuńChciałabym Cię zaprosić na "Wakacyjną wymianę" książek http://miqaisonfire.wordpress.com/wakacyjna-wymiana/
Pozdrawiam serdecznie :)
I zapraszam.
Ja też raczej kieruję się na samym początku okładką... ale cóż poradzić! Cukierki też dobieram po kolorze papierka na przykład ;)
OdpowiedzUsuńOkładka kusi, tak samo jak ładne opakowanie, w którym nie zawsze jest 'ładna' zawartość. Pamiętam, że dawniej, gdy na książki się polowało okładka nie decydowała o jej zakupie, lecz autor i tytuł. Pozycje Gombrowicza znikały jak świeże bułeczki, a były w nudno biało-czarnej okładce:) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńTeż tak mam, że "łowię" książki na okładki ;)
OdpowiedzUsuńAle już dwa razy się na tym przejechałam i obiecałam sobie, że teraz będę już kupować książki autorów sprawdzonych albo, te które mam na "liście marzeń" ;)
Piękne i wyjątkowe okładki przyciągają mnie jak magnes. Przykładam ogromna wagę do okładki. Dla mnie to nierozzerwalna część książki i powinna byc dopracowana.
OdpowiedzUsuńNa Ulatowską poluję od dłuższego czasu, ale przede mną najpierw pierwszy tom.