środa, 24 sierpnia 2011

Pam Jenoff "Dziewczyna komenda" i "Żona dyplomaty".

Kilka lat temu w moje ręce trafiła "Żona dyplomaty" Pam Jenoff. Od razu trafiła do mojej biblioteczki jako ulubiona. Teraz jestem świeżo po lekturze "Dziewczyny komendanta" a czytając ją uświadomiłam sobie, że tę pozycję Pam Jenoff też już czytałam. Też trafi do ulubionych.

1 września 1939 roku świat młodej Żydówki Emmy Bau legł w gruzach. Jej nowo poślubiony mąż, Jakub, działacz ruchu oporu, musi się ukrywać. Rodzina trafia do getta. W wyniku splotu niezwykłych wydarzeń Emma nie dzieli tragicznego losu swoich rodaków, tylko z nowymi dokumentami - jako Polka Anna Lipowska - rozpoczyna życie w okupowanym Krakowie. Pragnie w ukryciu przeczekać wojenną zawieruchę, lecz nie jest jej to dane. Pewnego dnia zostaje przedstawiona komendantowi Georgowi Richwalderowi aby zostać jego asystentką w biurze na Wawelu. Emma zaczyna też współpracować z ludźmi podziemia i staje przed poważnymi dylematami. By ratować siebie i innych musi zbrukać wszystko, co dla niej święte.


Jak to się stało, że przeżyłam, gdy tylu innych zginęło? Dlaczego właśnie ja? Europa 1945 rok. Cudem ocalała po koszmarze nazistowskiego obozu Marta Nederman powoli wraca do zdrowia i równowagi psychicznej. Poznaje amerykańskiego żołnierza Paula, którego miłość przywraca jej wiarę w sens życia. Marta znów zaczyna marzyć i snuć plany na przyszłość, zachodzi w ciążę. Niestety tragiczna śmierć Paula niszczy nadzieje na szczęście. Zrozpaczona Marta odnajduje wreszcie ukojenie w małżeństwie z brytyjskim dyplomatą Simonem, z którym udaje jej się stworzyć wspaniały, ciepły dom. Jednak los jeszcze raz okrutnie z niej zadrwi i wystawi ją na ciężką próbę. Marta pragnie pomóc brytyjskiemu wywiadowi w zdemaskowaniu komunistycznego szpiega, ale to oznacza powrót do znienawidzonej i okrutnej przeszłości...

Obydwa dzieła autorki uznaję za bardzo dobre. Przy ocenie nie biorę pod uwagę faktów z książek. Moją ulubioną tematyką w książkach jest okres wojenny i międzywojenny więc jestem w swoim żywiole.
Gdzieś, kiedyś przeczytałam, że "Żona dyplomaty" jest kontynuacją "Dziewczyny komendanta". Tak się stało, że ja najpierw przeczytałam "Żonę ..." a potem "Dziewczynę ...". Książki łączą lata, kiedy rzecz się dzieje i Marta, główna bohaterka "Żony dyplomaty". I mogę Was zapewnić, że śmiało możecie przeczytać książki w dowolnej kolejności. Nie są one ze sobą powiązane w sposób uniemożliwiający przeczytanie drugiej książki bez znajomości pierwszej.
Dlaczego napisałam, że przy ocenie obydwu dzieł autorki nie biorę pod uwagę faktów? A to dlatego, że autorka nie opiera się na faktach. Bo skąd główna bohaterka Emma miałaby mieć pomarańcze? Bo jakim cudem w sklepach można było dostać zabawki albo wybrzydzać na targu kupując warzywa? To są drobnostki, które jednych mogą i rażą w oczy a inni nie zwracają na to uwagi bo wiedzą, że jest to literacka fikcja.

