poniedziałek, 25 lipca 2011

Co mają wspólnego: książka, kupon lotto i pieniądze?

A to Ci zagadkę Wam zadałam od poniedziałku, co?
Zanim poznacie odpowiedź to opowiem jak minęło mi dzisiejsze południe.


Dzień zaczyna się rano. rano to znaczy 7:30 a czasem o 8:00. Zależy wszystko jak obudzi się moje dziecko. Po wczorajszym nie spaniu dzisiaj wcale nie nadrobiła zaległości. A myślałam, że pośpi trochę dłużej. No więc pobudka. Butelka mleka i zmiana pieluchy. Po jedzonku Emilka ląduje w naszym łóżku i obowiązkowo wygłupy z mamą. Potem Emilka do swojego łóżeczka hop a mama (czyli ja) na poranną toaletę do łazienki. Emilka w łóżeczku bawiła się (czytała, oglądała i gadała) swoje książeczki. Po kilku minutach, będąc już w kuchni usłyszałam jak coś spada na podłogę. Liczyłam. Raz... Dwa... Trzy... Cztery... Pięć... Sześć... Sześć książeczek obowiązkowo wylądowało z łóżeczka na podłodze. Normalne.
W tym czasie zdążyłam jeszcze do garnka włożyć porcję królika i zalać wodą oraz trochę doprawić i podłączyć gaz. Zupka dla Emilka zaczęła się powoli gotować. Na górę do Emilki. 17 schodków pokonanych i jestem u córki. Buźka od razu się do mnie śmieje a dziecko stoi w łóżeczku i czeka, żeby wylądować u mamy na rękach. No więc hop na ręce i przebieramy się w podłogowe ubranko. Podłogowe to znaczy takie, które może się spokojnie zabrudzić bo Emilka pokonuje świat na czterech kończynach :)
I tak do 10 czas leci. Zupka - w międzyczasie dodałam warzywa i ryż. Zaprawiłam trochę śmietanką. Ugotowana.
Raz, dwa dziecko ubrane i do nosidełka. Wózek do bagażnika i na jedziemy. Nareszcie telefon naprawiony - po trzech tygodniach mogłam go odebrać. A że tam jest Real to od razu zakupy na obiad. Skrzydełka i pieczywo. Wybiegając w przyszłość: krupnik już ugotowany.
Przy wejściu do sklepu jest stoisko z tanią książką. Oglądałam co jest, dotykałam książek, przeglądałam, odkładałam. Postanowiłam, że żadnej nie kupię. W domu od cholery książek czeka do czytania a ja nie będę wydawała następnych pieniędzy na książki. Mam inne wydatki a książek póki co starczy na dwa miesiące. Albo i dłużej.
No i odeszłam bez książki. Zwyciężyłam!

Poszłam jeszcze obejrzeć wystawy i zajrzałam do kilku sklepów. Ale nie kupowałam nic. Idę, idę i patrzę - oczom nie wierzę. Przede na podłodze przy sklepie leżą pieniądze. Myślę sobie, pewnie jakieś reklamy: z jednej strony nominał a z drugiej reklama. Ale podnoszę a tu niespodzianka. Najprawdziwsze Polskie złoty. Ile tych złotych? Ano 40zł.
No więc myślę sobie: znak, że mogę jednak książkę kupić. Wróciłam po książkę (na zdjęciu) i od razu "puściłam się". Czyli wysłałam 3 zakłady Dużego Lotka. A nóż się uda?
I jak tu nie lubić poniedziałków?

Wysłałam też dzisiaj paczkę do Kachny z wymianki shabby chic u malowanego imbryczka Tylko zdjęć nie zrobiłam i nie pokażę Wam co zrobiłam. Jak Kachna na swoim blogu się pochwali to wtedy zobaczycie. Ciekawa jestem reakcji Kachny na prezent ode mnie...

Do następnego razu...

12 komentarzy:

  1. Bardzo miły dzień :)
    Chętnie bym się z Tobą zamieniła :)

    Mnie się ostatnio nic nie chce, tak chodzę tylko po domu i snuję się z kąta w kąt bez celu.
    Och żeby tak wyszło trochę słońca!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Faktycznie fajna sprawa z tymi znalezionymi pieniędzmi:) Książka jak najbardziej Ci się należała:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam zaszczyt poinformować,że nominowałam Twój blog w zabawie ONE LOVELY BLOG AWARD.

    OdpowiedzUsuń
  4. Lotto ja jestem fanką, zdrapek :)
    www.nomen--nescio.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Hahah :) Pisałam ostatnio o znajdywaniu pieniędzy u siebie, może mój los przeszedł teraz na Ciebie? :D Oddawaj mi go, Viv, też chcę znaleźć pieniądze! :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Zazdroszczę takiego szczęścia! Ja ostatnio tylko gubię pieniądze :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Farciara z Ciebie! ;D Podziel się szczęściem ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. :D
    aż się uśmichnęłam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. I jak nie lubić poniedziałków :)

    OdpowiedzUsuń
  10. no i mam nadzieje ze wygrałaś:)
    dziękuję za śliczną karteczkę:)...kocham motylki wiec tym bardziej mnie ucieszyła.....niestety musiałam zrezygnować z tej "zabawy"....ale jeśli moja sytuacja sie unormuje, znów tam wrócę.....:)
    buziaki!:)

    OdpowiedzUsuń
  11. viv, paczka dotarła, buzia mi się nadal cieszy na jej wspomnienie :)
    wieczorkiem postaram się wrzucić na bloga, no i teraz ja czekam na Twoją reakcję, przesyłka w drodze :)

    OdpowiedzUsuń
  12. aaa z tego wszystkiego nie pogratulowałam znaleźnego ...

    OdpowiedzUsuń

Zostaw po sobie ślad. Chętnie Ciebie odwiedzę.