piątek, 8 lipca 2011

Mąż pyta żony: "Co do cholery dzisiaj robiłaś?"

Trafiłam na blogu codzienne życie na bardzo życiową i prawdziwą historię. Chyba każda z nas dobrze zna pytanie męża gdy ten wraca do domu po pracy: co do cholery dzisiaj robiłaś??!! - pyta mąż żony...

Poczytajcie:
Mąż wrócił z pracy i zobaczył, jak trójka jego dzieci siedziała przed domem, ciągle ubrana w piżamy i bawiła się w błocie wśród pustych pudełek po chińszczyźnie, porozrzucanych po całym ogródku. Drzwi do auta żony były otwarte, podobnie jak drzwi wejściowe do domu i nie było najmniejszego śladu po psie. Mężczyzna wszedł do domu i zobaczył jeszcze większy bałagan. Lampa leżała przewrócona, a chodnik był zawinięty pod samą ścianę.
Na środku pokoju głośno grał telewizor na kanale z kreskówkami, a jadalnia była zarzucona zabawkami i różnymi częściami garderoby. W kuchni nie było lepiej: w zlewie stała góra naczyń, resztki śniadania były porozrzucane po stole, lodówka stała szeroko otwarta, psie jedzenie było wyrzucone na podłogę, stłuczona szklanka leżała pod stołem, a przy tylnych drzwiach była usypana kupka z piasku.
Mężczyzna szybko wbiegł na schody, depcząc przy okazji kolejne zabawki i kolejne ciuchy, ale nie zważał na to, tylko szukał swojej żony. Zaniepokoił się, że może jest chora, albo że stało się coś poważnego. Zobaczył, że spod drzwi do łazienki wypływa woda. Zajrzał do środka i zobaczył mokre ręczniki na podłodze, rozlane mydło i kolejne porozrzucane zabawki. Kilometry papieru toaletowego leżały porozwijane między tym wszystkim, a lustro i ściany były wymalowane pastą do zębów.
Przyspieszył kroku i wszedł do sypialni, gdzie znalazł swoją żonę, leżącą na łóżku w piżamie i czytającą książkę. Spojrzała na niego, uśmiechnęła się i zapytała jak mu minął dzień. Popatrzył na nią z niedowierzaniem i zapytał:
- Co tu się dzisiaj działo?
Uśmiechnęła się ponownie i odpowiedziała:
- Pamiętasz, kochanie, że codziennie jak wracasz z pracy do domu, to pytasz mnie, co ja do cholery dziś robiłam?
- Tak - odpowiedział z niechęcią.
- Więc dziś tego nie zrobiłam.

Czy w tej historii jest coś nieprawdziwego?
A to już z autopsji historia.
Kilka miesięcy temu, będąc u cioci w odwiedzinach, jakoś temat sam się zaczął. I się zaczęło... Był też cioci syn z żoną no i ja z mężem i Emilką. Oczywiście strony były podzielone: mój mąż i mój brat cioteczny (syn cioci)a druga strona to ja, ciocia i jej synowa. Dyskusja zażarta. Każdy ciągnie w swoją stronę. Panowie, że nie mamy roboty siedząc w domu a my, że i owszem i to od cholery. Po kilku dniach od wizyty u cioci stało się tak, że mój mąż miał dzień wolny i był cały dzien w domu. Mam na myśli dzień w tygodniu a nie weekend. Około godz 15:00 usiadłam na chwilę i mówię do męża: "no i właśnie nic w domu nie robię a od tej roboty do dopiero teraz usiadłam na chwilę oddech złapać". Na co on stwierdził, że faktycznie i nie wiedział...

10 komentarzy:

  1. Ta historia jest o mnie! Dokładnie!!:) Codziennie słyszę to samo pytanie. Przecież przy domu,dwójce małych dzieciach nie ma wcale pracy. Nie przynosi pieniędzy to jakby jej nie było.
    :)
    Historia świetna.

    OdpowiedzUsuń
  2. Powinnam to wydrukować i powiesić na ścianie,albo też zrobić sobie dzień nic nie robienia :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Mój mąż z przyczyn różnych siedział w domu przez dwa miesiące w czasie kiedy Piotrek miał 2 lata - ja pracowałam...

    Od tego czasu raczej to dyżurne pytanie u nas nie padło...

    Druga sprawa, że ja pracuję, więc w roku szkolnym wracamy do domu mniej więcej w tym samym czasie...

    OdpowiedzUsuń
  4. będąc w sanatorium doświadczyłam takiego stanu - co to znaczy kompletnie nic nie robić, to było raz w życiu

    OdpowiedzUsuń
  5. uśmiałam się czytając, co prawda małych dzieci nie mam ale kurcze roboty w domu i tak cała masa, powinno się każdemu facetowi na drzwiach lodówki takie coś powiesić, a najlepiej zrobić lekcje praktyczną

    OdpowiedzUsuń
  6. Mnie na szczęscie mąż takowego pytania nigdy nie zadał-ale samo życie.My kobiety to takie ROBOCOPY i to z ADHD:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja już znałam tą historię ;) Ma szczęście mój małżonek nigdy mi takiego pytania nie zadał i już pewnie nie zada, bo historyjkę mu opowiedzialam jakiś czas temu ;) Fakt jest faktem, że dopóki sami panowie nie zakosztują, to nie potrafią sobie tego wyobrazić, a i z docenieniem mają czasem problem ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Przykre to jest, ale wielu panów nie rozumie pewnych rzeczy dopóki sami nie posiedzą w domach na tygodniu i nie zajmą się praniem, sprzątaniem, gotowaniem, zakupami, opieką nad dziećmi, rachunkami, przypilnowaniem czy dzieci odrobiły lekcje itd. itp. itd.... Możnaby mnożyć godzinami...

    OdpowiedzUsuń
  9. Oj, można by było mnożyć można!!!
    A ja przeczytałam to jednym tchem, zaraz potem przeczytałam jeszcze raz mężowi i... się głupio wzruszyłam! Z jednej strony chciałby się tak tak choć przez ten jeden dzień usiąść i nic tylko czytać, ale jak się rozejrzę w około, to i tak nie mogę się od roboty powstrzymać! Z reszta córka na takie słodkie leniuchowanie i tak by mi nie pozwoliła...

    OdpowiedzUsuń

Zostaw po sobie ślad. Chętnie Ciebie odwiedzę.