Zresztą. Autorka sama pisze w książce o swoich odczuciach dotyczących tamtych czasów: "... W trakcie pisania uświadomiłam sobie, że pojęcie historycznej fikcji można uznać za oksymoron. Wymyślając postacie i wydarzenia, dokładałam wszelkich starań, aby wyrazić prawdziwy stan ducha ludzi, którzy żyli i umierali podczas II wojny światowej i Holokaustu. Starałam się w sposób rzeczywisty oddać pełen zakres siły, słabości i emocji, jakie wydobywają z człowieka niezwykłe wydarzenia i okoliczności. Na koniec pragnę wyrazić bezgraniczny podziw dla żydowskich społeczności Polski oraz całej Środkowej i Wschodniej Europy w przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Wasze bohaterskie zmagania stanowią dla nas wszystkich nieustanną inspirację."
Słowa autorki pochodzą z książki "Dziewczyna komendanta" i są podziękowaniami.

Również wydawnictwo Mira na wstępie zaznacza, że jest to powieść widziana oczami młodej Żydówki Emmy a nie osadzona w realiach okupacyjnych czy paradokumentalna.
I jeśli jako taką przeczytacie tę powieść, będziecie nią zachwyceni.

Zobaczycie jak to było za czasów wojny, ile emocji kosztowało wszystkich życie wśród hitlerowców i okupanta. Każdy Żyd musiał myśleć o bezpieczeństwie swoim i swoich bliskich. I nawet, jeśli trzeba było złamać święte zasady wiary i swojej moralności to cel uświęcał środki.
Mi trudno byłoby żyć w tamtych czasach. Na szczęście nie musiałam i nie muszę. Mam nadzieję, że nie będę musiała ani ja ani moje dzieci i wnuki...

Miała być recenzja a wyszedł wywód.
Obydwie książki polecam z racji poruszanej tematyki. Przy okazji czytelnik odpowie sobie na pytanie, jaka jest jego moralność i zasady wiary? Ile zrobiłby dla siebie i innych? Czy byłby w stanie ryzykować własne życie by inne uratować? I na ile jesteśmy silni a na ile słabi?

Zdjęcia i opisy pochodzą z portalu lubimyczytac.pl i z okładki książek.

8 komentarzy:

  1. bardzo lubię książki o takiej tematyce, dlatego dopisuję do swojej listy

    OdpowiedzUsuń
  2. Nigdy nie odczuwałam ciągoty do tego rodzaju literatury, więc i tym razem podziękuje mimo naprawdę zachęcającej recenzji.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja uwielbiam taką tematykę więc książki znajdą się na mojej liście. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobrze mi się zdawało. Czytałam "Dziewczynę..". Pomarańcze za okupacji...tak, rozumiem, że to fikcja a książka nie ma pretensji do bycia dokumentem epoki, ale mimo wszystko, autorka mogłaby zadbać o większą realność, bo te szczegóły rzeczywiście rażą, jeśli ma się jako takie pojęcie o czasach wojny. Poza tym, zgadzam się, że ładna opowieść. Emocjonalna.
    pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. O tych pozycjach słyszałam dużo dobrego ponieważ moja znajoma bardzo lubi obie książki... kiedyś nawet miałam "Dziewczynę.." na stosiku, niestety z braku czasu musiałam oddać i nie przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  6. przeczytałam 'ŻONĘ DYPLOMATY" ,a teraz na pewno przeczytam 'DZIEWCZYNĘ..'

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeczytałam obie w odwrotnej kolejności. Przeczytała a raczej pochłaniałam po nocach

      Usuń
  7. Jestem w trakcie czytania "Żony dyplomaty", chciałam przeczytać coś lekkiego dla odmiany (zazwyczaj zaczytuję się w kryminałach). Chciałam lekkiego romansu jednak przerażał mnie fakt, że mogę spotkać się z ciężką fabułą, że nie przebrnę nawet przez 50 stronic książki (bowiem powieści historyczne to nie moja broszka)-- jednak o dziwo książka tak mnie pochłonęła iż patrząc na zbliżający się koniec książki (nieco ponad 100 stron) już myślę o przeczytaniu "Dziewczyny komendanta". Polecam :)

    OdpowiedzUsuń

Zostaw po sobie ślad. Chętnie Ciebie odwiedzę.