sobota, 23 lipca 2011

Rodzinna sobota i mąż w kuchni

Wczoraj zaplanowałam z mężem, że sobota będzie rodzinna. W zależności od pogody gdzieś pójdziemy z Emilką i przez cały dzień nie ma oglądania telewizji ani nie ma komputera.
Udało się. Rano pobudka o 8 i póki Emilka spała, pojechałam na bazarek zrobić zakupy. Mężowi kupiłam oscypki bo lubi. Emilka dostała malinki i borówki oraz bułeczkę maślaną a ja... ja wypiłam kawę latte.

Po zakupach do domku i za obiad się wzięłam. Dla nas i dla Emilki. Z tym, że Emilka miała na obiad cielęcinkę a my nie. Z grzeczności nie zabieraliśmy jej z talerzyka. Do mięska była marchewka zasmażana na masełku i młode, żółte ziemniaki Lord. Obiadu nie zjedliśmy przed południem bo na razie tylko sobie obiad przygotowałam.
Ziemniaki obrane w osolonej wodzie czekały. Marchewka ugotowana i zaciągnięta mąką. Mięsko w piekarniku przyprawione, podlane łyżką oliwy i duuużo cebulki.
Powiecie, a gdzie mąż w kuchni? Będzie, będzie. Dotrwajcie do końca posta.

Najpierw mąż odkurzył nasze mieszkanko (mieszkamy na II piętrze) a potem ja u rodziców odkurzyłam (mają parter i I piętro). Powycierałam kurze.
I raz dwa zebraliśmy się na basen. Migiem wszystko wrzuciłam do torby.
Pojechaliśmy ale po drodze kupiliśmy pieluszki basenówki. Ja tak na nie mówię.

No i na basenie raz dwa rozebrałam Emilkę i założyłam pieluszkę i dałam ją (Emilkę a nie pieluszkę) mężowi. Potem sama się przebrałam.
Emilka na początku troszkę się rozglądała i trzymała się nas, będąc na rękach. Ale po kilkunastu minutach oswoiła się z nowym miejscem i się rozluźniła. Śmiała się, chlapała wodą, uciekałyśmy przez tatą w wodzie, patrzyła jak tata jeździ rurą do wody, jak pływamy na zmianę, obserwowała innych ludzi i dzieci.
Musimy jej kupić na ręce dmuchane rękawki do wody to będzie się czuła bezpieczniej. A tak pływała na brzuszku trzymana przeze mnie albo tatę.
Po basenie dostała piciu i biszkopcika, żeby brzuszek wytrzymał drogę (10 minut) do domu i do obiadku.

Byłam przekonana, że wracając do domu, Emilka zaśnie w samochodzie. Wcale tak się nie stało. Rozglądała się i gadała do mnie. Po obiedzie wcale nie zamykały się jej oczka. Gdy kładłam ją do łożeczka spać to trochę marudziła ale po kilkunastu sekundach była cisza... Emilka usnęła na brzuszku. Pomyślicie, że pewnie długo spała. Taaaaaa. Półtorej godziny czyli tak jak zawsze w ciągu dnia.
Wieczorem też jakoś nie specjalnie chciała spać. Owszem, jak zawsze punkt 21 Emilka w łóżeczku i sama w pokoju ale słyszałam jeszcze przez kilkanaście minut jak gadała do siebie. Pewnie opowiadała sobie wrażenia z pobytu na basenie...

A wy wciąż się zastanawiacie, gdzie tu mój mąż w kuchni?
Ano teraz napiszę. Był godzinkę temu i kolację robił. Kolację to za dużo powiedziane bo Wy zaraz o świecach, afrodyzjakach pomyślicie. A on zapiekanki robił bo mu się zachciało. No, oczywiście. Mi też zrobił i przyniósł do pokoju.
A jutro niedziela i do kościoła trza iść. Podziękować za tydzień i pomodlić się o następny...

A teraz idę się wykąpać i wypiję piwko... Tylko coś mnie gardło zaczyna boleć...

7 komentarzy:

  1. To Ci mąż :) Ważne że potrafi coś zrobić w kuchni większość to dwie lewe ręce
    www.nomen--nescio.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. No proszę, jaka miła sobota :)

    OdpowiedzUsuń
  3. :)
    Mnie mój dziś tak wkurzył, że myślałam, że wyjdę z siebie!
    Robiłam na kolację chleb z pomidorem - dla wszystkich na jednym talerzu, na stole postawiłam pieprz, bo ja nie lubię... i w pewnym momencie słyszę "no fajnie! czemu mi nie powiedziałaś, że pieprz przyniosłaś? ja prawie wszystko zjadłem i dopiero teraz widzę..." no myślałam, że mnie szlag trafi! Następnym razem mu do oka wsadzę!Pieprz stoi obok talerza, a on go nie widzi! Zresztą jak można nie zauważyć, że się je bez niego???
    Grrrrr jakby nie to, że wczoraj zrobił cały obiad to miałby niezłą awanturę!
    Zapiekanki na szczęście też potrafi zrobić...

    OdpowiedzUsuń
  4. bardzo dobrze, ze chce się Wam ruszać z domu, co przy małym dziecku jest trudne i nie wszystkie mamy to robią mając milion argumentów- że zarazki, że się zaziębi, że zmęczy itd. Cmok dla Emilki (śliczne imię)

    OdpowiedzUsuń
  5. cóż by tu powiedzie... ech..,,samo życie'' po prostu..

    OdpowiedzUsuń
  6. Miła sobota.:) Ja już po kościółku, teraz zasiadam do kawy i książki:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Mój to w kuchni potrafi zrobić tylko hot dogi i hamburgery z gotowych koletów i parówek. Raz zrobił budyń i do tej pory żałuję tego wyrzuconego garnka.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Zostaw po sobie ślad. Chętnie Ciebie odwiedzę.