czwartek, 9 czerwca 2011

Jodi Picoult - Linia życia

Kilka miesięcy temu przeczytałam, pierwszą w swoim czytelniczym życiu, książkę Jodi. Było to "Krucha jak lód". Podobała mi się, nie powiem... Nie mam jej już w swoim księgozbiorze bo powędrowała do innej blogowiczki w ramach majówkowej wymianki książkowej organizowanej przez... oczywiście przez Sabinkę

Kiedy "Linia życia" do mnie trafiła z biblioteki, byłam w trakcie czytania "Cukierni pod amorem. Cieślakowie". I tak się stało, że "Linia życia" już za mną a "Cukiernia..." czeka na finał. Ale jestem bliżej niż dalej. A nie czyta się "Cukierni..." mega szybko czy fajnie ale o niej jak skończę ją czytać.

Po lekturze "Króchej jak lód" spodziewałam się, że "Linia życia" też będzie dotykała tematu choroby. Nie wiem dlaczego tak myślałam. W każdym razie nie dotykała. Przynajmniej nie tej cielesnej choroby a duchowej bardziej.
O czym jest książka to pewnie już wiecie z netu albo z okładki książki.
Jakie są moje spostrzeżenia i wrażenia?
Hmmm sama nie wiem. Przeczytałam ją na dwa razy co oznacza, że mnie zainteresowała. Ale nie ma ochów i achów. "Woda dla słoni" podobała mi się dużo bardziej.
Jeśli jesteś już mamą to "Linia życia" pewnie jest też trochę o Tobie. Bo o mnie to jest napewno. Młoda mama, która nie umie się odnaleźć w nowej sytuacji z nowymi doświadczeniami i emocjami. Do tego mąż, który robi karierę w szpitalu więc młoda mama jest sama ze swoimi problemami. Kroplą, która przelała czarę są narodziny Maksa.
Książka jest o mnie bo ja, po urodzeniu Emilki, też chciałabym uciec od męża i córki na jakiś czas i odnaleźć siebie...

Zakończenie książki można było przewidzieć. Jak zawsze w takich chwilach łączy dziecko...

Polecam. Ale nie dlatego, że książka jest rewelacyjna. Polecam, bo to książka dla wszystkim mam...

A ja czekam na "Dziewiętnaście minut"... Z wymiany na LC.

Życzę miłej lektury.

6 komentarzy:

  1. A ja jeszcze Picoult nie czytałam, ale po tylu pozytywnych recenzjach w najbliższym wolnym czasie atakuje moją bibliotekę - wierzę, że coś mają, bo jak nie... :D
    Czekam na kolejna recenzję, bo mamą nie jestem :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. :)Hm, przede mną inna książka Picoult :) Ale ta również doczeka się swojej kolejności, bo coś mnie kusi, żeby przeczytać wszystkie książki tej autorki.

    OdpowiedzUsuń
  3. Książa czeka a swoją kolej ;)
    Lube Picoult i mam zamiar przeczytać jeszcze inne jej pozycje ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałam tylko "Dziesiąty krąg" i jakoś apetytu na kolejne Picoult nie nabrałam :/

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciekawa książka z tego co piszesz.... chociaż mnie wogóle nie dotyczy... Nie znam urokóe i cieni macieżyństwa.
    Ale chciałam też zaprosić cię na kolejne Candy u mnie. Nagrody są atrakcyjne :) http://www.miriamart-decu.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Droga Vivi, czy nadal jesteś chętna na wymiankę u mnie ? Chciałabym powoli już zamykać listę, a widzę, że usunęłaś swój komentarz, czy zatem nadal chcesz wziąć udział :) ?

    OdpowiedzUsuń

Zostaw po sobie ślad. Chętnie Ciebie odwiedzę.